Polityczne „PET”-olenie, czyli więcej polityki niż troski
KOMENTARZE
Robert Bagiński
2017-09-15 17:03
59150
W kwestii ewentualnego zakupu dla gorzowskiego szpitala urządzenia PET, do diagnostyki chorób nowotworowych, mamy ze strony polityków gigantyczną fontannę bajeru i bezprecedensową akcję ogłupiania niezorientowanych w temacie ludzi.
Gorzowscy politycy, co raczej nikogo nie dziwi, zareagowali jak „Psy Pawłowa”: bodziec i reakcja, a na użytek polityki – okazja i atak. Nie przepuszczą przed wyborami żadnej okazji, by uderzyć w „teflonowego”, a więc takiego po którym wszystko spływa, prezydenta Jacka Wójcickiego. Problem w tym, że odmawiający wydawania publicznych pieniędzy na urządzenie bez kontraktu, prezydent Wójcicki, ma sporo racji.
Jednak prawda mało kogo obchodzi, łatwiej sprzedaje się fałszywe nadzieje na lepszy dostęp do badań, niż tłumaczy, że problem nie leży w deficycie specjalistycznych urządzeń w Lubuskiem, a tym bardziej w Gorzowie, lecz w wysokości kontraktów z Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie raz, i nie dwa, mieliśmy w regionie do czynienia z sytuacjami, gdy w placówkach medycznych stał nowoczesny sprzęt medyczny, ale był bezużyteczny lub wykorzystywany tylko przez kilka godzin dziennie, bo nie było na to pieniędzy z NFZ.
Jeśli chodzi o PET (pozytywna tomografia emisyjna), mieszkańcy regionu zmuszeni byli przez ostatnie lata jeździć na badania do Szczecina, Bydgoszczy i Wrocławia. W efekcie, ponad 3 miliony złotych rocznie wypływało poza województwo lubuskie. To się zmieniło od września, gdy lubuski NFZ podpisał umowę na realizowanie tych badań w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego z funkcjonującą na terenie dawnego „Stilonu” spółką „StarMedica”. Nie spodobało się to dojącym gorzowski szpital politykom Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, którzy rzucili hasło: zakupmy własny PET. „To byłaby niegospodarność. Pytanie należy zadać inaczej: dlaczego to urządzenie w Gorzowie jest od pięciu lat, ale nikt go nie zakontraktował?” – pyta głośno prezydent miasta. „Prezydent broni interesów prywatnej spółki” – atakuje radny Jerzy Wierchowicz, na co dzień członek rady nadzorczej gorzowskiej lecznicy. Wtóruje mu inny radny i wiceprezes tego szpitala Robert Surowiec: „To urządzenie jest nam potrzebne i prezydent powinien to zrozumieć”.
W krytyce Wójcickiego nie warto się jednak posuwać do flirtu z szaleństwem, zwłaszcza wtedy gdy jej inicjatorami są ludzie działający w interesie konkretnego podmiotu prawa handlowego. To nie zarzut, bo działają również w sprawie wszystkich, a my im za to płacimy, ale w tej sprawie odwrócono przysłowiowego „kota ogonem”. Po pierwsze: ilość PET-ów w województwie określa „Mapa Potrzeb Medycznych”, a w Lubuskiem tworzył ją, jeszcze jako wojewoda lubuski, nie kto inny, ale obecny prezes szpitala Jerzy Ostrouch. Po drugie: robienie zarzutu z tego, że publiczne i nieodpłatne badania diagnostyczne będzie realizował, w ramach kontraktu z NFZ, prywatny podmiot to intelektualna aberracja. Szczególnie wtedy, gdy formułowany jest przez przedstawicieli innej spółki handlowej, a nie publiczny zakład opieki zdrowotnej. Dość przypomnieć, że główną propagatorką partnerstwa publiczno-prywatnego w regionie była poseł Krystyna Sibińska.
Trudno więc nie zgodzić się z Wójcickim, że wydawanie publicznych pieniędzy na sprzęt, który nie będzie w pełni używany, w sytuacji gdy jest on obecny i zakontraktowany dla mieszkańców Lubuskiego, byłoby zwykłym marnotrawstwem. Na użytek polityki, jak pyłek z klap swoich marynarek politycy strzepują dotychczasowe poglądy. Dziwi więc semantyka, bo politycy Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej, zaczęli mówić językiem PiS-u: prywatne jest złe, lepsze publiczne. Politycy „dobrej zmiany” – od wojewody Władysława Dajczaka, przez Elżbietę Płonkę, a na Marku Surmaczu kończąc, mówią językiem tamtych: ważne jest partnerstwo publiczno-prywatne.
Jakoś ucieka w tym wszystkim pacjent, bo każdy wiedział, że w „StarMedica” urządzenie PET stoi od pięciu lat, ale nikt nie zabiegał o kontrakt dla niego. Sytuacja analogiczna do „MediRaju”, dziś absolutnie najlepszego ośrodka medycznego w północnej części regionu, który mógłby służyć mieszkańcom w ramach powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, w dużo większym stopniu, niż obecnie, ale polityka bierze górę nad rozsądkiem i troską o zdrowie pacjentów.
Komentarze: