Bagiński: Im ciągle mało! „Oligarchowie” są wśród nas
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2022-05-04 22:37
13970
Opinia, że jak samorządowcom da się podwyżki, to nie będą dorabiać na boku, miała wielu zwolenników. Fakty tego nie potwierdzają. Regionalni, powiatowi i miejscy „oligarchowie” są wśród nas.
Do całości obrazu dodajmy, że gigantyczne podwyżki samorządowców były ze wszech miar uzasadnione. Włodarze miast i gmin zarabiali skandalicznie mało – członkowie zarządu województwa oraz starostowie, także nie byli rozpieszczani. Wydawało się, że mieli ręce pełne roboty, ale nie szło to w parze z adekwatnym wynagrodzeniem. Teraz zarabiają od kilkunastu do prawie dwudziestu tysięcy, ale apetyt na pieniądze wcale im się nie wyłączył – hamulce zostały tam gdzie były, a wielu z nich nadal dorabia w innych samorządach.
Regionalni i lokalni politycy sami dostarczają paliwa do walenia w siebie jak w bęben. Ich chałtury w radach nadzorczych spółek podległych innym samorządom, były kiedyś zrozumiałe, ale dziś budzą niesmak. Ot, prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki – przed podwyżkami dorabiał w radzie nadzorczej Poznańskich Inwestycji Miejskich. Kilka tygodni temu objął kolejną radę nadzorczą, tym razem w Tauronie na Śląsku. Można zazdrościć, ale jeszcze bardziej podziwiać za tak duże rezerwuary czasu. Okazuje się, że politykom nigdy nie jest mało, a ustawowe podwyżki niczego nie zmieniły.
Zielone światło do dorabiania poza bardzo wysoką pensją mają wciąż wicemarszałkowie Marcin Jabłoński i Łukasz Porycki – pierwszy w gorzowskim PWiK, a drugi odkrył w sobie talent i miłość do nadwarciańskiej komunikacji – dalej cieszy się dobrze płatną posadę w radzie nadzorczej MZK. Na tym ból głowy się nie kończy, niedawno wyszło publicznie na jaw, że obrotny wicemarszałek Jabłoński radził sobie i bez podwyżek – w latach 2019-21 z tytułu bliżej nie określonych powodów, otrzymał w Urzędzie Marszałkowskim 216 tysięcy złotych dodatku specjalnego ekstra. Przypomnijmy – to był m.in. czas pandemii, gdy zawalił bony wsparcia dla przedsiębiorców, a następnie wyjechał na urlop.
Ostrożnie na paluszkach drepta na rady nadzorcze również starosta gorzowska Magdalena Pędziwiatr – znalazła wygodne i dobrze wyceniane miejsce w MZK. Ani ona, ani ktokolwiek inny wymieniony w felietonie, nie łamie prawa. Owszem, dziś trochę zarobią, ale w wyborach liczy się inna waluta – zaufanie. Tymczasem, nasza „elita” polityczna – poza jednostkami, które policzyć można na palcach jednej ręki, to ludzie na dorobku. Inaczej jest po kilku latach sprawowania funkcji – obrastają w tłuszcz i powołują się na doświadczenie: przecież tyle we mnie inwestowano, że szkoda się mnie pozbyć. I tak do emerytury – im bliżej tym jest gorzej.
Dziwić się, że społeczeństwo nie ufa politykom? Skoro jedynym rezultatem podwyżek dla samorządowców była kolejna rada nadzorcza dla prezydenta Gorzowa, to nie dziwmy się głosom zawodu. Wiara w bezinteresowną służbę publiczną, to płacenie za marzenia. Są zepsuci, zdemoralizowani i pazerni. Podwyżki wynagrodzeń miały odmienić sytuację w której słabo opłacany prezydent, członek zarządu województwa lub starosta, będą szukać zarobku na boku. Nic takiego się nie stało – im wciąż jest mało.
Chcę mierzyć rzeczy odpowiednią miarą: w radach nadzorczych gorzowskich spółek są wiceprezydenci. I bardzo dobrze, mają prawo oraz papiery do nadzoru. To nie są synekury, jak to ma miejsce w spółkach podległych Urzędowi Marszałkowskiemu. Członkowie miejskich rad nadzorczych nie mylą szwajcarskiej firmy SWATCH z analizą SWOT, przychodu z dochodem, a bilonu z bilansem. Tak to już jest, że możliwości zmieniają polityków samorządowych. Nie wszyscy nadają się na prezesów firm, większość z nich zadowoli się dietą w radzie nadzorczej. Ustawa zwiększająca wynagrodzenia oraz diety nic w tym względzie nie zmieniła. Niestety, ale przywiązanie do stosunkowo łatwych i dużych pieniędzy, a także dodatkowych przywilejów, miewa charakter obsesyjny.
Komentarze: