Nie od parady. Wierchowicz: lek narodu (54)
KOMENTARZE
Jerzy Wierchowicz
2018-05-31 19:09
63402
Awantura o nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wcale się nie skończyła. Boleśnie przekonał się o tym prezydent Andrzej Duda podczas ostatniej wizyty w Nowym Jorku. Z prezydentem nie spotkał się żaden ważny polityk amerykański, nie mówiąc o najważniejszych...
Amerykanie pamiętają o sprawie i póki nie będzie ona załatwiona po ich myśli (czytaj Izraela), stosunki polsko-amerykańskie będą bardzo chłodne. O stosunkach z Izraelem nie ma co pisać, bo ich obecnie nie ma. Tak jak nie istnieje zespół powołany po wybuchu afery przez obie strony. To znaczy, polscy przedstawiciele z wiceministrem spraw zagranicznych udali się zaraz do Izraela, aby wytłumaczyć polskie intencje i na tym, się prace tego zespołu skończyły. Nie było nawet rewizyty ze strony Izraela. I nie będzie. Nie wiemy nawet czy Izrael delegował do tego zespołu kogokolwiek.
Ale cała sprawa, wybitnie szkodząca Polsce, przez Polskę zresztą wywołana, ma inny ważny aspekt. Otóż w Polsce od wojny do dzisiaj obowiązuje następująca wersja historyczna odnośnie roli Polaków jaką odegrali w Zagładzie. Mianowicie: Polacy niemal wyłącznie ratowali i pomagali Żydom. Chociaż przyznajemy, że były przypadki, ale nieliczne, że Polacy mordowali Żydów, czy współpracowali z Niemcami w realizacji Holocaustu. Dowodem na to, że tak było, jest koronny argument: w Instytucie Yad Vashem najwięcej jest polskich drzewek, ponad 6 tysięcy. Argument absolutnie chybiony, dowodzący czegoś wręcz przeciwnego, a mianowicie, że wyjątkiem były przypadki ratowania Żydów przez Polaków, a regułą była współpraca z Niemcami bądź niezależne prześladowanie Żydów.
6 tysięcy przypadków ratowania Żydów, to biorąc pod uwagę liczebność populacji w przedwojennej Polsce, to zaledwie promil w stosunku do całości. Rodzi się pytanie, jak zachowało się w stosunku do Żydów pozostałe 99.9 procent Polaków. Ponadto pamiętajmy, że zginęło ponad 3 miliony polskich Żydów. Jak się ma do tego rzędu wielkości liczba 6 tysięcy, niech będzie 10 tysięcy, gdyż można założyć, że nie wszyscy ratujący Żydów zostali uhonorowani?
Obecnie wiemy, co wynika z coraz większej ilości publikacji, także IPN-u, że zachowanie Polaków nie było godne pochwały. Wręcz przeciwnie. Przypadki wydawania Żydów Niemcom, mordowania, rabunku mienia pożydowskiego, nie były odosobnione, a wręcz powszechne. Są one wykazane i udokumentowane najpełniej w przypadku Podlasia (Jedwabne i inne) i Małopolski. Z publikacji tych i wypowiedzi rzetelnych historyków wynika, że oficjalna wersja prezentowana już za czasów PRL-u, a także po zmianach w roku 1989 nie jest prawdziwa. Stąd także powszechne przekonanie w świecie o Polakach jako o niepoprawnych antysemitach. A najnowszym dowodem na to jest awantura wokół nowelizacji ustawy o IPN-nie, w której chciano przemycić właśnie nieprawdziwą tezę o niemal nieskazitelnej postawie Polaków wobec Żydów w czasie hitlerowskiej okupacji. A każdy kto będzie twierdził inaczej, będzie karany więzieniem.
Zresztą dla twierdzenia, że Polacy są antysemitami dawaliśmy przez lata powody. Marzec 1968 tego przykładem. Marzec, o którym premier Morawiecki stwierdził, że jest dumny z tego, co się w Polsce wtedy działo. Horrendalna wypowiedź, jedna z wielu skandalicznych tego polityka, dająca paliwo wszystkim, którzy Polskę o antysemityzm oskarżają. On zresztą ciągle istnieje. Zła sława Polski będzie trwała – nawet jak nowelizacja ustawy o IPN-nie zostanie uchylona, co powinno stać się jak najszybciej – do czasu kiedy Polska oficjalnie jako państwo nie przyzna, że rola Polaków w eksterminacji Żydów nie była marginalna. Że nie były to incydenty, a zdarzenia idące w tysiące czy dziesiątki tysięcy. I za to oficjalnie przeprosi. Być może w formie uchwały Sejmu czy Senatu. Gdyż stosunków między narodami nie można budować na kłamstwie. Tylko prawda może być fundamentem uczciwych relacji między nimi.
Oczywiście nie zrobi tego obecna władza. Przynosząca nam wstyd, skłócająca nas z całym cywilizowanym światem, w którym antysemityzm jest zbrodnią. Ale mam nadzieję, że nowa władza, po wyborach 2019 roku, podejmie się tego zadania. Jakże trudnego, ale szlachetnego i koniecznego dla zdrowia narodu.
Komentarze: