Synowiec: Prezydent RP był w pobliżu...

Stare przysłowie mówi, że kiedy polityka puka do drzwi sportowca, to duch sportu natychmiast ucieka oknem. Do Bartka Zmarzlika nie mam pretensji, bo postawiono go w sytuacji gdzie każde rozwiązanie było złe. Odmówić spotkania – to afront dla prezydenta i policzek dla sponsora, czyli „Orlenu”. Przyjąć go, co miało miejsce – to polityczne zaszufladkowanie do grona jego zwolenników, co już za miesiąc może okazać się mocno niewygodne, bo pan prezydent pewnikiem pójdzie na emeryturę i żadnych obietnic nie spełni. 

 

W Gorzowie gdzie poparcie dla prezydenta jest śladowe ma to szczególne znaczenie. Nic więc dziwnego, że kibicom „Stali” ten gest nie bardzo przypadł do gustu. Cała wizyta wypadła  sztucznie i niewiarygodnie, bo gdzie jak gdzie, ale w Gorzowie każdy wie, że pan prezydent ma z żużlem tyle wspólnego, co ja z wrestlingiem. Krótko mówiąc – nikt nie zyskał, a wizerunkowo stracił tylko Zmarzlik. Ale trzeba się pocieszyć, że mogło być gorzej, bo pan prezydent mógł zechcieć obejrzeć w Gorzowie mecz ligowy „Stali”, a tu tradycja jest fatalna. 

 

W przeszłości tylko raz późniejszy prezydent chciał obejrzeć mecz ligowy, ale skończyło się to katastrofą, bowiem mecz „Stali” z „Unią” Leszno został przerwany po kilku biegach, a walkower przyznano „Unii”. Wniosek z tego taki – niech się polityka trzyma z daleka od sportu, bo jest z natury brudna i nie ucierpi, ale sport się utytła.

Komentarze: