Dlaczego Wójcicki nie powinien być prezydentem?
KOMENTARZE
Arnold Siwy
2018-06-29 16:45
108748
Jacka Wójcickiego poznałem 11 lat temu. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Energiczny, zawsze uśmiechnięty młody człowiek, z wielkimi planami. Kiedy poprosił mnie o pomoc w wygraniu wyborów na wójta Deszczna zgodziłem się bez wahania. Urzekła mnie jego wola walki i pomysły...
Tamta kampania nie była łatwa. Jego przeciwnik wylewał na głowę Jacka wiadra pomyj, ale on się nie załamywał. Stek pomówień i insynuacji przekuliśmy na naszą korzyść i wygraliśmy tamte wybory. I następne, cztery lata później Jacek wygrał, również. Był Wójtem gminy Deszczno przez dwie kadencje.
Wtedy, 11 lat temu, poparcie jego kandydatury na wójta małej, podmiejskiej gminy to była dobra decyzja. Przez 8 lat postawił Deszczno na nogi. Kanalizacja, wodociągi, drogi. Gmina stała się wzorcem dla innych i choć większość mieszkańców Gorzowa kojarzy go przede wszystkim ze Świętem Kurczaka to jednak nie należy zapominać, jak dużo dobrego zrobił dla Deszczna. Nie bał się trudnych wyzwań, a bywało, że w interesie gminy podejmował decyzje kontrowersyjne, na granicach prawa
Był dobrym wójtem i kiedy 3 lata temu zdecydował się startować na prezydenta Gorzowa z poparciem Ludzi dla Miasta. Bez wahania zaangażowałem się w kampanię LdM i jego kampanię wyborczą. Stworzyliśmy program, strategię rozwoju miasta. Ludzie nam uwierzyli. Wygraliśmy w cuglach.
Dziś niestety uważam, że to był błąd.
Prezydentura Gorzowa przerosła Jacka Wójcickiego.
Swoją prezydenturą zniszczył to, co w tamtym czasie było najcenniejsze dla Gorzowa: wiarę w możliwości zmian. Wiarę, że negatywne trendy można odwrócić. Wiarę, że Gorzów może być kochanym miastem. Zniszczył wielki entuzjazm kilkudziesięciu osób i nadzieję dziesiątków tysięcy mieszkańców Gorzowa.
Większość miała dosyć urzędującego prezydenta i sposobu sprawowania przez niego władzy. W Jacku Wójcickim widzieli możliwość zmiany. Niestety wybór „Jacek Wójcicki” nie spełnił tych oczekiwań. Dziś już nie słyszy się oznak entuzjazmu, ani wiary w szybki rozwój miasta. Jedyne co można usłyszeć to „Jędrzejczak był jeszcze gorszy”, „czepiacie się, przynajmniej coś się dzieje”. Jednak „coś się dzieje” nie wystarczy, żeby wyprowadzić Gorzów z tej zapaści. Remont kilku ulic zrujnowanego centrum to za mało.
Choć Jacek Wójcicki dalej sprawia wrażenie sympatycznego, zawsze uśmiechniętego, często jowialnego, szarmanckiego, dobrze ubranego młodego prezydenta to w jego decyzjach wyraźnie widać, że z problemami miasta sobie nie radzi. Jego doświadczenie w zarządzaniu zdobyte na stanowisku wójta małej gminy i bez refleksji przeniesione na na grunt 120-tysięcznego miasta, całkowicie się nie sprawdziło.
Sposób zarządzania jaki był dobry w urzędzie gminy jest nieskuteczny przy kierowaniu kilkusetosobowym zespołem w urzędzie miasta Gorzowa.
Błędy zaczął popełniać już na samym początku. Już na drugi dzień po wyborach zerwał ze swoim „pasem transmisyjnym” do mieszkańców i zapleczem intelektualnym w postaci Ludzi dla Miasta. Stracił kontakt z mieszkańcami jeszcze zanim na dobre został prezydentem.
Dla ugruntowania władzy wdał się w gierki partyjne w radzie miasta. W tym rzeczywiście jest dobry. Rozdał kilka stanowisk i załatwił sobie posłuszną większość w radzie. Większość opartą na radnych spod znaku Gorzów Plus i stał się zakładnikiem ukrytej pod tym znakiem partii SLD. I to jest już prawie wszystko, co mu się udało.
Dalszy ciąg to pasmo porażek. Wieloletni Plan Inwestycyjny to zestaw planów, których realizacja przerosła jego intelektualne i menadżerskie możliwości. Gorzowski Napoleon, tak nazwała Jacka prowadząca prezentację WPI, nie zauważył porażającej ilości błędów rachunkowych, które dyskwalifikowały cały plan już na wstępie. Swobodne żonglowanie milionami – byleby wyszedł miliard. Do miliarda brakuje kilka milionów? To podniesiemy koszty remontu np. Schodów Donikąd. 15 milionów w 2017 dobrze wygląda. Jaka jest rzeczywistość, każdy może zobaczyć.
Wiele decyzji podejmuje spontanicznie bez analizy skutków i celowości. Bezsensowny, za prawie 6 milionów, zakup zrujnowanego wieżowca w centrum na siedzibę nie wiadomo czego, 150 tys. na niepotrzebną nikomu zmianę marki miasta bez żadnych konsultacji, miliony na Bizantyjskie Dni Gorzowa, a jednocześnie grosze na remonty szkół. Stan szkoły podstawowej nr 1 to megakompromitacja. I do tego ta nonszalancja w wydawaniu publicznych pieniędzy. Na propagandę sukcesu nie brakuje nigdy, a szczytem wszystkiego jest chwalenie się tuż przed wyborami nowoczesną siecią tramwajową, która i tak nie ruszy przez najbliższe dwa lata, choć zakupione tramwaje będą stały w zajezdniach.
Przetarg za przetargiem na inwestycje miejskie to pasmo porażek. Procedury przetargowe trwają miesiącami, co doprowadziło do dziesiątków milionów strat. A jeśli już któryś dojdzie do skutku i zostanie podpisana umowa, to jest przeciągany w nieskończoność, a inwestycja odbierana z dziesiątkami usterek, jak Warszawska/Walczaka. A jak inwestor spóźnia się z terminami realizacji to po prostu zmienia mu się harmonogram, jak w przypadku Sikorskiego – byleby nie płacił kar umownych.
Niechlujstwo w prowadzeniu inwestycji na Wróblewskiego doprowadziło do niespotykanej w Gorzowie aktywności mieszkańców i powołania Społecznej Komisji Odbiorowej.
Jacek Wójcicki nie potrafił zapanować nad urzędem miasta. Wiceprezydentka bezkarnie odbiera inwestycje od firmy, w której podwykonawcą jest jej mąż. Urzędnicy potwierdzają w miejskich inwestycjach odbiór robót niewykonanych. Kompromitacja przy robotach na Wróblewskiego. Pomimo ciągłych zmian personalnych w urzędzie miasta, prezydent nie potrafił do dziś zbudować kompetentnego, najważniejszego zespołu – wydziału inwestycji.
W kasie miasta zalegają miliony gotówki, a „nie ma pieniędzy” na remont szkół. I tak dalej, i tak dalej...
Ulubioną manierą Jacka Wójcickiego jest składanie mieszkańcom pustych obietnic i nie ma w tym żadnych zahamowani. Trudno powiedzieć czy sam w nie wierzy, czy jest to wyrafinowana taktyka autopromocyjna. Po pół roku i tak mało kto będzie pamiętał, co mówił. Czy ktoś dzisiaj jeszcze pamięta, po co została kupiona ta ruina w centrum miasta i kiedy miało tam ruszyć centrum... no właśnie... czego? Żaden zapowiedziany publicznie termin nie został dotrzymany, z wyjątkiem terminu Dni Gorzowa.
Ale najgorsze jest to, że nie potrafi się przyznać do błędów swoich i podległych mu urzędników. Nie wyciąga wniosków z porażek. Zamiast otwarcie powiedzieć: tak, zrobiliśmy źle, następnym razem zrobimy lepiej – winę za błędy zwala na innych, posługując się półprawdami lub wręcz mówiąc nieprawdę. Nie dyskutuje, a każdą krytykę traktuje jako osobisty atak na niego.
Ma wyraźną potrzebę błyszczenia i potwierdzenia swojej nieomylności za każda cenę, a ceną są stracone lata i miliony złotych.
Komentarze: