Nie od parady. Wierchowicz: Grzechy główne sędziów... (9)
KOMENTARZE
Jerzy Wierchowicz
2017-03-06 09:41
59721
Ciąg dalszy mojego alfabetu. Jest pisany z troski o cały wymiar sprawiedliwości. D – jak doświadczenie...
D – jak doświadczenie. A właściwie jego brak. Grzech ten nie jest winą sędziów, jest to grzech ustrojowy, czyli zły sposób dochodzenia do godności sędziego. Ten sposób, w pewnym uproszczeniu, nie zmienił się od czasów stalinowskich. Mianowicie: studia, aplikacja sędziowska ze studiami w specjalistycznej szkole tzw. krakowskiej, egzamin, nominacja i można już sądzić. Co w tym jest złego, ano to, że sądzić zaczynają młodzi ludzie, najczęściej bez żadnego doświadczenia życiowego. Jego pierwszym i jedynym zawodem jest zawód „sędzia”. Wcześniej, taki młody człowiek, nie pracował „na swoim”, za nikogo i za nic nie odpowiadał, nie zarabiał „swoich” pieniędzy.
Pod koniec ubiegłego wieku była propozycja premier Hanny Suchockiej zmiany tego stanu rzeczy. Proponowała, aby sędzia musiał mieć ukończone lat 35 i co najmniej 5 lat samodzielnej praktyki w innym zawodzie prawniczym. A sędzią zostawałoby się po wygraniu konkursu na dane sędziowskie stanowisko. Dzisiaj młody człowiek zostaje sędzią i rozstrzyga o najważniejszych sprawach innego człowieka nie mając często pojęcia o tzw. prawdziwym życiu. W tamtej propozycji chodziło o to, aby do zawodu przychodzili właśnie doświadczeni prawnicy-praktycy z dorobkiem zawodowym, także naukowym. Wiedzący też i to, jak to jest po drugiej stronie sędziowskiego stołu. I dlatego aplikacja sędziowska miała być zlikwidowana, przy zachowaniu pozostałych (adwokackiej, radcowskiej, notarialnej). Nie doszło do takiej zmiany. Rozbiło się o pieniądze. Gdyż takim osobom, które przychodziłyby z innych zawodów prawniczych, należałoby zaproponować wynagrodzenie chociaż zbliżone do tego, jakie osiągali będąc adwokatem, notariuszem czy radcą. Bo tylko wtedy tacy prawnicy zgłaszaliby się do sędziowskich konkursów.
Dzisiaj mądry, młody sędzia, świadom tej niedoskonałości, czyli braku doświadczenia, nabiera pokory, rozważa wszystkie kwestie w sprawie po stokroć, korzysta z dorobku nauki prawa i orzecznictwa, a przed wszystkim radzi się starszych doświadczonych kolegów. Inny, tak go nazwijmy, młody sędzia, zachłystuje się swoją niezawisłością, i założywszy na szyję łańcuch z orłem w koronie, czuje się panem tych, których ma osądzić. Uważa, że zdając egzamin sędziowski wie już wszystko i radzić się nikogo nie musi. Wydaje wyroki nie najmądrzejsze i często niesprawiedliwe. Więcej jest tych pierwszych przypadków, ale niestety ten drugi także nie należy do rzadkości. I tym problemem (drogą dochodzenia do godności sędziego) winni się zająć obecnie rządzący, tak gromko zapowiadający reformę wymiaru sprawiedliwości. Ale im nie są potrzebni mądrzy, doświadczeni, niezawiśli sędziowie. Oni potrzebują posłusznych funkcjonariuszy w sędziowskich togach. Dlatego też i w wymiarze sprawiedliwości „dobra zmiana” dobrą nie będzie.
Jerzy Wierchowicz
Komentarze: