Synowiec: Ta strategia nic nie porządkuje, za to może być zarzewiem sportowej wojny
KOMENTARZE
2015-11-30 08:18
68783
Roboczo nazwany strategią rozwoju sportu i turystyki. Miał w założeniach wytyczyć sportowe cele, ustalić hierarchię ważności poszczególnych dyscyplin w mieście, wreszcie wskazać jakie obiekty sportowe powinniśmy budować natychmiast...
Od wielu miesięcy, a nawet lat, kibice i miłośnicy sportu oczekiwali na obrosły legendą dokument, roboczo nazwany strategią rozwoju sportu i turystyki. Miał on w swoich założeniach wytyczyć sportowe cele, ustalić hierarchię ważności poszczególnych dyscyplin sportowych w mieście, wreszcie wskazać jakie obiekty sportowe powinniśmy budować już, a jakie mogą poczekać, a przy okazji podpowiedzieć – jak należy sport finansować.
Strategia miała wyciszyć wojnę, jaka nieustannie trwa pomiędzy poszczególnymi dyscyplinami sportowymi i ustalić kolejność działania. Strategia, którą wykonano na zlecenia miasta i za spore pieniądze (50 tys. zł) ma jedna zaletę – wywoła już nie dyskusję, lecz prawdziwą burzę, która może finalnie doprowadzić do uporządkowania sportu, ale sam dokument jest nic wart i w sposób oczywisty rozmija się z oczekiwaniami kibiców i zdrowym rozsądkiem. Niczego nie porządkuje, a może stanowić zarzewie prawdziwej wojny pomiędzy kibicami żużla i piłki nożnej, a to już scenariusz najgorszy z możliwych.
Czy ja czegoś oczekiwałem od owej strategii ? Nie oczekiwałem niczego, bo jeśli ktoś ma opisać wszystko – na dziesiątkach stron, to z reguły zaleje nas powódź kwestii bez znaczenia, a to, co ważne – umknie na dobre. Porządny program musi być jak amerykańska konstytucja – kilka stron, a sprawdza się ponad 200 lat. To, co jest potrzebne gorzowskiemu sportowi i mieszkańcom naszego miasta jest w gruncie rzeczy dość proste i dość oczywiste, a problemy można zgrupować ledwie w czterech punktach: istniejąca baza sportowa, budowa nowych obiektów sportowych, sport dzieci i młodzieży, sport wyczynowy – ligowy.
A więc po kolei:
– Istniejąca baza sportowa (stadion żużlowy, stadiony piłkarskie, hale sportowe, basen – w zakresie, w jakim służy sportowi) – winny być w całości finansowane z budżetu miasta – jeśli chodzi o jej bieżącą eksploatację. I kropka w tym temacie. Teraz jest tak, że kluby otrzymują dotacje z miejskiej kasy, którą potem, nieraz w całości muszą zwracać miastu jako zapłatę za prawo do użytkowania obiektu (symboliczna złotówka wystarczy).
– Nowe obiekty sportowe – priorytety są dwa: rozbudowa hali PWSZ do pojemności 3 tysięcy widzów (miejsce na rozbudowę jest, część pieniędzy da ministerstwo sportu, a
pojemność wystarczy na wiele najbliższych lat) oraz stadionu piłkarskiego „Stilonu” do
pojemności 8 tysięcy widzów (dotychczasowe miejsce jest bardzo dobre, stadion można
budować etapami, zapotrzebowanie społeczne jest ogromne – vide 15 tys. podpisów kibiców, a poza tym bez modernizacji stadionu „Stilon” nie będzie dopuszczony do rozgrywek w wyższych ligach). W drugiej kolejności powinniśmy się zająć modernizacją stadionu „Warty” (piłka nożna) i stadionu lekkoatletycznego (oba obiekty są w dobrych miejscach i nie wymagają wcale dużych nakładów).
– Sport dzieci i młodzieży winien być finansowany w jak najszerszym zakresie, a kryterium finansowania winno się sprowadzać do liczby trenujących zawodników, bez rozróżniania
dyscyplin sportowych i przy wyeliminowaniu parasportów takich jak szachy (tutaj powinniśmy znaleźć inne źródła finansowania, bo i szachy są potrzebne). Wybijający się
młodzi sportowcy (powiedzmy, że powinno to być około 100 zawodników) powinni liczyć
na miejskie stypendia sportowe (powiedzmy, że powinno to być po 500 zł miesięcznie, choć i liczba i kwota są do dyskusji).
– Sport wyczynowy – tu kryteria winny być następujące: znaczenie sportu w Polsce i na świecie, tradycja i potencjał. W pierwszej trójce winny iść żużel, piłka nożna, koszykówka, a za nimi piłka ręczna, siatkówka i tenis stołowy. To jeśli chodzi o sport zespołowy. W sportach indywidualnych, szczególnie olimpijskich doceniać powinniśmy w formie odpowiednich stypendiów sportowców wyróżniających się w kraju.
I to wszystko, choć oczywiście ostateczny kształt może być szlifowany, bo diament (czytaj: z pomysł) musi być odpowiednio obrobiony w brylant. No i żadnego wywyższania żużla ponad inne sporty, a to ze względów następujących: trenujących gorzowian jest tam tylu, ile jest palców w jednej ręce, większość budżetu idzie na płace dla zawodników, którzy często nie wiedza jak bez błędu napisać Gorzów, a perspektywy światowe tego sportu są żadne (w Anglii jest to, jeśli chodzi o popularność, sport numer 20, a w Szwecji nr 14. Poza tymi krajami nigdzie nie mieści się w pierwszej pięćdziesiątce. A poza tym, to prywatna spółka akcyjna, gdzie nikt nie kontroluje jej wydatków, do tego zadłużona na kilka milionów złotych. Nie posługiwałbym się też argumentem promocyjnym – dotyczy to wszystkich sportów, bo promocję to ma „Termalica” Nieciecza, a wcześniej „Groclin” Grodzisk – każdy w Polsce wie, o co tu chodzi, a o tym, że w Pile jeżdżą na żużlu wie ledwie co trzeci mieszkaniec tego miasta.
Komentarze: