Wierchowicz: róbmy swoje i miejmy nadzieję
KONSTYTUCJA MąDRALO
Jerzy Wierchowicz
2023-04-04 16:35
12961
Koniec „wspólnej listy” wydaje się ostateczny. A szkoda, bo takie rozwiązanie dawało największe szanse na wygranie wyborów tzw. opozycji demokratycznej.
W debacie na ten temat nie padł bardzo ważki argument, a mianowicie taki, że już raz w historii nowożytnej naszego kraju taka wspólna lista zdecydowanie wygrała mimo wielkich różnic politycznych i ideologicznych między kandydatami wspólnie startującymi. Którzy natychmiast po wygranych wyborach rozpierzchli się w różnych kierunkach, usadowili na różnych pozycjach i dzisiaj się zaciekle zwalczają. Piszę oczywiście o jednej liście Lecha Wałęsy z czerwca 1989 roku.
Wtedy był tylko jeden przeciwnik tzw. czerwoni i cała różnorodna reszta, którą łączyła jedna idea i hasło „precz z komuną”. Dzisiaj mamy, a może już mieliśmy, sytuację analogiczną. Jest cała różnorodna opozycja demokratyczna, którą łączy, albo już nie łączy, hasło precz z PiS-em. Szkoda, że tej oczywistej analogi historycznej żaden z liderów nie przypomniał, a może nie chciał przypominać, gdyż oni bardziej myśleli o interesie swojej partii niż o ratowaniu Polski przed oczywistymi autorytarnymi zapędami PiS-u do rządzenia krajem.
Czy wszystko stracone? Czy jesteśmy skazani na kolejne cztery lata pisowskiej smuty, nepotyzmu, złodziejstwa, niekompetencji itd.? Zapewne nie, być może dwie opozycyjne listy, nawet trzy, przyniosą przewagę tejże opozycji, ale pamiętać należy, że prezydent powierza misję tworzenia rządu partii zwycięskiej, a dzisiaj w sondażach prowadzi PiS. Czy znajdą się koalicjanci dla niego? Czy nie skusi pojedynczych posłów do zmiany barw, tak by uzyskać większość 231 głosów? Głowy bym nie dał. A ma PiS wielką wprawę w kupowaniu posłów. Przypomnę lat kilkanaście temu posła Lipińskiego z PiS-u, jak kupował posłankę Beger z Samoobrony, czy nowsze dzieje – przypadków takich było aż nadto. Jedna lista dawała niemal pewność zdecydowanego wspólnego zwycięstwa kilku opozycyjnych partii zgrupowanych w ramach koalicji wyborczej. Przy kilku listach takiej pewności nie ma, jest wręcz obawa – tym bardziej, że istnieje tzw. premia dHondta, przekazująca głosy, które padły na partie, które nie osiągnęły progu wyborczego, partii zwycięskiej, a to może być PiS.
Tusk robi wielką robotę, posłowie Platformy także – szkoda, że nie robią tej kampanii razem z innymi partiami opozycyjnymi i razem nie startują. Ale róbmy swoje i miejmy nadzieję.
Komentarze: