Bagiński: Dość, tak nie można!
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2021-12-18 21:05
18476
Źle się dzieje w lubuskim samorządzie. Wyborcy nie mają na to żadnej odpowiedzi w trakcie kadencji. Politycy mają: Możecie nas pocałować w du...pę! I funkcjonują dalej mimo zarzutów.
Molierowski „Świętoszek” i Aniela Dulska mają powody do zadowolenia – znaleźli się ich naśladowcy w sejmiku. Już w poniedziałek może się okazać, że przyzwoitość lubuskiej Platformy Obywatelskiej oraz jej koalicjantów, roztrzaska się o brak honoru jednego człowieka, który uznał, że jemu wolno więcej. O tej historii nie da się opowiedzieć bez obrzydzenia, bo bezprawne honorarium nigdy nie jest lepsze od oczekiwanego honoru.
Co zrobił bohater niniejszego felietonu? Pisząc krótko: sprzeniewierzył się prawnemu zakazowi, że radny nie może prowadzić działalności gospodarczej na majątku samorządu, gdzie pełni swój mandat. Niby dla wszystkich oczywiste: Jerzy Synowiec nie może świadczyć usług prawnych dla miejskich spółek, Marta Bejnar-Bejnarowicz nie może na ich rzecz wykonywać usług projektowych, a radna Anna Kozak nie ma prawa dostarczać miastu usług finansowych. Tym razem stało się inaczej, a rzecz nie dotyczy byle kogo: były sędzia Trybunału Stanu, znany i pewnie gdzieniegdzie szanowany adwokat, wreszcie radny oraz wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Lubuskiego.
Nie chcę nikogo uczyć przyzwoitości, bo wiele lat temu sam miałem sporo za uszami. Wiedziałem co mam wtedy zrobić i nie uciekałem się do forteli oraz udawania, że nic się nie stało. Tym bardziej do manipulacji. Radny z Gorzowa postępuje inaczej. Analiza prób uniknięcia odpowiedzialności za oczywiste złamanie przepisów antykorupcyjnych art 24f ustawy o samorządzie wojewódzkim budzi niesmak, a w interesie publicznym leży głośne powiedzenie: Dość, tak nie można!
Kto kontroluje strażników? Nie ja wymyśliłem to pytanie, ale rzymski poeta Juwenalis. Współcześnie i trochę pod wpływem filozofii Platona, odnoszone jest ono do różnych form korupcji oraz nieprawidłowości, które są udziałem osób publicznych. Można do woli debatować o przyzwoitości w życiu publicznym, ale jeśli ktoś kreuje się na jej herolda, pytanie o kontrolujących jego aktywność jest jak najbardziej zasadne. Dlaczego takim politykom wiatr wieje w plecy, a nie w twarz? Bo dmuchają również koledzy z sejmikowego klubu, którzy w piątek ogłosili dyscyplinę głosowania nad wnioskiem wojewody lubuskiego o wygaszenia mandatu tego radnego.
To poważny błąd, ponieważ obrona takich polityków rozzuchwali innych. Posługując się terminologią prawniczą – jej szkodliwość społeczna będzie znaczna. Znana z mediów prawicowych „doktryna Neumana” znaczy tyle, że jak polityk podpadnie lub złamie prawo, ale będzie lojalny, to „będziemy cię k...a bronili jak niepodległości”. Oswoiliśmy się z myślą, że tak właśnie postępują partie polityczne. Tak więc, czyn który zatopił już wielu innych samorządowców w Polsce, na poziomie sejmiku najpewniej zostanie oceniony pozytywnie. Nikt z kilku osób, które pytałem o sprawę nie ma satysfakcji, że będzie musiał w poniedziałek swoim głosem i nazwiskiem żyrować sytuację politycznie i etycznie beznadziejną.
Pierwsze rozczarowanie autorytetami przeżyłem kilka dekad temu po lekturze książki Paula Johnsona pt. „Intelektualiści”. Opisał w nich prawdziwe oblicze znanych osobistości kultury, filozofii i nauki, którzy publicznie kreowali się na wielkie autorytety. Teraz odczuwam swoiste deja vu. Książkę już zgubiłem, ale mam za to „Świętoszka” i „Moralność Pani Dulskiej”. Wojewoda i tak wygasi mandat ów radnego, ale koalicyjni radni mogliby uniknął przykrego kaca. I dać przykład innym, że nie ma przyzwolenia na łamanie prawa, które powstało po to, aby chronić autorytet władzy. Autorytet, którego broniony radny pozbawił się na własne życzenie.
Komentarze: