Dekada z Elżbietą Polak, czyli wróg czai się we własnej partii
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2020-11-28 20:09
19980
Mija 10 lat marszałkowania Elżbiety Polak. Dłużej urzędują tylko marszałkowie w Wielkopolsce, Kujawsko-Pomorskim, Pomorskim oraz Mazowieckim. Taka już jest, że jedni ją uwielbiają, inni szczerze nie znoszą. Wyniki kolejnych wyborów pokazują, że tych pierwszych jest więcej.
Dekada, to szmat czasu, jednak marszałek Polak go nie zmarnowała. Nikt nie skrobie się teraz w głowę, szukając na siłę efektów jej pracy, ponieważ jest ich aż nadto, aby natknąć się na nie dosłownie wszędzie. A wszystko w politycznych warunkach, gdzie obowiązuje zasada: tnij kłosy wysoko rosnące. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś wyrasta za wysoko, to dla politycznej higieny warto go przyciąć, a przynajmniej postraszyć taką możliwością. Politycznie urosła, ale codziennie kluczowe dla jej marszałkowskiego życia były dwie rzeczy: troska o polityczny „pokarm”, by móc dalej funkcjonować, i jak się nim nie stać dla przeciwników.
Słusznie ktoś zauważył, że polityka to nie jest świętych obcowanie. Nie inaczej było przez 10 lat marszałkowania Polak. Platforma zbudowała w Lubuskiem silną i amoralną elitę samorządowo-partyjną, której działania musiała żyrować marszałek Polak. Nie miała innego wyjścia. Groźby pozbawienia jej funkcji były żetonem, którym Sługocki, a wcześniej przewodnicząca Bukiewicz, żonglowali w partyjnym pokerze. Jej daleko idąca ufność w światłe przywództwo obecnego szefa partii, może się okazać błędem i słabością. Jest pracodawcą dla dużej liczby znanych w Gorzowie i Zielonej Górze platformersów – radnych oraz członków władz regionalnych oraz ich rodzin. W urzędzie, zarządach i radach nadzorczych spółek, partia poupychała jej ludzi zdolnych, ale też zwykłych cwaniaków.
Szklanka nie jest tylko do połowy pusta. Trzeba widzieć również pełną połowę, ponieważ na tle lubuskich polityków, marszałek Polak ma się czym pochwalić. Dla uczciwości, w kwestiach kadrowych, więcej od nietrafionych, było w tym czasie nominacji dobrych i trafionych. Można ją krytykować za wiele, ale nie da się ukryć i zaprzeczyć temu, że w jej aktywności górę bierze autentyczna miłość do regionu; nie do partii. Jeśli śpiewa pieśni regionalnych liderów, to tylko po to, aby nie wypaść z chórku. Jej bezpośredni język często irytuje, ale jest dużo lepszy niż stylistyka nieboszczki Unii Wolności, którą niektórzy dalej się posługują.
Elżbiety Polak są dwie. Jedna jest energiczną, ekspresywną i skuteczną menadżerką, która ma w sobie sporo empatii oraz ciepła. Drugą znają nieliczni – to bezwzględna perfekcjonistka, strażniczka swojego wizerunku oraz urzędnik z pamięcią słonia. Jeśli można ją za coś krytykować, to tylko dlatego, że pomiędzy tymi dwoma Elżbietami Polak jest ktoś trzeci, kto nie pomaga, nie życzy jej dobrze, ale ona musi mu ulegać. A jednak, gdyby nie jej odwaga i upór, gorzowski szpital mógłby już dzisiaj nie istnieć. Tu wiedziała, że cofnąć się nie można. Ani o jeden krok, choć wielu sypało jej piach w szprychy; także ci którym dzisiaj płaci pensje. Potrafi postawić na swoim – pozbywała się z marszałkowskich struktur ludzi niekompetentnych oraz nieuczciwych.
Jej aktywność w pandemii, pozwoliła zrozumieć w praktyce, że zarządzanie kryzysowe nie jest domeną rządu, i że sprawni samorządowcy mogą to zrobić skuteczniej niż pasywny wojewoda. W efekcie, jednym z pierwszych transportów środków ochrony osobistej w Polsce, był ten zorganizowany przez marszałek Polak. Nie musiała nic robić, a czekając aż Dajczakowi podwinie się noga, zyskałaby aplauz wielu, ale wybrała działanie – stawką w tej grze było zdrowie Lubuszan. Są na liście dziesięciolecia jej rządów grzeszki o różnym ciężarze gatunkowym, ale w żaden sposób nie przesłaniają one ogromu sukcesów – od wspierania samorządów w ramach ZIT-ów, przez rozwój kluczowych kierunków akademickich, a na istotnym dofinansowaniu jednostek służby zdrowia kończąc.
Jest matką odrodzonego winiarstwa w Lubuskiem. Tę zasługę dostrzeżemy za lata, ale już dzisiaj można oddać marszałek Polak, że jej konsekwencja była słuszna. Gorzowianie mogą mieć do niej żal o pozycję biura zamiejscowego LUM, które pełni charakter jedynie fasadowy, ale spora w tym zasługa kolejnych wicemarszałków i członków zarządu województwa z Północy. Wielu chciałoby, aby była jedynie listkiem figowym dla polityki uprawianej za kulisami, ale to się raczej nie uda. Jej ocenę zniekształcają peany partyjnych lizusów i koniunkturalistów, ale również chłosty nadaktywnych krytykantów. Tymczasem Polak zasługuje na szczere pochwały i uczciwą krytykę. W tych niespokojnych czasach, inne lekarstwa mogą być trucizną. Nawet jeśli są atrakcyjnie opakowane.
Komentarze: