Kali kraść Gorzowowi – dobrze. Kalemu nie dać – skandal!
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2018-06-13 20:04
82253
Rozkręca się zamieszanie po przyznaniu północnej części województwa rządowych środków na drogi lokalne. Zielonogórscy politycy wzniecają niepotrzebny jazgot, chcąc wywołać regionalną wojenkę. Wszystko dlatego, że tym razem z rządowego worka więcej sypnęło dla północy regionu.
Wszyscy pamiętamy, że „W pustyni i w puszczy” kradzież krowy miała dwa oblicza. Bardzo dobre, gdy krowę czmychnął Kali i godne najostrzejszej krytyki, gdy to Kali był ofiarą kradzieży. Zielonogórzanom nie spodobało się, że na ogłoszonej w poniedziałek liście rządowego dofinansowania na 18 zakwalifikowanych działań, aż 12 dotyczy dawnego województwa gorzowskiego. Uważają, że sytuacja w której z puli 21 milionów złotych 15 milionów zostanie przekazane samorządom z północy, to „rażąca dysproporcja”. Cudzysłów jest celowy, bo to sformułowanie, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Przykłady można sypać, jak z rękawa: dysproporcje we wspieraniu uczelni wyższych, dysproporcje we wspieraniu szpitali, dysproporcje w obszarze finansowania instytucji kultury etc.
Do rozpuku śmieszy sytuacja, że zielonogórsko-gorzowską wojenkę chcą wywołać politycy, odżegnujący się od metod i narracji polityków partyjnych. „Południe województwa lubuskiego nie może być traktowane jak ubogi krewny przy podziale środków, szczególnie, że stanowi 2/3 ogólnej liczby mieszkańców regionu” – perorował dzisiaj na konferencji szef sejmikowego Klubu Bezpartyjnych Samorządowców Łukasz Mejza. Wtórował mu inny polityk z południa, znany głównie swojej rodzinie, radny Sławomir Kowal: „Będziemy dążyć na sesji Sejmiku Wojewódzkiego, aby przyjąć stanowisko i przesłać je ministrowi”. Na szczęście herbata od samego mieszania nie stanie się słodsza. Dotychczas zielonogórski „lew” nie interesował się opinią gorzowskich „owiec”, traktując ich potrzeby na odczepnego. Tymczasem powiaty dawnego województwa gorzowskiego potrzebują pieniędzy z rządowego dofinansowania, jak kania dżdżu, wyglądając ich jako ostatniej szansy na wyrównanie zapóźnień w infrastrukturze drogowej.
Smutne te zarzuty zielonogórzan, bo tak bezmyślnie wylana u progu kampanii wyborczej kropelka zielonogórsko-gorzowskiego nacjonalizmu, w trakcie kampanii może wywołać powódź podobnych konstatacji. Łatwe krytykanctwo zielonogórskich polityków wyparło prawdę, czyli fakt, że środki z urzędu marszałkowskiego dzielone były głównie z uwzględnieniem potrzeb południowej części regionu, a teraz nadrabiane są zaległości. Ataki na oślep, byle zaistnieć w mediach, najbardziej szkodzą ich autorom, bo kreując się na tych bez przynależności partyjnej, wzięli na sztandary nacjonalizm regionalny. Ubrali się w garnitur obrońców zrównoważonego regionu, choć brak równowagi im nie przeszkadzał, gdy dysproporcje były odwrotne tj. gdy to Kali kradł Gorzowowi szanse na rozwój. Takie robienie z igieł wideł, to zwykła polityczna propaganda, w wykonaniu polityków, którzy twierdzą, że są inni i lepsi, od tych partyjnych.
„Bóg ma ogromne poczucie humoru” – mawiał ks. Józef Tischner. Inni lubią wspominać o tym, że „wszystko wraca”, także krzywdy wyrządzone w dzieleniu środków miastu nad Wartą. Inaczej mówiąc, trzecie prawo Newtona stanowi, że gdzie jest akcja, tam jest i proporcjonalna reakcja. Trudno winić wojewodę z PiS-u, że postanowił nadrobić zaległości sprzed lat. W efekcie, cieszyć się mogą włodarze powiatów i gmin z Rzepina, Sulęcina, Strzelec Krajeńskich, Słubic, Lubiszyna, Przytocznej, Witnicy, Santoka, oraz Gorzowa, który otrzymał blisko 3 miliony złotych na przebudowę ulicy Sulęcińskiej. Zabawne, jak szybko Kali z Winnego Grodu zaczął krzyczeć: „Złodzieje!”, zapominając o swoich przewinieniach.
Komentarze: