Nie od parady. Wierchowicz: Zdrowie i medycyna... (8)
KOMENTARZE
Jerzy Wierchowicz
2017-03-03 12:53
58840
Jeżeli pacjent ma wyzdrowieć to medycyna jest bezsilna. Ten dowcip przypomniał mi się, kiedy mając już wiek średnio-starszy postanowiłem dokonać przeglądu ciała, jak to się robi np. z samochodami...
Udałem się, uzbrojony w liczne skierowania, do przysługującej mi lecznicy w ramach NFZ i tam przez kilka tygodni doświadczyłem badań różnych, tak zewnętrznych jak i wewnętrznych. Te ostatnie niezbyt bolesne, co dobrze świadczy o kadrze szpitala i mojej odporności na ból, której nie mam prawie wcale. Nie sądzę bym był traktowany szczególnie. Swoje na korytarzach odsiedziałem i godziny odczekałem. Tego oczekiwania nie dało się uniknąć np. czekając na wyniki. Nie narzekam, przekazuję swoje spostrzeżenia jako zwykły pacjent. Po tym doświadczeniu jestem pesymistą, jeżeli chodzi o powodzenie reformy służby zdrowia. Dlatego, że mamy za mało lekarzy, a za dużo pacjentów. Może być lepiej, ale to wymaga zdecydowanie wyższych nakładów na służbę zdrowia.
Lekarze ponoć dużo zarabiają i słusznie, ale na pewno mało zarabiają pielęgniarki, salowe. Bez zdecydowanie wyższych zarobków dla tej grupy zawodowej niewiele się zmieni. A pracę mają ciężką. Z kolei obarczenie lekarzy pracą papierkową też olbrzymie. Każde przyjście do gabinetu wymagało kolejnego wypełnienia dużej ankiety. Czy ta papierologia jest konieczna w dobie komputerów?
Wracając do moich doświadczeń przeżyłem też chwile grozy, kiedy jedna z lekarek, czytając moją już sporą dokumentację spytała beztrosko: „czy oprócz – tu padła nazwa groźnej choroby – na coś pan jeszcze choruje?”. Natychmiast po takim dictum pocwałowałem do lekarza prywatnie, aby się o to spytać. Zbadał mnie i kazał przyjść za rok. Trochę się uspokoiłem, ale nie do końca. Albo gdy na wstępie do kolejnego badania, pielęgniarka spytała: „czy to jest skierowanie hospicyjne czy z przychodni?” Oczywiście było z przychodni. W domu spojrzałem w lustro: czy tak źle wyglądam? Istotnie, najlepiej nie jest, czas płynie, ale żeby zaraz hospicjum?
Ostateczny wynik, po przejściu wszystkich badań brzmiał: raczej zdrowy. Kiedy oznajmiłem to pani ordynator, która była lekarzem prowadzącym, najwyraźniej straciła jakiekolwiek mną zainteresowanie. Oznajmiła mi sucho, że w takim razie szpital ze mnie żadnej pociechy miał nie będzie i mam przyjść do kontroli za trzy miesiące (a na razie nie zawracać im głowy – to już sam sobie dopowiedziałem). No i bardzo dobrze.
Jerzy Wierchowicz
Komentarze: