przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Gdzie jest „Solidarność”?

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2017-07-23 21:43
66475

Gorzów ofiarował kiedyś Polsce wielu wybitnych przedstawicieli antykomunistycznej opozycji. Dawna „Solidarność”, której symbolem jest biały krzyż pod Katedrą, a ikonami: prałat Andrzejewski oraz Edward Borowski, właśnie oblała egzamin z przyzwoitości.

Nie stając w obronie niezależnych sądów i po stronie ludzi, straciła moralne prawo do legendy, do której tak często, jeszcze się odwołuje. To jeszcze nie jest jej pogrzeb, ale początek końca, i to na własne życzenie. Związek nie płynie już korytem rzeki, która poniosła Pierwszą Solidarność, bo tej rzeki już nie ma, zostało tylko koryto, które wypełniła prorządowa wazelina. Kiedy większość dawnych opozycjonistów protestuje dziś pod gorzowskim sądem, młodzi spadkobiercy dawnej „Solidarności”, parafrazując klasyka: stoją po stronie ZOMO. Są zapatrzeni w Kaczyńskiego jak w tęczę, bo nie kryje on swojej pogardy dla tych, którym po 1989 roku wiele się udało.
 
Krótki test skojarzeń wśród gorzowskich licealistów pokazałby, że na hasło „Solidarność”  odzew brzmi: upadek komunizmu, wszyscy razem, wspieranie najsłabszych, opór wobec złej władzy i praworządność. Muszą być od jakiegoś czasu mocno zdziwieni, bo w jej bieżącej działalności, niczego takiego nie znajdą. Oporu tam jak na lekarstwo, o ile w ogóle jakiś jest. Najsłabszych, którymi są przecież uchodźcy, określa się mianem „ciapatych”. Jeśli już o jakieś prawa związek walczy, to głównie o swoje.
 
„Jest gorzej niż za komuny” – mówił do zgromadzonych pod gorzowskim sądem Stanisław Żytkowski, legenda i historyczny przywódca Pierwszej Solidarności. Oklaskiwali go inni dawni opozycjoniści, którzy swój opór przypłacili represjami i więzieniem: Wiesław Suchogórski, czy Grażyna Pytlak. Z ruchu wrażliwego, zaangażowanego po stronie ludzi i przeciw złej władzy, z prawdziwymi bohaterami, który kiedyś był nie tylko związkiem zawodowym, w czasach „dobrej zmiany”, pozostało niewiele.
 
„Solidarność” troszczy się o swoich członków dosyć selektywnie. Co jak co, ale niezależny wymiar sądownictwa, dla związku zawodowego jest ważny, jak żadna inna sprawa. Krótkowzroczne myślenie, że to będą „nasze sądy”, szybko obróci się w proch, gdy działaczom przyjdzie się skonfrontować z państwowym pracodawcą w sądzie. Kiedy Żytkowski mówi do protestujących pod sądem: „Gdy w czasach komuny niektórzy musieli wyjeżdżać z Polski, nikt im nie mówił, że powinni wracać z powrotem”, wielu przypomina sobie słowa jego następcy, a od dwóch lat posła KUKIZ’15, Jarosława Porwicha: „Nie ma w Polsce miejsca dla islamskich uchodźców”. Pytanie, czy jest dla takiego związku, który moralnie właśnie bankrutuje. Wśród historyków, nie ma wątpliwości, że gorzowska „Solidarność” była jednym z silniejszych ruchów antykomunistycznego oporu w Polsce. „Ale to już było”... i na szczęście wróciło, czego najlepszym potwierdzeniem są gorzowskie protesty pod Sądem Okręgowym
 
ROBERT BAGIŃSKI

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x