Surowiec: Nie da się, czy też nie chcą?
KOMENTARZE
Robert Surowiec
2018-07-20 11:51
62726
Koalicja PiS i Jacka Wójcickiego torpeduje proponowane przeze mnie wprowadzenie darmowej komunikacji miejskiej dla gorzowskich uczniów. Dlaczego? Ponieważ „nie da się”... Miasta nie stać, czy też może wystarczającym argumentem jest to, że to nie ich pomysł?
TVP Info podaje: „Od nowego roku szkolnego poznańscy uczniowie, którzy nie ukończyli 15. roku życia, będą korzystać z darmowych przejazdów komunikacją miejską. Decyzję w tej sprawie podjęli Radni Miasta Poznania”. To informacja z 05.02.2018r. W Dzienniku Bałtyckim taka oto wiadomość: „Bezpłatna komunikacja miejska dla uczniów z Gdańska! Dzieci i młodzież w wieku szkolnym od 1.07.2018 r. będą jeździć po mieście za darmo”. To może Wrocław: „Radni przegłosowali uchwałę w sprawie ustalenia cen za usługi przewozowe. Na 53. sesji Rady Miejskiej jednogłośnie zadecydowali, że od 1 września dzieci i młodzież ucząca się do 21. roku życia będzie podróżowała po Wrocławiu za darmo”. Czy jest potrzeba wymieniać dalej? Czyli jednak jest to możliwe!
To może nas nie stać? Może jesteśmy miastem zbyt biednym, żeby fundować takie „prezenty” swoim mieszkańcom? Takie myślenie jest błędne. Może powinniśmy patrzeć na ten pomysł, jak na inwestycję? Wiem, pani Skarbnik od Wójcickiego powie mi zaraz, że inwestycje, to w środki trwałe i inwestycją jest np. zakup budynku przemysłówki, a nie fundowanie biletów.
Ja, jako przedsiębiorca i menadżer patrzę na to nieco inaczej. Inwestycja to wydatek poniesiony dziś, który ma nam przynieść korzyści w przyszłości. W Poznaniu koszty darmowej komunikacji dla uczniów szacowane są na ok. 2,5 mln zł rocznie. W Poznaniu, gdzie według danych Zarządu Transportu Miejskiego, ulga obejmie ok. 27 tys. uczniów. Czy zatem nas naprawdę nie stać na wydatek np. wielkości miliona złotych? Jak to się ma do kosztów imprez, na których prezydent nie oszczędza?
To jakie korzyści by nam przyniósł darmowy bilet dla młodzieży? Pewnie każdy czytelnik pomyśli, że zyski ekologiczne, ponieważ jakaś liczba uczniów dojedzie do szkoły autobusem, czy tramwajem, a nie zostanie podwieziona samochodami przez rodziców. To też. Ale ja myślę o tysiącach, tak tysiącach gorzowian, którzy wyprowadzają się z tego miasta do sąsiednich gmin (a wraz z nimi ich podatki). Oni mogą tu zostać. Należy ich tylko do tego zachęcić. Jeżeli wg prognoz Głównego Urzędu Statystycznego do 2030r. Gorzów ma stracić ok. 2,5 tysiąca mieszkańców, a powiat gorzowski zyskać około 7,5 tysiąca, to oczywistym jest, że jest to skutek zeszłych i przyszłych wyprowadzek z miasta. Policzmy, tysiąc osób zarabiających miesięcznie np. 3 tysiące brutto odprowadza rocznie podatku PIT na ponad 6 milionów złotych, z czego około połowa zostaje w mieście na prawach powiatu, jakim jest Gorzów. Czy naprawdę nie warto zawalczyć o te kwoty? Czy naprawdę nie pokryją one kosztów zwiększonej dotacji dla MZK? Czy dodatkowe zyski w postaci poprawy sytuacji gorzowskich rodzin, inwestujących w swoje dzieci, nie jest warte podjęcia tego wysiłku? O zyskach ekologicznych, czy poprawie płynności ruchu na gorzowskich ulicach nie wspominając.
Pojawia się więc pytanie. Jeżeli da się, stać nas, a nie ma woli politycznej, to po co się starać? Uważam, że warto ponosić taki wysiłek, bo to ma sens. Bo wcześniej, czy później to zaowocuje. Początkiem mojej pracy w Radzie Miasta Gorzowa były starania o powołanie Biura Obsługi Inwestora, które profesjonalnie zajmie się pomocą dla przedsiębiorców. Wnioskowałem o realizację tego pomysłu, prosiłem o pochylenie się nad nim i cel swój osiągnąłem z korzyścią dla naszego miasta. Podobnie uważam, że swój cel osiągnę i w tym przypadku.
Komentarze: