Bagiński: Róbmy swoje!
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2020-04-13 16:11
40712
Lubuskie jest regionem z najmniejszą liczbą zakażeń. Optymizm więdnie, gdy posłucha się wojewody. Jak nisko trzeba wyceniać inteligencję Lubuszan, by swoją własną nieudolność przykrywać atakiem na tych, którzy robią więcej i lepiej.
Wirus spadł na nas znienacka, a do wojewody Dajczaka już się przyzwyczailiśmy. Słuchaniu jego rubasznych komentarzy towarzyszą duszności podobne do objawów wirusa, ale test istnieje od dawna: jeśli ktoś uważa, że w jego wypowiedziach jest choć trochę troski o region, znaczy to nie mniej i nie więcej, że jest już zakażony. Ilustracją groteskowej próżności tego PiS-owskiego aparatczyka jest przedświąteczna tyrada w reżimowym radiu.
Wojewoda z twarzą niezmąconą myśleniem, rzucił marszałek wprost: wszystko, co robi w sprawie wsparcia szpitali w walce z koronawirusem, ma konsultować z jego służbami. Na szczęście dotychczas nie konsultowała. Pewnie dlatego za ponad pięć milionów złotych zorganizowała transport kilkudziesięciu ton odzieży ochronnej, masek, rękawic oraz innych niezbędnych środków ochrony osobistej, której rząd wojewody Dajczaka zorganizować nie potrafił.
Ten ostatni zagrał partyturą rozpisaną na PiS-owską nutę: „Pani marszałek nie ratuje lubuskich szpitali. Nie używa pieniędzy samorządu, ale środki unijne”. Zapomniał, że herbata od samego mieszania nie stanie się słodsza. Mimo tego, hurraoptymizm kwitnie i ma się lepiej niż przed wirusem. „Rząd działa i wszystkie szpitale mają niezbędny sprzęt” – ogłosił wojewoda.
Zdaje się więc, że jest człowiekiem, którego postawiono na stanowisku, które ewidentnie go przerasta, i w centrum kryzysu, którego mechanizmów do końca nie rozumie. Atakując marszałek województwa, bo była aktywna i skuteczna, potwierdził, że nie potrafi odróżnić spraw zasadniczych od błahych, priorytetowych od drugorzędnych, a w dodatku generuje jedynie chaos.
„Róbmy swoje” – intonował trzy dekady temu Wojciech Młynarski. W szybkiej interpretacji znaczyło to tyle, aby ignorować władzę i jej głupich przedstawicieli. Skupić się na tym, co da się zrobić niejako obok tej władzy. Nie inaczej postanowiła marszałek Elżbieta Polak, gdy antykoronawirusowa propaganda zaczęła się rozmijać z rzeczywistością w lubuskich szpitalach.
Jeszcze na początku epidemii można było wszystko interpretować jako rządowe-opozycyjne przeciąganie liny, gdzie każdy szuka dziury w całym i wzajemnie się oskarża. Jest inaczej. Pięcioletnie rządy PiS-u przyzwyczaiły nas do tego, że gwiazd umysłu w tym gronie nie uświadczymy, ale dlaczego musimy oglądać postacie marne, które rozumem gospodarują oszczędniej, niż prezydent Duda niezależnością. Trudne chwile wymagają wybitnych polityków, ale tych jest w lubuskim PiS-ie jak na lekarstwo.
Pisząc to wracam myślami do punktu, gdzie zatrzymał się kadr z momentem, gdy Dajczaka poznałem osobiście. On był wtedy dosłownie nikim. Gość w średnim wieku i mniej więcej takiej samej inteligencji, nie był jeszcze politykiem, lecz jedynie bratem biskupa. Dzisiaj wiele się nie zmieniło, oprócz wieku oraz faktu, że pełni funkcję na której jest zagrożeniem dla innych.
Kreowana przez wojewodę propaganda jest wydajna: nie tylko miesza ludziom w głowie i przeszkadza aktywnym, ale potrafi też wykreować alternatywną rzeczywistość. Wojewoda Dajczak nie uderza w marszałek Polak, ale w lustro, w którym widać jego „aktywność”. Cudzysłów nie jest tu bez znaczenia. My po prostu róbmy swoje.
Komentarze: