Minął rok bez Zbigniewa Bodnara...
Z MIASTA
ao
2024-10-03 13:16
3682
Dokładnie rok temu, 3 października odszedł Zbigniew Bodnar – dziennikarz radiowy, opozycjonista, człowiek Solidarności, ale też doskonały kompan w rozmowach o mieście.
Zbigniew Bodnar to legenda gorzowskiego dziennikarstwa, radiowiec z powołania – reportażysta, miłośnik kolarstwa, także aktywnego. Jedną z jego pasji było też dokumentowanie wspomnień działaczy dawnej opozycji gorzowskiej. Opracował wiele audycji radiowych na ten temat, miał też udział w przygotowaniu licznych wydawnictw dotyczących Solidarności. Pan Zbigniew to także dawny opozycjonista – związkowiec stilonowskiej Solidarności.
Zmarł rok temu podczas pokonywania jednej z zaplanowanych tras rowerowych. Trudno o nim pisać w czasie przeszłym nawet po wielu miesiącach od śmierci…
...dlatego przypominamy fragment tekstu z lutego 2012 roku opublikowany w miesięczniku „tylko gorzów” w rubryce tylko medialni:
Kiedyś wydawało mu się, że wszędzie powinien być pierwszy. Teraz uważa, że to praca na krótką metę, bo rano o newsie się jeszcze mówi, wieczorem mniej, a nazajutrz prawie wcale. – Gnanie za informacją zawsze jest skazane na przegraną, bo wydarzenie zawsze będzie o krok przed dziennikarzem – zauważa Zbigniew Bodnar, dziennikarz Radia Zachód. 20 lat na antenie. Radiową pasją zaraził się w rozgłośni zakładowej Stilonu w 1977 roku. Fascynację kontynuował w latach 80’ – relacjonował posiedzenie rady pracowniczej. Równolegle działał w podziemnym radiu Solidarność. Jak zauważa, naturalną koleją rzeczy była praca w ówczesnym radiu Zielona Góra – zaczął 1 marca 1992 roku. Radio kocha, bo, szczególnie gdy debiutował, było najszybszym medium. Uważa, że każda forma przekazu informacji ma swoją specyfikę. – Gdy telewizja pokaże człowieka ze łzami w oczach, to nie trzeba ani słowa. Z kolei radio żyje głosem, wymownymi chwilami zawahania po trudnym pytaniu…. Zdarza się, że do oddania nastroju nie potrzeba nic więcej. Ale już w gazecie podobne emocje o wiele trudniej przekazać. Zatem każde medium ma swój język – podkreśla. Radio kocha również za to, że pozwala zachować autentyczny głos ludzi, których dziś już z nami nie ma.
Doświadczenie? – Na pewno pomaga, ale jest też przyczyną, że młodzi dziennikarze oczekują ode mnie artykułowania ostrych problemów albo przyparcia kogoś do muru – odpowiada. Tymczasem zdarza mu się, że nie potrafi, nie wie jak albo po prostu nie chce atakować. Wtedy wychodzi z konferencji i ma wrażenie, że młodsi koledzy są zawiedzeni. Woleliby, aby Bodnar znowu komuś dokopał…
Komentarze: