Bagiński: Ekscelencje, oskarżam Was!
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2020-11-16 23:31
29282
Gdy Jan Paweł II odwiedzał gorzowską Katedrę, nie sposób było przewidzieć, że prawie ćwierć wieku później, nie tylko spłonie jej wieża, ale runie także autorytet miejscowych pasterzy. Największa po wojnie administracja kościelna w Europie, staje dziś w centrum największych skandali pedofilskich.
W centrum burzy, która zmiata z rzekomo świętej powierzchni największe figury polskiego Kościoła, znaleźli się również hierarchowie z lubuskiego, biskupi: Adam Dyczkowski, Stefan Regmunt i Edward Dajczak – dzisiaj w Koszalinie. Męczy i irytuje ich milczenie. Jeśli będą to praktykować dalej, nie będzie blizn – które się zagoją, ale otwarte rany, których nie wyleczy nawet święte krzyżmo. Na fali pedofilskich śledztw powracają sprawy, które biskupi Dyczkowski, Regmunt i Dajczak starali się zamieść pod kościelny dywan. Wszyscy mają wyjątkowo sporo za uszami, a ich konto obciążają zaniedbania lub świadome ukrywanie księży pedofili, którzy w lubuskich parafiach czuli się jak ryby w wodzie.
Nic chyba bardziej nie odsłania cynizmu i hipokryzji wspomnianych, niż brak reakcji na kolejne sygnały, listy i prośby o interwencję, które formułowały ofiary księdza pedofila Stanisława R. – dyrektora w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, a potem parafii w Witnicy. Do pedofilskich czynów dochodziło w „świętych” murach kościelnych przybytków, które na czas bezeceństwa zamieniały się w piekło na ziemi. Wszystko działo się pod okiem biskupów, którzy prawdą żonglowali jak cyrkowiec rozpalonymi pochodniami, ale z tą różnicą, że im rozsypują się w powietrzu. Nie odnotowali w kurialnych dokumentach, a także nie poinformowali watykańskich instytucji o oskarżeniach, chociaż byli o tym informowani drogą oficjalną.
Cztery lata temu poprosiłem o rozmowę z biskupem Tadeuszem Lityńskim. Już wtedy miałem sporo wiedzy i nazwisk, które budziły smutek. – Nie ma możliwości przeprowadzenia takiej rozmowy – odpowiedział ówczesny rzecznik ks. Andrzej Sapieha. Można od biedy założyć, że chciał biskupa chronić, ale z dzisiejszej perspektywy widać, że chyba mu zaszkodził. Kto wie, może listów od ofiar księży pedofili było więcej, skoro ja potrafię z marszu wymienić tyle ofiar, ile w dekanacie jest parafii. Długo oczekiwana skrucha chyba nie nastąpi; tak właśnie upada mit biskupów zielonogórsko-gorzowskich, których na oficjalnych imprezach tak bardzo lubią politycy. Sam zawdzięczam Kościołowi wiele, i wielokrotnie na tych łamach stawałem w jego obronie, ale to już koniec.
W gorzowskiej Katedrze znajdują się sarkofagi dwóch biskupów: Teodora Benscha i Wilhelma Pluty. Nie wiadomo, czy znajdą się godni i uczciwi następcy, których wierni będą chcieli widzieć gdzieś obok nich. Gorzowska Katedra była świadkiem wielu wydarzeń. Współcześnie, trzech najważniejszych: protestu przeciwników stanu wojennego w 1982 roku, gdy wokół świątyni zgromadziło się wiele tysięcy gorzowian; ingresu biskupa Józefa Michalika w trakcie którego, ostentacyjnie i na oczach Służby Bezpieczeństwa, oficjalnie zaprezentowano sztandar „Solidarności”. Była jeszcze wizyta Papieża, którego z grobu wykopuje właśnie jego były sekretarz. Kłopot w tym, że „lubuscy” biskupi kopią sobie grób nie mniejszy, niż figury formatu Gulbinowicz, Głódź, Janiak i Dziwisz.
Lubuską politykę znam jak mało kto, ale tutejszym Kościołem interesuję się od zawsze. Mamy prawo zakładać, a nawet być tego pewnymi, że skandali będzie dużo więcej. Z tą tezą idę z animuszem, bo niestety wiem więcej, niż mogę napisać. Nie bez powodu wywołuję ten temat, krzycząc: oskarżam! Można do woli uprawiać publicystykę, ale chodzi o fakty. Chodzi o coś więcej niż chwilowy news i literacką hiperbolę. Kto mnie zna, ten doskonale wie, że każdy akapit tego teksu przesiąknięty jest troską. Nie chcę, aby niektórzy odkryli to poniewczasie. Póki co, na dzisiaj żaden z biskupów na sarkofag w Katedrze nie zasługuje. Nie o biskupów tu chodzi, ale o dużo więcej. Niektóre pomniki powstały zbyt wcześnie, nawet jeśli ktoś był legendą „Solidarności”...
Komentarze: