Bagiński: Wyjebongo na politykę
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2021-10-24 17:53
23821
Sprawy posunęły się daleko już dawno. Takie czasy... – nie zawrócimy Warty i Odry kijem utyskiwania na Mejzę oraz jemu podobnych. Wnet się zorientujemy, że to oni lepiej odczytali znaki czasu. Nawet jeśli mamy poczucie wyższości i absmaku.
Szybka kariera nowego wiceministra sportu z lubuskiego coś nam unaocznia. Czy tego chcemy czy nie, pod względem autopromocji wyprzedził wszystkich lubuskich polityków o epokę. Nie był pod tym względem pierwszy. Największy krok zrobił wcale nie Łukasz Mejza, ale inny lubuszanin – premier Kazimierz Marcinkiewicz. Kamieniem w nich nie rzucę, bo problemem nie są bohaterowie infantylnego przekazu, ale jego twórcy oraz odbiorcy. Złowrogie tony „dziadersów”, nie dotrą w miejsce i do bańki filtrującej, gdzie na politykę jaką znaliśmy dotychczas, wszyscy mają „wyjebongo”.
Relację tabloidu z zakupów bielizny, którą świeżo upieczony minister z lubuskiego robił ze swoją partnerką, obejrzały setki tysiące, a odnotowały niemal wszystkie media. Podobnie jak facebookową relację z gołą nogą partnerki i zadeklarowaną gotowością do działania ze strony młodego polityka. Takich zasięgów inni mogą mu tylko pozazdrościć. Nie chcę napisać, że o jakości polityki świadczy skala przekazu – jest trochę jak z językami obcymi: można znać ich wiele, ale nie mieć nic do powiedzenia. Inna sprawa, że dziś nie zdobywa się miejsc w radach miast, sejmiku czy parlamencie, wszechstronną wiedzą, ale marketingowymi trikami, które potrafią wywołać emocje i buzz w internecie. Dotychczas polityka kojarzyła się głównie z nieuczciwości i brutalnością, teraz kojarzy się z totalnym zidioceniem.
Rozjechany został proces postrzegania rzeczywistości, a sprawy ważkie i mądre, zostały zrównane ze zdjęciem prezydenta miasta o zachodzie słońca lub parzącego kawę, albo radnego skaczącego w „reformach” prosto w śnieg. Gdyby jeszcze szedł za tym jakiś przekaz, inny niż chęć bycia jeszcze bardziej „znanym”. Obrazkowemu myśleniu odbiorców to nie przeszkadza, bo nie wymaga pogłębionej analizy, ani lektury czegoś, co byłoby intelektualnym wysiłkiem. Różnica pomiędzy treścią niską i wysoką, już dawno się zatarła. Nie dziwi więc osamotnienie byłego eksprezydenta Jędrzejczaka, który na Facebooku nawołuje do czytania filozofów Oświecenia.
Nic bardziej błędnego. Urok naszych czasów polega na prostocie. Tylko nieliczni politycy w kraju oraz regionie, mają ochotę zejść z drogi, która zbudowana jest z fajnych zdjęć, grubych bluzgów na fejsie oraz robienia z siebie głupka. Kiedy trampoliną do polityki jest celebryctwo w klubie sportowym lub cukierkowy wizerunek w internecie, nikt nie powinien się później dziwić, że ludzie głosują irracjonalnie. Politycznymi figurami bywają u nas ludzie, których poglądów nie znamy i nigdy nie poznamy, bo oni chcą być tylko fajni oraz lubiani, ale najpierw znani. W tym idiotycznym świecie, mają ku temu warunki – nie muszą pisać, udzielać wywiadów oraz prezentować opinii. Wystarczy, że będą dbać o swój wizerunek w mediach społecznościowych.
Gorzką ceną za to jest infantylizacja polityki. Potem jest narzekanie. Rewersem infantylizacji jest pozbawiona refleksji brutalizacja. Jeśli ikoną ważnego dla kobiet postulatu staje się XXXXX XXX i zdziczała liderka z obłędem w oczach, nie wróży to sprawom dobrze. Ciągłe mówienie, że winni są tylko populiści, to sprytny wytrych dla tych, którzy też chcieliby tak umieć. Tabloidowe treści i brutalne ataki, bardzo łatwo się przyswajają. Odpowiedź na pytanie, kto ma rację, zależy od intencji działań. Z jednej strony, by utrzymać się na wodzie, trzeba wiedzieć skąd wieje wiatr. Z drugiej, nie od dziś wiadomo, że podróż do właściwego miejsca, często musi przebiegać pod wiatr i pod prąd. To łamigłówka bez dobrego rozwiązania, bo u polityków hierarchia potrzeb ulega zachwianiu: zaraz po potrzebie przynależności, najważniejsze jest uznanie.
W tym kontekście trudno się dziwić Mejzie oraz tym wszystkim, którzy byli przed nim i na nim będą się wzorować. Gdyby PR-owskie sztuczki były równie ważne w przeszłości, wiele spraw, osób i miejsc, zapewne postrzegalibyśmy inaczej. Stadion żużlowy w Gorzowie nosiłby imię Jędrzejczaka, przed szpitalem w Gorzowie stałby już pomnik marszałek Polak, a w Katedrze moglibyśmy się pomodlić w kaplicy Maxa Bahra. Póki co, w Lubuskiem mamy tylko rondo Wadima Tyszkiewicza, ale przyszłość może nam przynieść również Mejzowo nad Odrą. Za sprawą politycznego PR-u życie publiczne staje się infantylne, ale coraz więcej osób ma i tak na nie… wyjebongo. Można się przynajmniej pośmiać.
Komentarze: