przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Co po Wójcickim? Jeśli cokolwiek...

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2017-08-06 17:23
747110

Liczba politycznych fajtłap i nieudaczników jest nad Wartą spora, ale nie przesadzajmy, znalazłoby się kilka ciekawych osobowości, które mają wiedzę, wizję oraz doświadczenie. Trzeba się zacząć głośno zastanawiać, co zrobić, aby odwrócić złą passę dla miasta, której ikoną jest Jacek Wójcicki.

Parada chętnych do schedy po obecnym prezydencie już wkrótce się rozpocznie, a kandydatów na przedwstępnym wybiegu, będzie zapewne wielu. Ostatnie trzy lata udowodniły empirycznie, że ilość nie oznacza jakości. Duży klub radnych Gorzów Plus, choć jest najliczniejszym w Radzie Miasta, nie potwierdza tego jakością swojej aktywności. Nienarzucająca się inteligencja jego członków, jest na rękę prezydentowi i jego najbliższym zausznikom, ale nijak się ma do interesów miasta.
 
Sam prezydent od początku kreował się na samorządowego tygrysa, okazując się co najwyżej kotem. Dobrze gasi polityczne pożary, które sam rozpala, nie buduje infrastruktury, która mogłaby im zapobiegać. Pojawia się uzasadnione pytanie: co po Wójcickim? Obecnie autentycznych liderów jest w mieście nad Wartą tylu, co kot napłakał. Można mówić o trzech osobach, choć o różnym doświadczeniu i formacie: Jerzym Synowcu, Jacku Bachalskim i Marcie Bejnar-Bejnarowicz. Kumulując skupione wokół nich środowiska, a także wiele innych o mniejszym oddziaływaniu medialnym, można by mówić o naprawdę niezłej drużynie na wybory. 
 
Sukces jest możliwy, a nawet gwarantowany, ale tylko wtedy, gdy każdy zaciśnie zęby i zapomni urazy, a na listach znajdą się najlepsi, a nie najfajniejsi lub „krewni i znajomi króliczka”. Jeśli coś takiego się nie wydarzy, to istnieje ryzyko, że miasto wpadnie w ręce „dobrej zmiany”, która już dzisiaj ma w mieście sporo do powiedzenia.
 
Jest jednak pewne „ale”. Zmiana na stanowisku prezydenta miasta jest kluczowa, bo to on dzierży narzędzia realnego wpływu na bieg wydarzeń w mieście, ale pamiętać należy, że w 2018 roku większość umów na unijne inwestycje będzie już podpisana. Następcy Wójcickiego, jeśli takowy się objawi i wygra wybory, zostanie jedynie administrowanie oraz ich rozliczenie. Miejsca oraz pieniędzy na realizację ambitnych planów i wizji, już niestety nie będzie. Będzie za to wielkie wyzwanie, poszukiwania dodatkowych dochodów do miejskiego budżetu, aby utrzymać to, co już jest. Temu powinno służyć poszukiwanie inwestorów, ale tych jest jak na lekarstwo, bo omijając Gorzów, wybierają Nową Sól i Zieloną Górę. Bo mamy w rządowej stolicy województwa Wydział Obsługi Inwestora i Biznesu, a nawet Miejskiego Rzecznika Praw Przedsiębiorcy, ale nie mamy inwestycji, dla których nie ma też uzbrojonych terenów.
 
„Brakuje odważnych projektów, takich okrętów flagowych, które kojarzyłyby się mieszkańcom innych miast. W Gorzowie, mówimy o populacji, która się zmniejsza oraz infrastrukturze, która się zwiększa” – słusznie zauważył kilka tygodni temu na antenie lokalnej rozgłośni Jacek Bachalski. „Martwi mnie bark wizji dla miasta. Nie powinniśmy widzieć w Zielonej Górze starszego brata i winnego naszych nieszczęść, ale wyciągać wnioski i uczyć się z ich zachowań” – to już opinia mecenasa Synowca. „Powinniśmy iść w kierunku inwestycji, które mogłyby mieszkańcom przynosić pieniądze i ściągały takich pracodawców, którzy oferują więcej niż najniższą krajową” – stwierdziła wiele miesięcy temu, dawno już nie zapraszana do mediów Bejnar-Bejnarowicz.
 
Konieczność zmian jest więc oczywista, ale miasto nie zrobi kroku do przodu, wyłącznie dzięki utyskiwaniu oponentów Wójcickiego, że jest źle lub mogłoby być lepiej. Galeria osób mających podobne opinie ciągle się powiększa. Szkoda, że on sam już dawno przestał odróżniać przyjaciół od wrogów, wilki od owiec, a tych ostatnich od zwykłych baranów. Konformizacja jego środowiska, byłaby do zniesienia, bo odruch kładzenia dla kariery uszu po sobie jest w Gorzowie standardem, gdyby nie to, że ci ludzie dosłownie nic miastu nie dają.
 
Potrzebna jest więc drużyna dla miasta, a nie dla samorządowych diet. Pragnąca promocji jego walorów, a nie swoich nazwisk i partii politycznych. Żeby wygrać, trzeba umieć dotrzeć do mieszkańców, i mówić językiem dla nich zrozumiałym. Potrafi to filantrop Synowiec, przedsiębiorca Bachalski i aktywistka Bejnar-Bejnarowicz, zapewne wielu innych, ale najpierw trzeba struktury organizacyjnej, nośnej idei i pomysłu na miasto. Po co ? Bo warto i szkoda tego miasta...

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x