Stilon – najlepszy ze światów. Kurtyna w górę!
KOMENTARZE
Jan Tomaszewicz
2016-03-11 09:13
65270
Jan Tomaszewicz, dyrektor Teatru Osterwy
Dwanaście przedstawień w marcu, około dziesięciu w kwietniu, podobnie w maju. Spektakl niezwyczajny, można powiedzieć: coś specjalnego dla gorzowian – młodzieży, dzieci i dojrzałych widzów. Skąd przekonanie?
Wszyscy na przestrzeni dziesięcioleci – a mija 65. rok od uruchomienia zakładu – byli związani pośrednio lub bezpośrednio ze Stilonem, potężną, jak na tamte czasy, fabryką. W domu, w obecności najmłodszych rozmawiało się o tym, co w pracy. Mówiło się o zakładzie na spotkaniach rodzinnych – był wszechobecny. Oddziaływał na sport, kulturę, życie osobiste. Czy dzięki Stilonowi nasze dzieci wyjadą na kolonie? Czy pojedziemy na słynne FWP do Międzyzdrojów? Były takie pytania i wiele innych. Zakład pojawiał się bez przerwy – był obecny w każdej rozmowie i sytuacji – czy w chorobie, czy w świętowaniu… Swój udział w „najlepszym ze światów” miały dzieci, młodzież i dorośli na co dzień niezwiązani ze Stilonem – w Gorzowie nie ma takiego, kto nie miałby żadnych wspomnień czy skojarzeń z zakładem.
Spektakl nawiązuje też do historii Gorzowa, bo Stilon i miasto to niemal jedność. Nie chodzi o osiem godzin pracy w zakładzie – przedstawienie obrazuje też sytuacje poza obszarem wydzielonym dla samej fabryki. A było wiele inicjatyw, które wtapiały się w życie społeczne i polityczne miasta – wszystkie miejskie sfery życia były połączone w jeden organizm ze Stilonem. Sięgamy również do dziejów Landsberga, do czasu tuż przed II wojną światową. Przypominamy o tym, co pozostawili dla nas wielcy tamtego miasta – fabrykanci, filantropi, zarazem barwne osobowości. Przygotowali dla nas nurt, który w pewnym stopniu nas poprowadził w stronę miasta przemysłowego. Gdyby nie oni, ani takiego Stilonu, ani takiego miasta by nie było. Oczywiście jest fabuła, dialogi, aktorzy kreujący postaci i… splecione życiorysy, w których niektórzy mogą odszukać podobieństwo, związek ze swoim. Autorka tekstu – Kasia Knychalska – przez niemal rok spotykała się z ludźmi, którzy pracowali, a tak naprawdę zostawili swoje życie w Stilonie. Po latach dzieliły się wspomnieniami, wrażeniami, które w dialogu i w inscenizacji wykorzystała, zawarła autorka dramatu. Są emocje i relacje międzyludzkie. Sceneria? Nie przypadkiem wybraliśmy miejsce realizacji przedstawienia – były Dom Kultury Chemik. W tym miejscu, o danej porze rozgrywa się akcja spektaklu. Przychodzą aktorzy i dzieje się widowisko teatralne. Tylko tyle… reszta niech będzie niespodzianką tylko dla widza.
Chciałbym właśnie tym przedstawieniem wpiąć się w modny obecnie trend nazwany rewitalizacją społeczną. Dla mnie oznacza też otwarcie naszych wewnętrznych oddziaływań na to, co dzieje się dookoła. Chcemy z reżyserem Jackiem Głombem tym spektaklem z pełną mocą dotrzeć do młodego widza, który słabo albo wcale nie zna historii miasta. Przy tym, jak sądzę, dramat uświadomi wielu osobom, że Stilon do dzisiaj funkcjonuje. Zresztą zwiedzałem z zespołem hale fabryczne, widziałem, jak odbywa się produkcja i co się tworzy. Cieszy mnie to, że osoby związane przed laty z wielkim Stilonem, dziś już emeryci, od dłuższego czasu czekają na nasz spektakl – zapisują się, są na liście u pani Lidii Tyborskiej. Chcą ponownie przeżyć tamte swoje emocje – to piękne. Poprzez ten spektakl chcemy rozmawiać o Gorzowie – o tym obecnym, ale też o tym z przeszłości. O tym jak odznaczył się Stilon w zmysłach i umysłach gorzowian w latach 60., 70., 80., 90....
A tak na koniec, skoro stawiamy tyle pomników w Gorzowie, czy nie powinniśmy postawić pomnika Stilonowi – prostym zwykłym ludziom Gorzowa?
Komentarze: