Bagiński: Gorzowska afera budowlana 2.0. Jędrzejczak ma problem!
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2022-02-18 21:54
32261
Mamy prawo odczuwać déjà vu. Ta afera wraca w chwili, gdy bohater jest u szczytu kolejnej politycznej formy. Właśnie planował come back do polityki krajowej.
Miodowy okres, a z pewnością dobre samopoczucie, może mu popsuć ruch prokuratury. Po wielu latach na sądową wokandę wraca tzw. afera budowlana. Nad Wartą była niechlubnym symbolem pierwszej dekady XXI wieku. Nie często się zdarza, aby prezydent miasta zarządzał z więziennej celi, a na ławie oskarżonych zasiedli znani przedsiębiorcy, urzędnicy i projektanci. Sprawa nie była błaha, jeśli zważyć fakt, że w pierwszej instancji urzędującego prezydenta skazano na 6 lat bezwzględnego więzienia i 8 lat zakazu sprawowania funkcji publicznych. Najmłodsi pamiętać nie mogą, a najstarsi już nie żyją – szczerze życzę oskarżonym, aby im się udało.
Na czym polegała tzw. gorzowska afera budowlana? Sprawa dotyczyła miejskich inwestycji z lat 1999-2003 m.in. budowy trasy średnicowej oraz części drogi krajowej nr 22. Pi razy drzwi chodziło o to, że w Gorzowie miał funkcjonować układ polityków i przedsiębiorców. Ci ostatni mieli na tym zarobić 6 milionów, mimo iż wykazanych przez siebie prac nigdy nie wykonali – tego ostatniego sąd nigdy nie potwierdził. Cała sprawa dała plejadzie nadwarciańskich dziennikarzy, prokuratorów i polityków sporą dawkę adrenaliny. Dominował nastrój oskarżycielski, choć od początku było wiadomo, że zmontowana została trochę na zamówienie.
W czerwcu 2013 roku Jędrzejczak został częściowo uniewinniony w zakresie niegospodarności i działania na szkodę miasta. Wątpliwości budziły opinie biegłej. Pisane na kolanie, jak się okazało stronnicze i w oparciu o wątpliwej jakości materiały dowodowe. Zainteresowana nawet temu nie zaprzeczała, choć dla oskarżającej ówczesnego prezydenta Gorzowa prokuratury była niemal wyrocznią. – Biegła przyjęła nieuprawniony tok rozumowania – konstatował w uniewinniającym Jędrzejczaka uzasadnieniu sędzia Sądu Apelacyjnego. Utrzymały się dwa inne zarzuty i one będą przedmiotem nowego procesu – zarzut działania w celu osiągnięcia korzyści przez inne osoby oraz realizacji kosztownego przedsięwzięcia na korzyść jednego z oskarżonych przedsiębiorców.
Afera wraca, ale wcale już nią nie będzie. Lubuskim redakcjom ciężko będzie znaleźć dziennikarza, który sprawie sprosta, a materia jest niezwykle skomplikowana i mało klikalna. Trochę nie na dzisiejsze czasy. Kiedyś była kijem wsadzonym w biznesowo-polityczne mrowisko, obrazem na którym mieszkańcy ujrzeli układy, pazerność oraz bezwzględność gorzowskich „elit”. Dziś podobne rzeczy nie zaburzają nikomu świętego spokoju. Stały się standardem i newsem na dwa radiowe serwisy, jeden tytuł do internetowej gazety oraz kilkadziesiąt wpisów na portalu społecznościowym. Zmiany pokoleniowe i numerki PESEL powodują, że ta afera nikogo już nie rozgrzeje.
Czyż nie mamy do czynienia z ironią losu, że zarzuty wobec Jędrzejczaka pojawiają się w momencie, gdy z przytupem chce wrócić do partyjnej i ogólnopolskiej polityki? Ze strony wymiaru sprawiedliwości jest to przekaz ciosany zbyt grubo. Paradoksalnym skutkiem tego procesu będzie ostateczne ośmieszenie się tych wszystkich, którzy przez dwadzieścia lat oskarżają, ale idzie im to jak po grudzie. Jest też polityka, a tu logika przestaje mieć sens. Budowanie przez Jędrzejczaka Nowej Lewicy, ze starymi zarzutami od prokuratorów, jest obarczone ryzykiem. Nabrał wiatru w żagle i wziął kurs na przyszły parlament, ale łodzią będą kołysać sądowe rozprawy. Szybko może przywitać mieliznę.
Komentarze: