przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Nie od parady. Wierchowicz: Żona wie więcej (2)

KOMENTARZE

Jerzy Wierchowicz
2017-01-30 09:39
78680

Dobra znajoma, która zresztą od prawie 40 lat jest moją żoną, parę tygodni temu przy bezalkoholowej, jak zwykle niestety, kolacji, kiedy omawialiśmy sytuację społeczno-polityczną, nagle wypaliła: „urodziłam się w komunie i wiele wskazuje na to, że w komunie umrę”.

Przypomniało mi się to mądre, jak każde przez nią wygłaszane, zdanie, kiedy zapoznałem się z propozycjami partii rządzącej odnośnie wyborów samorządowych. O których ta partia mówi, że nie będą przyśpieszone tzn., że będą. Najprawdopodobniej jesienią tego roku. Ale skąd ta asocjacja? Stąd, że w tych wyborach i następnych mają startować wyłącznie partie polityczne. Jak za komuny, która nie dopuszczała myśli o tym, aby w wyborach mogły startować komitety obywatelskie, stowarzyszenia czy inne takie, mające jeden minus. Mianowicie nie można takich komitetów w żaden sposób kontrolować.

W PRL w wyborach startowały tylko partie, z PZPR na czele (młodszym czytelnikom niech rodzice rozszyfrują ten skrót). Następnie te partie jednoczyły się w ramach FJN (wskazówka jak wcześniej) i wystawiały jedną wspólną listę. Obywatele mieli iść do wyborów, zagłosować, nie skreślając żadnego nazwiska. Wtedy z danego okręgu wchodziło pięć, sześć pierwszych nazwisk, zależnie ile mandatów było w okręgu. Zresztą nie miało żadnego znaczenia ilu obywateli poszło do urn. Frekwencja i tak zawsze była powyżej 95 procent uprawnionych, a do Sejmu wchodzili ci, których FJN umieścił na czołowych  miejscach. Do takiego ideału dąży obecnie partia władzy. Ba, nawet chce posunąć się dalej, zakazując sprawowania funkcji z wyboru dłużej niż dwie kadencje.

Oczywiście nie chodzi o rozbicie tzw. lokalnych klik, ale o umieszczenie w samorządach jak najwięcej swoich Misiewiczów, aby te samorządy przejąć. A co do klik, to po takich wyborach narodzi się ich stokroć więcej niż jest obecnie (pewnie gdzieś teraz są, ale do ich zwalczania mamy cały wymiar sprawiedliwości, szeroko pojęty) patrząc na to, jak partia władzy obsadza „swoimi” instytucje rządowe, agencje, spółki Skarbu Państwa itd. Czy można temu zapobiec? Można, protestując, biorąc udział w KOD-owskich manifestacjach albo samemu takie protesty organizując. A także startując w wyborach. Jeżeli nie będą dopuszczone do nich komitety obywatelskie, startować z list partyjnych pod hasłem „nie PiS-owi”.

Z naszych miejskich spraw słyszę, że w Ratuszu narodził się pomysł utworzenia Młodzieżowej Rady Miasta. Po utworzeniu Rady Seniorów (gdzie ona jest?) czas na młodych. Pomysłodawcy zapewne nie znają losów pierwszej Rady. Mianowicie kilka lat temu powstała taka przy Radzie Miasta i szybko zakończyła swoją działalność, kiedy okazało się, że na pierwszym wyjazdowym posiedzeniu jej członkowie nadużyli pewnych napojów i do obrad nie zasiedli. Od tego czasu słuch o Radzie zaginął. Wcale się tamtym młodym nie dziwię. Polityka jest stosunkowo trudnym, często nudnym zajęciem. Młodzi mają co innego w głowie. Nauka, sport, miłość itd. (kolejność przypadkowa). Dopiero kiedy gaśnie, mija, chęć do nauki, sportu czy miłości, szczególnie kiedy w tych dziedzinach się nie powiodło, to niektórzy tacy zawiedzeni idą do polityki. Nie widzę potrzeby tworzenia sztucznego tworu, jakim byłaby Młodzieżowa Rada Miasta. Natomiast, jeżeli jakiś młody chce „marnować” czas na politykę niech się zgłosi do partii, które mają swoje „młodzieżówki” i tam się politycznie wyżywa.

Władze Miasta winny czynić wszystko, aby mieszkańcom żyło się komfortowo. To odkrywcze zdanie nasunęło mi się kiedy jechałem ulicą Szpitalną. O jej otwarcie na ul. Warszawską trzeba było walczyć trzy lata. Walczyli radni „Nowoczesnego Gorzowa” i redaktor Delijewski (przy okazji pozdrawiam). Dwa lata z poprzednią władzą i rok z obecną. Parę miesięcy temu otwarto ją w obu kierunkach i nic złego się nie dzieje, a wygoda ogromna. Szczególnie przy zamkniętej ul. Warszawskiej. Ale żeby nie było nam za wygodnie to Ratusz zamknie na zawsze ulicę Sikorskiego, od Katedry do ul. Obotryckiej – tutaj protesty radnych nic nie dały. Podobnie jak odrzucono pomysł wyprostowania osi Miasta tak, aby ul. Warszawską na wprost można było dojechać do Katedry.

Ze szlabanem przed gorzowską Filharmonią walczyliśmy z radnym Synowcem dwa lata. Rok z tamtą władzą, rok z obecną. Odmawiano zniesienia szlabanu, uzasadniając to względami bezpieczeństwa, jakiego nie podano. Szlabanu już nie ma, a bezpiecznie jest. A ile trzeba było się naprosić, interpelacji napisać... Chociaż teraz jak Filharmonia się zwija może szlaban wrócić.

Proszę wybaczyć jeżeli jestem dziś zbyt sarkastyczny, ale piszę w stanie silnego wzburzenia. Właśnie przegrałem 1000 zł, stawiając w finale Australian Open na Nadala, tenisistę z Madery, nie z Madery to kto inny, z Majorki. A żona mówiła bym postawił na Federera.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x