Wierchowicz: Opóźniona rewolucja seksualna
KONSTYTUCJA MąDRALO
Jerzy Wierchowicz
2019-03-24 19:20
57252
Od kilkunastu lat w Polsce toczy się rewolucja, o której wszyscy mówią, ale nikt jej nie zauważa. Rewolucja w sferze mentalności, a konkretnie stosunku nas wszystkich do mniejszości seksualnych.
Rewolucja ta nabrała gwałtownego przyśpieszenia w ostatnich tygodniach za sprawą głównego „przeciwnika” tych mniejszości, a mianowicie PiS-u, kiedy Prezes ogłosił w ramach kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, że „wara tym mniejszościom od naszych dzieci i naszych rodzin”. Oczywiście twierdzenie absurdalne, temat nie mający żadnego związku z tymi wyborami, rzucony wyłącznie na potrzeby kampanii, w prostackim przekonaniu, że będzie to miało wpływ na wynik wyborów. A może i będzie miało, ale wręcz odwrotny niż to Prezes miał w zamyśle.
Posypały się gromy ze strony partii władzy na polityków opozycji Trzaskowskiego i Rabieja, za podpisanie deklaracji LGBT, przez tego pierwszego, a także za słowa tego drugiego, iż w przyszłości „chciałby adopcji dzieci przez pary homoseksualne”. Być może to postulat kontrowersyjny, ale trzeba na te tematy dyskutować i ważyć racje każdej ze stron. Równość wszystkich obywateli jest naturalna, także ich prawa. Nikogo nie można dyskryminować z uwagi na jego orientację seksualną. W Polsce i tak jesteśmy opóźnieni jeżeli chodzi o tą równość. Regulacje dotyczące związków partnerskich są od dawna wprowadzone w większości państw zachodnich, także Węgry przyjęły taką ustawę, o czym należy przypomnieć Prezesowi. Ale proces ujawniania i pełnego równouprawnienia osób homoseksualnych jest na dobrej drodze.
Dzisiaj nie dziwi wysoka pozycja społeczna czy polityczna takich osób jak Biedroń, Rabiej, wcześniej Grodzka. Aprobujemy ich aktywność, podziwiamy ich dorobek, głosujemy na nich. Homofobiczny margines skupiony w środowiskach narodowych czy bliskich obecnej władzy nie jest aprobowany przez większość, w której przecież nie wszyscy są jej przeciwnikami. Dla mnie symbolem nie tyle wzrastającej tolerancji, bo przecież tolerowanie inności seksualnej nie jest żadną zasługą, a pozytywnej zmiany w naszym społeczeństwie czyli wprowadzanie normalności, jest następująca historia.
Wybaczcie, że odwołam się do osobistego doświadczenia. Bodajże w roku 1999 zostałem laureatem nagrody „Tęczowego Lauru” przyznawanego osobom działającym na rzecz środowiska LGBT. Nie wspominam o tym z megalomani, ale będąc dumnym z otrzymanego wyróżnienia. Nagroda ta była mi przyznana za starania mojego klubu parlamentarnego, ówczesnej Unii Wolności (najlepszej partii jaka zdarzyła się nowożytnej Polsce) o uchwalenie ustawy o związkach partnerskich. Co się w końcu nie udało, gdyż sprzeciwił się temu koalicjant czyli Akcja Wyborcza Solidarność. W owym roku nagrodę tą także otrzymali m.in. Biedroń, Kalisz, prof. Środa. Podczas uroczystości wręczania nagród oświetlona była tylko scena z laureatami. Część sali gdzie znajdowała się publiczność była absolutnie ciemna, jakby ludzie tam się znajdujący nie chcieli być widziani i rozpoznani.
Dziwnie się czułem wygłaszając podziękowanie w stronę kompletnej ciemności, nie widząc żadnej twarzy. Wtedy, czyli dwadzieścia lat temu, obecni na widowni zapewne nie chcieli się pokazywać, dać zidentyfikować. Dzisiaj sytuacja nie do wyobrażenia. Osoby homoseksualne są na pierwszej linii w polityce, w kulturze, w działalności społecznej. Ich orientacja dla zdecydowanej większości z nas nie ma żadnego znaczenia. Jakże to pozytywna zmiana. Jakże przybliżająca nas do zachodnich standardów. Właściwie ten standard już osiągnęliśmy. Trzeba jeszcze to zadekretować, uchwalając ustawę o związkach partnerskich. Wierzę, że to się uda w nowym parlamencie po jesiennych wyborach.
Komentarze: