przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Gorzowowi zagrażają sami gorzowianie

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2019-03-03 13:13
64244

Jak nazwać stan lub sytuację, w której znajduje się obecnie Gorzów? Pikantne jest to, że niewielu w ogóle się nad tym zastanawia...

Gdyby spojrzeć z boku, to dzieje się najwięcej od drugiej wojny światowej: nowe tory, nowe drogi i wszechobecne przekopy. Z drugiej strony, nie wiadomo, czego leje się w mieście więcej: betonu i asfaltu, czy bajeru. Wśród lokalnych polityków, tylko ego przybiera na wadze. Skłonność do myślenia o mieście w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja, przeżywa poważną anoreksję.
 
W lokalnych mediach łatwiej zaistnieć dzięki tematom bieżącym, takim które emocjonują i nie wymagają głębszych przemyśleń: spór o stację paliw, protest przeciw wycince drzew, dotacje dla klubów sportowych czy przeniesienie tej lub innej szkoły. 
 
Prezydent Wójcicki obiecał u progu swoich rządów, że Gorzów będzie taką samą gminą jak inne, tylko trochę większą. Wszyscy się uśmiechali i nie brali tych słów na serio, aż do teraz, gdy gorzowianie zazdroszczą wizjonerstwa Tyszkiewiczowi z Nowej Soli, Bartczakowi z Gubina czy Cebuli z Krosna Odrzańskiego. 
 
Gorzowianie lubią rozprawiać o tym, jak bardzo ich miasto traci na znaczeniu, a inne zyskują. I tylko tyle, bo od dawna nad Wartą nie powstała chociaż namiastka wizji na miarę tych, które posiadał Kazimierz Marcinkiewicz – lobbując i powołując do istnienia PWSZ, Jerzy Korolewicz – faktyczny twórca K-SSSE, czy Tadeusz Jędrzejczak – upierający się przy budowie zachodniej obwodnicy Gorzowa, bez której nie byłoby dzisiejszej S-3. 
 
Oczywiście takich wizjonerskich projektów zrealizowano w mieście więcej, ale te trzy były strategiczne. Nawiasem mówiąc, to bardzo smutne, że dzisiejsza Akademia Jakuba z Paradyża mocno odbiega od roli i funkcji jaką miała pełnić. Istnieje sama dla siebie, w mniejszym stopniu dla miasta i jego społeczności.
 
Mogłoby się wydawać, że jedynym własnym pomysłem Wójcickiego jest północna obwodnica Gorzowa, ale i to nie jest pomysł ani nowy, ani autorstwa ekswójta Deszczna. Jako pierwszy zgłosił go dwie dekady temu eksprezydent Henryk M. Woźniak, a potem podłapał starosta Józef Kruczkowski. Z braku swoich pomysłów, odgrzał go ostatnimi czasy obecny włodarz, a przyklasnął mu chór klakierów. Zamiast go analizować, lepiej zadać pytanie, przez czyje działki obwodnica będzie przebiegała? Powtórzę: warto sprawdzić przez czyje działki będzie przebiegała obwodnica i kto za nią chodzi. Tyle na teraz.
 
Problemem miasta nie jest brak możliwości i potencjału, chociaż ten ludzki oraz intelektualny mocno wyparował. Jak ktoś nie wierzy, niech włączy sesje Rady Miasta online. Chociaż dobre już było, to ostatnie dwadzieścia lat to ilustracja tego, że kilku debeściaków z fantazją i pomysłami, może całkiem sporo. PWSZ powstał od zera, a nie jak Uniwersytet Zielonogórski z połączenia WSP i WSI. K-SSSE zazdroszczą nam na Południu do dzisiaj. Miasto zyskało dwa piękne mosty, wszędzie podziwiane bulwary nadwarciańskie, „Słowiankę”, stadion żużlowy i Filharmonię Gorzowską. Dorzućmy do tego, że Zawarcie nie jest już gorzowskim Brooklynem, a Kwadratowi bliżej do barcelońskiego Placa Reial, niż pijalni piwa pod chmurką. 
 
Miałem ostatnio sen. Śniło mi się, że przy jednym stole zasiedli wszyscy kochający miasto nad Wartą. Obrady prowadził filantrop Jerzy Synowiec, wykład o kierunkach rozwoju miasta wygłosił przedsiębiorca Jacek Bachalski, a dyskusję wspólnie moderował obecny i czterech poprzednich prezydentów: Gorywoda, Woźniak, Andrzejczak i Jędrzejczak. Widziałem tam również ludzi z wizją miasta: od Musiałowicza i Bejnar-Bejnarowicz, przez Pieńkowskiego, Miczał, Kazimierczaka, Sejwę, Ochwat, a na Radzińskim, Domaradzkim, Wojciechowskiej i Michale Obiegło, a także wielu innych, kończąc. 
 
Szybko się jednak obudziłem i doszło do mnie, że byli prezydenci drą ze sobą koty, wizje Bachalskiego to jednak kilka poziomów wyżej, a pozostali nie w każdej konfiguracji są w stanie usiąść ze sobą do stołu. Szkoda. Kiedyś trendy myślenia o mieście przez lokalnych polityków spływały na niższe poziomy, dzisiaj już nic nie spływa, bo to pustynia. Można sparafrazować profesora Bartoszewskiego, że Gorzowowi nie zagraża nic z zewnątrz, ale sami gorzowianie.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x