przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Antyukraiński nacjonalizm. W GW już go mamy!

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2019-08-15 23:10
44503

Nie wiadomo, czy to wilk wywołany z lasu, wypuszczony z butelki dżin, czy coś poważniejszego, ot choćby otwarta Puszka Pandory z antyukraińskim nacjonalizmem w tle.

Gorzowska policja poinformowała o kolejnym już bandyckim incydencie z udziałem Polaków i Ukraińców. Tym razem czwórka gorzowian pobiła trójkę imigrantów zza wschodniej granicy. To kolejny odcinek z cyklu opowieści grozy, gdzie Gorzów wystawia sobie świadectwo miasta zaściankowego. Rzut oka na ostatnie miesiące. Bardzo możliwe, że jesteśmy świadkami czegoś niepokojącego. W relacjach pomiędzy Polakami i Ukraińcami nad Wartą zaczyna się jazda bez trzymanki: pobicia, napady i wreszcie zgony. Ten scenariusz pachnie koszmarem i wygląda jak czarna seria.
 
Sęk w tym, że nie ma dymu bez ognia. Sekwencja zdarzeń jest istotna, a zaczęło się niewinnie. Najpierw były głupowate oskarżenia właścicieli sklepu „Ukrainoczka”, że promują barwy banderowców, później coraz śmielsze tolerowanie chamskich komentarzy na internetowych forach, a teraz nikomu nie przeszkadza nawoływanie do rewanżyzmu za ten lub inny incydent. Można oczywiście się podśmiechiwać i pukać w czoło, ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasła: Gorzów i Ukraińcy, aby przekonać się, że problem jest i to duży, choć wszyscy udają, że go nie ma. Przyjęło się uważać, że problemem są Ukraińcy, ale każdy kto przybył do Gorzowa z zewnątrz wie, że jest trochę inaczej. Gorzowianie, mimo wciąż obowiązującej nazwy „Przystań” w marce miasta, niezbyt lubią przybyszów. 
 
Pożal się Boże politycy gorzowscy problemu unikają od dawna, najczęściej klucząc i owijając temat w przysłowiową bawełnę, aby czasem nie podpaść jednej ze stron. Naiwnością byłoby wierzyć, że poza ogólnymi stwierdzeniami stać ich na cokolwiek więcej, niż ogólne regułki. Lansowane uporczywie hasło „Jestem stąd” zaczyna zbierać żniwo, a wśród młodszego pokolenia mieszkańców odzywa się atawizm, charakterystyczny dla mózgu gadów: swój lub obcy, atakuj albo uciekaj, bądź cicho czy wreszcie krzycz. Nie dziwmy się potem, że mętna fala nacjonalizmu podmywa wizerunek miasta.
 
Miasto, które jak kania dżdżu potrzebuje świeżej krwi: z Polski i Ukrainy, bez różnicy. Ludzi chcących tu mieszkać i tworzyć. Szczytem możliwości Gorzowa w procesie wspierania Ukraińców w nad Wartą jest kilku zdaniowa zakładka na stronach internetowych, która w języku ukraińskim odsyła do Punktu Konsultacyjnego. To raczej zagrywka, by nie zrobić nic, ale mieć alibi na na wypadek oskarżeń o bezczynność. Zresztą, dla niektórych i tego było za dużo, bo narodowcy z biura posła od procentów przyszli pod Ratusz i nakrzyczeli na prezydenta, że nie chce uczyć Ukraińców języka polskiego. 
 
Wielki szacunek dla gorzowskiej Policji, która zdaje się być o wiele bardziej rozsądna niż politycy – nie pozostawia marginesu na interpretacje i działa bardzo stanowczo. Kłopot w tym, że to politycy i samorządowcy chodzą do mediów, a niektórzy są nawet słuchani. Kiedy słuchają tych, którzy powinni trzymać gębę na kłódkę, emocje falują im jak w rollercoasterze, a stąd niedaleko do kolejnych wydarzeń, które miastu chluby nie przynoszą.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x