I tak rządzić będzie partyjny wódz. Dlatego głosując, używajmy rozumu nie serca
KOMENTARZE
Jacek Bachalski
2015-10-10 14:29
68071
Niedługo trzeba głosować. Dosłownie za dwa tygodnie, w niedzielę 25 października, wybierzemy ludzi do sejmu i senatu. Ale zdecydujemy też, który z wodzów partyjnych będzie wpływać na losy Polski w najbliższych latach bardziej niż inni. Tak po prostu jest... Zatem dobrze się zastanówmy.
Mamy system, który w praktyce przenosi kluczowe decyzje o Polsce na liderów partyjnych. W rzeczywistości Polską rządzi pięć, może sześć osób, reszta parlamentarzystów to kwiatki do kożucha. Szczególnie wtedy, gdy zwykły poseł/senator traktuje tę funkcję jako sposób na życie, a nie misję społeczną - jego indywidualizm rozpuszcza się w serwilizmie wobec szefa partii. Bo to ten szef zadecyduje czy za parę lat poseł/senator znowu dostanie swoje 10 tysięcy złotych. Takich jest zdecydowana większość, niestety. Dlatego nigdy nie wybieram ludzi, którzy zbyt długo żyją z polityki. Jestem za ograniczeniem ilości lat na jednej funkcji publicznej, za tzw. kadencyjnością. Kiedy dziś patrzę, która partia nie boi się kadencyjności to widzę tylko dwie nowe. NowoczesnąPL i Zjednoczoną Lewicę. A Nowoczesna Ryszarda Petru nawet zrobiła z zasady kadencyjności swój podstawowy postulat. Jestem pod wrażeniem... I gdy popatrzy się na gorzowskiego kandydata tej partii do sejmu to oczywistym staje się, że ten postulat to nie pusta obietnica czy propaganda. Dla mecenasa Jerzego Wierchowicza, bo o nim mowa, który z pewnością, więcej niż 10 tysięcy miesięcznie odkłada jako oszczędności, bycie w sejmie to finansowa degradacja. Ten znany prawnik, polityk, społecznik wie, że aby być niezależnym politykiem trzeba mieć swój niepolityczny dorobek. Aby nie być niewolnikiem swojego lidera partyjnego z Warszawy trzeba mieć swoje pieniądze, aby być dobrym parlamentarzystą dla swoich wyborców trzeba mieć wiedzę o stanowieniu prawa, ekonomii, społeczeństwie i odczuwać głód misji. Jerzy Wierchowicz to nie jest mój bliski kolega, ba nawet kiedyś odbierałem go jako swojego politycznego oponenta, ale dziś nikt w Gorzowie nie pobije go w dziedzinie „przydatność do parlamentu” w obecnych wyborach. Chcę być uczciwy wobec siebie i wiem, że znowu zagłosuję rozumem i sumieniem. I chociaż mam wielu bliższych kolegów na listach innych partii - zachowam się odpowiedzialnie. Nie wierzę już w polityków, którzy w życiu nie musieli ponosić osobiście odpowiedzialności za to, co robią na co dzień, a cały ich dorobek sprowadza się do budowania pięknych zdań w telewizji i radiu. Jestem zdegustowany bojaźliwością większości obecnych lubuskich parlamentarzystów i wiem, że Polska, lubuskie i Gorzów potrzebują odważnej postępowej zmiany. Sądzę, że gwarantuje ją Petru i NowoczesnaPL.
Komentarze: