przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Bagiński: Kto chce zyskać na zarazie?

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2020-04-02 21:56
34503

Nikt nie powinien mieć złudzeń, że cyniczną grę zarazą w obliczu wyborów prezydenckich uprawiają wszystkie strony sceny politycznej. Robakiem, który zżera politykę jest tak zwana bieżączka i filozofia „po nas choćby potop”. Koronawirus postawił polityków w sytuacji, której nie przewidział wcześniej nikt.

Właśnie odebrałem nowy dowód z warstwą elektroniczną i założyłem sobie profil zaufany. Ilustracją groteskowości sytuacji jest pomysł przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej w czasach, gdy ta forma komunikacji przechodzi właśnie do lamusa. Stary sposób myślenia o nowej sytuacji, potwierdza wszystkie najgorsze wyobrażenia o biedajakości polskich polityków. Oni nie rozumieją, że już nigdy nie będzie tak jak było.
 
Przywracanie pozycji polskim listonoszom jest zdecydowanie mniej groźne niż to, czego rządzący chcą nas pozbawić. Nawoływanie do przestrzegania dyscypliny kwarantanny i jednoczesne brnięcie do wyborów, jest niepoważne i po prostu śmieszne. Z drugiej strony, podnoszony przez opozycję hałas i nadawanie tej sprawie najważniejszej rangi dzisiaj, przypomina krzyki z początku rządów „dobrej zmiany”. Wybory najpewniej się nie odbędą, ale przeciętny wyborca już dzisiaj dostaje sygnał: „Ja tracę pracę, upada mi biznes, a dla nich najważniejsze są wybory”.
 
Nie wie tego jasnowidz Jackowski z Człuchowa, a tym bardziej mniej zdolny Bagiński, jakie będą nastroje za sześć tygodni. Sytuacja jest wyjątkowa: wszystko stało się dziwne i nieprzewidywalne. Pewne jest, że wirus pozbawił ludzi satysfakcji, iż wiedzą i mogą wszystko. Niestety, zdejmując koronę z naszej pewności siebie, politykom odebrał rozum. 
 
Może trudno w to uwierzyć, ale to nie jest tak, że po jednej stronie mamy zły PiS z Kaczyńskim, a po drugiej zatroskanych o nasze zdrowie opozycjonistów z Platformy Obywatelskiej, SLD, PSL i Konfederacji. Miał rację kanclerz Bismarck, że ludzie nie powinni wiedzieć jak się robi kiełbasę i politykę, bo nie wygląda to fajnie. A wygląda tak. Wszyscy uczestnicy sporu o termin wyborów prezydenckich, chociaż nikt tego nie powie oficjalnie, kombinują na lewo i prawo, komu lepiej się one przysłużą. A przynajmniej gadanie o nich, bo wyborcy są tu mało ważni i obrazuje to pomysł z listonoszami.
 
Platforma chciałaby przesunięcia wyborów, bo udający prezydenta Andrzej Duda w obliczu kryzysu zaczął zyskiwać w sondażach, a Małgorzata Kidawa-Błońska notuje wpadkę za wpadką. Reszta działa zgodnie ze starą zasadą: „Dopóki lwy się biją, ciastko zjem ja – powiedziała lisica”. Prawda jest taka, że w obliczu zarazy i jej konsekwencji dla gospodarki, hasła opozycji o sądach oraz słusznie nagłaśniane patologie „dobrej zmiany”, nagle straciły na znaczeniu. Wiarygodność stracił również ich liczny fun club, który tworzyli niektórzy sędziowie i aktywiści. Nie znaczy to jednak, że wybory w maju są pomysłem dobrym, ale prezydent z tym poziomem IQ raczej tego nie rozumie. W tym trudnym czasie kraj będzie potrzebował przywództwa, a może dostać prezydenta z koperty.
 
Filmowy „Adrian” mógłby mieć szansę nabrać powagi i prezydenckiego sznytu, ale takie ofermy tego nie zrozumieją. Największy kłopot w tym, że najlepszą ilustracją koronawirusowej solidarności z tracącymi pracę i wieloletnie biznesy, jest radość emerytów z trzynastej emerytury. Nie wiem o kim to świadczy źle – o politykach, czy wyborach? Emerytury oddać nie mogą, ale jest w tej sytuacji szczelina, przez którą może się prześlizgnąć rozsądek: emeryturę wziąć mogą, ale na wybory iść nie muszą. I tyle będzie dobrego.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x