Bagiński: Gorzów „+” czy „–”?
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2019-10-18 20:09
43474
W ocenie spraw miasta mam jak Odyseusz – przykuwał się do masztu, aby nie ulec śpiewowi Syren. Ja próbuję bronić się przed skrajnymi krytykami Ratusza oraz jego interesownymi pochlebcami.
Żyjemy nad Wartą w czasach, co się zowie, bardzo ciekawych. Ostatnio na czasie jest narzekanie na to, że władze miasta chcą ograniczyć liczbę miejsc parkingowych. O tym za chwilę. Są też, od wyboru do koloru, inne powody do narzekania. Serwisy lokalnego radia to głównie zapis karty chorobowej miejskich inwestycji, ale wcale nie jest tak źle. Oczywiście, nie zamierzam szukać wizji i drogowskazów tam, gdzie gołym okiem widać, że króluje przypadek o znamionach bałaganu i nieodpowiedzialności. Ale po kolei.
Cieszą kolejne już stypendia dla szczególnie uzdolnionych „zawodowców”, ale łza kręci się w oku na myśl o tym, że do dziś nie wydarzyło się nic z obiektem, który miał w przyszłości promieniować daleko poza subregion gorzowski. Ten zmarnowany czas przy Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu, a może zmarnowana szansa w ogóle, nabierze kiedyś mocy skazującego wyroku. Nie tylko dla prezydenta, miejskich rajców i urzędników, ale również dla parlamentarzystów oraz radnych wojewódzkich. Przez chwilę cieszyłem się również z udawanej troski Sebastiana Pieńkowskiego o finansowanie Filharmonii Gorzowskiej, ale tylko do czasu aż przegrał wybory i uświadomiłem sobie, że choć „Złoty Pociąg” z Gorzowa nie odjedzie, to podobnie jak CEZiB będzie rdzewiał w zajezdni.
Nie chcę głosić jedynie wizji kasandrycznych, bo byłaby to mocno przerysowana opinia. Łatwo sprawdzić, że oprócz inwestycyjnego bałaganu, dzieje się wiele dobrego. Absolutnym hitem jest ścieżka wzdłuż Warty jako przedłużenie bulwaru. Nie upłynie w rzece dużo wody, a będzie to jedna z największych atrakcji Gorzowa. Podobnie jak trasa spacerowa oraz place zabaw wzdłuż Kłodawki. Wszystko wpisuje się w koncepcję miasta idealnego dla seniorów, takiej senioralnej stolicy Polski. Nie „trupiarni”, jak obśmiewają tę koncepcję złośliwcy, lecz niewielkiego miasta ze świetną infrastrukturą: od rekreacyjnej, przez kulturalną i logistyczną, a na tej rehabilitacyjnej kończąc. Czas to kiedyś powiedzieć wprost: innowacyjnych inwestycji tu nie będzie, a miastem prawdziwie akademickim też nie będziemy.
W tym ostatnim scenariusz zawsze jest taki sam: konflikt pomiędzy AJP a AWF. Każda ze stron odwołuje się do swojego dorobku naukowego oraz zasobów kadrowych. Tajemnicą poliszynela jest to, że w konflikcie problemem jest rektor Elżbieta Skorupska-Raczyńska. Mniej lub bardziej oficjalnie mówią o tym wszyscy, włącznie z kadrą naukową. Ten przekaz: że gdyby nie jej ambicje, kwestia integracji dwóch uczelni byłaby już zakończona, znają również lokalni politycy. Nawiasem mówiąc, gdyby prezydent Wójcicki miał przysłowiowe „jaja”, to po krótkiej rozmowie z kierownictwem obu uczelni, decyzje zapadłyby szybko.
I dochodzimy do problemu, którym zanudzam od dawna. Miasto zżera wszechobecna interesowność. Jeśli najbliższy przetarg na prowadzenie punktu nieodpłatnej pomocy prawnej znów wygra prywatna fundacja pewnej radnej, będzie to skandal. Tak, są radni, którzy w niektórych obszarach mają dla Gorzowa zasługi nie mniejsze, niż odpowiedzialny za tutejsze bezeceństwa Armii Czerwonej rosyjski pułkownik Josif Dragun. Przykład pierwszy z brzegu. Przegoniona stąd przez mniej utalentowaną radną, utalentowana dyrygentka Monika Wolińska, jest do dzisiaj pierwszą polską dyrygentką, która dyrygowała w nowojorskiej Carnegie Hall. Sympatią w mieście cieszy się ta mniej utalentowana.
Na szczęście nie wszyscy tylko pozują na zaangażowanych. Są wyjątki. Marta Bejnar-Bejnarowicz ze swoimi dyżurami, megaaktywne i zaangażowane Anna Kozak oraz Paulina Szymotowicz, czy wydający niemałe kwoty z własnej kieszeni na przedsięwzięcia miejskie Jerzy Synowiec. Reszta udaje. Bywa, że wyobrażam sobie moich zaprzyjaźnionych przedsiębiorców w roli lokalnych polityków. Nigdy, albo prawie nigdy, nie potrafię sobie wyobrazić bliskich mi polityków, którzy samodzielnie i bez „lewarowania” daliby sobie radę w prawdziwym biznesie. Ponieważ więcej niż połowę radnych nie interesuje nic, albo tylko to, co da się ładnie sfotografować na profil społecznościowy. Ważnych tematów nie podnoszą. Dlaczego? Bo butelkomaty, żywe przystanki, ławeczki i tym podobne pomysły...
I na koniec te parkingi w centrum. Wywołują sporo emocji, bo urzędnicy planują czasowo ograniczyć parkowanie i ograniczyć ruch. Nie ma w tym nic złego, bo to pierwszy od dawna sygnał, że próbuje się niektóre procesy testować przed ich ostateczną implementacją, a nie na hurra.
Komentarze: