Synowiec: gruba seria źle pomyślanych
KOMENTARZE
Jerzy Synowiec
2019-02-02 14:24
79903
Jerzy Synowiec
Wydarzenia, które poruszają ostatnio opinię publiczna w Gorzowie gonią jedno za drugim. Napiszę o kilku z nich. Pierwsze – to propozycja dwóch znanych gorzowian, aby jedną z ulic w naszym mieście nazwać imieniem tragicznie zmarłego prezydenta Gdańska – Pawła Adamowicza.
Moim zdaniem to propozycja emocjonalna i nieprzemyślana. Nic więc dziwnego, że gorzowianie ogromną większością opowiadają się przeciwko tej inicjatywie. To jeszcze nie ten czas i chyba nie to miejsce, aby pomysł skutecznie zrealizować. Wprawdzie w bratniej Zielonej Górze powstało rondo żyjącego i mającego się świetnie żużlowca Andrzeja Huszczy, ale to inicjatywa wyjątkowo niepoważna i nie może być wzorem dla gorzowian. Dajmy czasowi czas, jak mawiał poeta, a potem rozważajmy pomnikowe inicjatywy.
Kolejną emocjonalną i wręcz śmieszną akcją, choć prowadzoną przy zachowaniu poważnych min miejskich urzędników jest akcja upamiętniania nosorożca, którego szkielet odkryto przy jakichś pracach ziemnych. Ostatnio przedstawicielka magistratu proponowała radnym miejskim zbudowanie na tym znalezisku marki miasta. Szkielet ma już nawet swoje imię – Stefania. Myślę, że jest to pomysł zaściankowy. Szkieletów dawno padłych zwierząt mamy w Polsce dostatek. Na naszym nosorożcu możemy zbudować markę miasta tylko wtedy, kiedy miejscowi naukowcy dowiodą, że my gorzowianie pochodzimy nie od małpy, ale że to nosorożyca Stefania jest naszym protoplastą.
Szczególne zainteresowanie wszystkich budzą miejskie dotacje na sport wyczynowy. Tak jest co roku, ale teraz wyraźnie widać, jak szanuje się jednych, a pomiata drugimi. Dotacje co roku są mniejsze, ale nie dla wybranych: żużel (milion), damska koszykówka (osiemset tysięcy) oraz piłka ręczna (czterysta tysięcy) otrzymują dużo, może nawet zbyt dużo, a dwa kluby piłkarskie nie otrzymują praktycznie nic. Otóż bowiem trzecioligowcy z Warty i Stilonu (kibiców mają więcej niż koszykarki i piłkarze ręczni) otrzymali po 150 tysięcy złotych na cały rok, z czego za korzystanie z obiektów muszą zwrócić miastu niemal tyle samo. Oba kluby szkolą po kilkuset zawodników (Stal nie szkoli nikogo, bo tym zajmuje się GUKS Wawrów), a na mecze jeżdżą po kilkaset kilometrów w jedną stronę (Śląsk i Opolszczyzna).
Mówię więc wam, którzy decydowaliście o takim podziale pieniędzy – brzydko się panowie bawicie. Szykujecie poważny konflikt pomiędzy kibicami Stali (pupilkami władzy), a kibicami Stilonu i Warty (dzieci gorszego Boga). Czy liczycie na to, że kluby piłkarskie wyciągną nogi w myśl zasady: „wśród najlepszych przyjaciół psy zająca zjadły”? Naprawcie ten błąd, zwiększcie dotacje zanim będzie za późno.
Komentarze: