Wierchowicz: kto czytał Hitlera, nie wierzył
KONSTYTUCJA MąDRALO
Jerzy Wierchowicz
2019-09-16 23:00
474610
Przy zachowaniu wszelkich proporcji, warto przypomnieć lata dwudzieste ubiegłego wieku – w więzieniu w Landsbergu siedział przywódca mało znaczącej partii niemieckiej nazywającej się narodowo-socjalistyczną partią pracy...
Siedział skazany na pięć lat za to, że próbował obalić rząd Bawarii, organizując pucz – później nazwany monachijskim.
Z kary odbył jedynie rok i 6 miesięcy, ale w tym odosobnieniu zdążył napisać książkę pod tytułem „Moja walka”. W tej książce zawarł wszystkie swoje poglądy i zamiary, w razie gdyby doszedł do władzy, co zresztą stało się już za kilka lat. Po wyjściu z więzienia stawał się powoli trybunem ludowym głosząc hasła wybitnie populistyczne, antysemickie, odwołując się do podeptanej dumy narodowej Niemców, upokorzonych układem zawartym po przegranej przez Niemcy I wojnie światowej. Nawołując „Niemcy obudźcie się”, czyli wstańcie z kolan.
Wspomnianą wyżej książkę mało kto czytał, gdyż była wyjątkowo nudna i przewlekła. A wódz ten w niej napisał, iż zamierza wywołać wojnę, aby poszerzyć przestrzeń życiową Niemiec, że zamierza zniszczyć naród żydowski jako zagrażający cywilizacji chrześcijańskiej, że demokracja jest najgorszym ustrojem politycznym i należy z nią skończyć, że Niemcom jest potrzebny przywódca, aby stanowili jeden etnicznie naród, nieskażony, głównie żydowską krwią, gdyż Niemcy jako Aryjczycy są narodem wybranym. Wystarczy.
Ten, kto czytał jego książkę nie wierzył, że taki program może się komukolwiek spodobać, a już na pewno, że uda się go zrealizować w Niemczech, kraju „filozofów i poetów”. Wszyscy głęboko się mylili. Ten wódz doszedł do władzy w 1933 roku wcześniej wygrywając demokratyczne wybory, wcale nie osiągając bezwzględnej większości. I zaczął realizować to co zamierzał. Coraz więcej go popierało, co się stało potem wiemy...
Ta ponura refleksja nasunęła mi się po przeczytaniu programu Prawa i Sprawiedliwości, opublikowanym na najbliższe wybory. Przywołuję pierwsze moje zdanie, byście mnie nie posądzali, iż dokonuję prostego porównania. Tak źle nie jest, chociaż może być. Ale zamiary partii rządzącej w wielu miejscach łudząco przypominają te w w/w książce, co przekonuje, że obecna władza zapowiada zerwanie z trójpodziałem władzy, co jest istotą ustroju demokratycznego. Pozbawienie immunitetu sędziów i parlamentarzystów jest oczywistym zamachem na państwo prawa. W konsekwencji oznaczać to będzie anihilację opozycji i pozbawienie władzy sądowniczej atrybutu niezawisłości. Prokuratura już jest zniewolona. Nacjonalizacja mediów, nazywana repolonizacją i wprowadzenie regulacji zawodu dziennikarza, oznacza koniec wolnych mediów. Ograniczanie kompetencji samorządów to rozłożona w czasie ich likwidacja, przy ciągle wzrastającej roli wojewodów i władzy centralnej. Toż to centralizm demokratyczny. Uznanie za zakończoną reformy Trybunału Konstytucyjnego oznacza, iż już nikt nie będzie kontrolował zgodności aktów prawnych władzy wykonawczej z Konstytucją. To, że nie ma już takiej kontroli nad ustawami stało się faktem. Zapowiedź kontynuowania reformy wymiaru sprawiedliwości, w sposób jak obecnie to się dzieje, oznacza pełną kontrolę władzy wykonawczej nad władzą sądowniczą. Usłużni sędziowie, tzw. dudzicze, się znajdą, co oznacza dramat dla olbrzymiej większości obecnych porządnych sędziów. To łamanie ich kręgosłupów, nierozwiązywalne dylematy moralne i inne tam „nieważne” problemy inteligentów.
Zawieszenie Polski w jej prawach jako członka Unii Europejskiej wydaje się oczywistością, w konsekwencji wykluczenie z jej grona. Nadchodzi autorytaryzm w wersji ochlokracji, widząc do kogo rządzący się odwołują i kogo promują jako nową elitę. Czytający ten tekst może pomyśleć, że są to oczywistości, a porównanie przesadzone, że nie odkrywam tu Ameryki, że tekst jest wręcz banalny. Ale pamiętajmy, że zło jest banalne, jak stwierdziła Hannah Arendt opisując pewien proces sądowy w Jerozolimie.
Komentarze: