przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Bagiński: Władeczek szkodzi, bardzo szkodzi

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2019-05-15 20:56
60311

Trudno skleić wszystkie hipotezy na temat awantury w żużlowej „Stali”, lecz jedno jest pewne: stowarzyszenie kibiców zdecydowało się uderzyć w prezesa Zmorę właśnie wtedy, gdy on potrzebował największego wsparcia.

Jest coś interesującego w fakcie, że nikt do końca nie wiedział o co chodzi, chociaż wszyscy domyślali się, że nie o sport. Tajemnicą poliszynela jest to, że kibicowską burzę wywołały tak zwane „siły trzecie”, a klub znalazł się na stole, przy którym siedzieli wygłodniali polityczni szulerzy. Wielu z nich w roli przyszłego prezesa widziało już Ireneusza Madeja, a argumentem nie do odrzucenia miałoby być wejście w roli sponsora jednej ze spółek Skarbu Państwa. Tę brawurową hipotezę nieoficjalnie potwierdzają wszyscy, którzy „Stal Gorzów” znają od podszewki.
 
Należy wątpić czy porozumienie klubu i kibiców zapędzi dżina ponownie do butelki. Zamieszanie wokół Zmory pokazało pewną regułę ogólniejszą, która w mieście nad Wartą jest wśród elit dyscypliną bardziej popularną niż sam żużel. Jeśli ktoś wyrasta ponad poziom albo w mieście jest coś dobrze funkcjonującego, to należy to przejąć lub zniszczyć. Poza dyskusją prezes Zmora jest dla klubu, a nawet miasta i regionu, wartością dodaną. Można mu zarzucić sporo, ale nie można odmówić, że jest menadżerem klasy ogólnopolskiej. Tego samego od lat nie można powiedzieć o tych, którzy burzę wokół niego rozpętali, co powoduje, że na usta cisną się słowa z filmu Kariera Nikosia Dyzmy: „Władeczek szkodzi, bardzo szkodzi”. 
 
Poszukując drogowskazów, gdzie powiew szaleństwa z postulatem odejścia Zmory miał swój początek, warto zajrzeć do budynku Powiatu Gorzowskiego i połączyć te same kropki, które wtajemniczeni widzieli na zapleczu także teraz. „Qui bono, qui prodest”, czyli czyja korzyść tego sprawka, a trudno uwierzyć w to, że hołubieni przez władze „Stali” młodzieżowcy ze stowarzyszenia kibiców, mieli jakikolwiek interes w przesunięciu figury Zmory poza klubową szachownicę. 
 
Interes, ale nie sportowy, miały środowiska polityczne, bo w  mieście takim jak Gorzów, klub to doskonała trampolina do promocji i na ołtarz chwały wyniesie każdego. Ktoś powie, że wszystko co powyżej jest jak ryż „Uncle Ben’s” i nie klei się. Optyka zmienia się, gdy spojrzymy na koalicję PO i PiS w powiecie. Dla niektórych możliwe jest dosłownie wszystko. Chcąc obalić tę tezę, można powołać się na coś, co nie istnieje, a więc przyzwoitość eksprezesa i senatora pełną gębą. Takie ćwiczenie skazane jest jednak na porażkę i skończy się karykaturalnie, bo jest tak samo prawdziwe jak to, że w dniu narodzin w „czepku urodzonego” ptaki mówiły ludzkim głosem. 
 
Strach myśleć, co by się stało, gdyby młodzi kibice nie dali się przekonać, że byli tylko narzędziem w rękach „niewidzialnych”. Sęk w tym, że tym ostatnim dobro miasta, klubu czy sportu, leży na sercu do momentu, gdy ich ręka leży na kluczu do sejfu danej organizacji, klubu lub urzędu. Dzisiejsze porozumienie na chwilę pożar ugasiło, ale to nie kończy sprawy. Nie wszyscy oglądają „Grę o tron” i nie do wszystkich dociera zdanie: „Pomogłeś mi zdobyć tron, pomóż mi go utrzymać”. Wolą tronu pozbawić, usadawiając na nim kogoś innego, ale otrzymując w zamian koncesje w innych obszarach.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x