Bagiński: GW w świecie po koronawirusie...
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2020-03-18 21:42
35695
Koronawirus na naszych oczach przewraca do góry nogami wizje przyszłości o których rozmawialiśmy jeszcze miesiąc temu. Konsekwencje zmian ogólnopolskich będą bolesną lekcją, ale trudno o cokolwiek winić prezydenta miasta. Poza tym, przy odrobinie intelektualnego sprytu można z tej cytryny przygotować dobrą lemoniadę.
Nie chciałbym być w skórze prezydenta Wójcickiego i niech nie zazdroszczą mu tego inni. Pozytywów jest tyle, co ludzi w tramwaju na Wieprzyce w godzinach na Anioł Pański. Zero, bo nie ma tramwajów i nie tylko o tej porze. W podobnej sytuacji był tylko Tadeusz Jędrzejczak, gdy w latach dziewięćdziesiątych padał gorzowski przemysł. Nie wiem czy dzisiaj jest gorzej, ale z pewnością inaczej.
Palce jednej ręki wystarczą do policzenia obszarów na które koronawirus nie będzie miał wpływu nad Wartą. Prezydent będzie się musiał zmierzyć z realiami pokoronawirusowymi, a te dla miasta o wielkości i potencjale Gorzowa, wcale nie są dobre. Lokalni przedsiębiorcy ledwo zipią z powodu przeciągających się remontów, a teraz będą się musieli zmierzyć z konsekwencjami kwarantanny i spowolnienia gospodarczego. Wsparcie rządu to jedno, ale bez empatii i wsparcia władz lokalnych, oni nie dadzą rady.
Scenariusz staje się szary jak deficytowy papier toaletowy, gdy uświadomimy sobie, że nadzieje wiązane z terenami przy Myśliborskiej i Dobrej najprawdopodobniej zostaną odłożone w czasie lub nigdy się nie ziszczą. Taka może być cena gospodarczego spowolnienia, bo niepewność staje się często pewnością.
Jest szansa, że zbyt mocno wchodzę w rolę Kasandry. Widzę jedynie las, ale nie widzę pojedynczych drzew, albo odwrotnie: opinię tworzę na podstawie drzewa, tracąc z oczu cały las. Dobra rada jest taka, by nie poddawać się psychozie mediów. Jest przecież i taka opcja, że to co się stało w Chinach, uświadomiło wielu korporacjom, że wynoszenie na biznesowe ołtarze tylko jednego regionu świata może być bardzo ryzykowne. Taka kalkulacja nie jest bez sensu i podobne myślenie dostrzegam wśród wielu moich biznesowych partnerów na świecie.
Co to oznacza dla Gorzowa? Być może sporą szansę, ale pod jednym warunkiem: trzeba kuć żelazo póki gorące, a nie szukać kolejnej dziury w pokoronawirusowym durszlaku.
Pierwsza i najważniejsza refleksja powinna dotyczyć budowanego właśnie Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu. Koncepcje sprzed miesięcy właśnie się dezaktualizują i nikomu już się nie przydadzą. To czas i moment na wymyślenie zawartości merytorycznej CEZiB-u od nowa. Jeśli ta placówka ma być czymś więcej niż fajnym budynkiem w centrum miasta, to należy w niej uczyć tego co okazało się kluczowe w ostatnich dniach: nowych technologii.
Nie inaczej w przypadku Akademii Jakuba z Paradyża. Tu problem jest głębszy, bo wiedza na temat świata nowych technologii jest wśród studentów dużo większa od ich wykładowców. Ich świat już od wielu lat jest online, ale wykładowcy dalej wolą PowerPointa. Tak nie pojedziemy dalej. Mamy apetyt na coś wyjątkowego. Zazdrościmy Zielonej Górze wydziału lekarskiego, prawnego i pielęgniarstwa. Wydaje się, że za kilka tygodni wszyscy znajdą się w punkcie zero. Postawmy na kierunki inne niż elektromonter, mechanik czy technik budownictwa. Przecież przyszłością będzie wszystko, co można dołączyć do zbioru pt. Telemedycyna. Nie inwestujmy w uczelnię produkującą magistrów, którzy nie rozumieją świata nowych technologii. Zamiast kupować mieszkania staruszkom z tytułami naukowymi z filologii polskiej, lepiej dać je informatycznym wyjadaczom.
Wajcha została przestawiona, pistolet dał sygnał do startu, ale nie wszyscy wiedzą co jest metą. Świat właśnie przyśpieszył, a z wagoników wypadną propagatorzy anachronizmu i tego co było. Autentycznie Gorzów nie jest bez szans.
Komentarze: