przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Wierchowicz: upalne opowieści

Z MIASTA

Jerzy Wierchowicz
2024-07-19 19:13
6133

(fot. ao/archiwum portalu)

U nas upały, a żona namawia mnie (od  30 lat) na Norwegię. Kraj zimny i ponury przez 3/4 roku w nim ciemno. Otóż zdecydowanie nie. Kraj piękny, rozległy, z cudownymi fiordami, zadbanymi miasteczkami, świetnymi drogami i niezbyt ludny. A ludzie?

A ludzie właśnie mili, uprzejmi, choć zdystansowani, ale za to wszyscy mówiący po angielsku, wiec o porozumienie nietrudno. Na początek miłe zaskoczenie, wcale nie taki drogi jak go malują, ci co nie byli. Benzyna w przeliczeniu na nasze złotówki to około 5,80 zł za litr. Kurs złotego do korony norweskiej tam to 1 zł = 3,8 korony. Przeciętnie litr benzyny kosztuje 22 korony. Nie jest już tak dobrze z ceną drugiego niezbędnego do życia każdego mężczyzny płynu, czyli z piwem. W restauracji czy barze 0,4 l. to wydatek 120 koron czyli około 30 zł. W sklepie niewiele taniej, przy obostrzeniach godzinowych przy zakupie. Baza hotelowa gęsta, od drewnianych domków z wyposażeniem podstawowym tzw. hytte (cena jednego noclegu od 600 KN do 1200 KN) po hostele i motele niewiele droższe aż po Radisson w Oslo za 3000 KN. Rezerwacja przez internet bez problemu.
 
Imponująca sieć dróg, wybudowana w tak górzystym i mało dostępnym kraju, o nienagannej nawierzchni. Często wybudowane na kamienistych stokach Gór Skandynawskich, w litej skale. Około tysiąc tuneli (wszystkie w skale) o długości od 0,2 km do najdłuższego jakim jechaliśmy tj. 24 km. W ciągu ośmiu dni przejechaliśmy przez około 100 tuneli. Są i takie gdzie są ronda z rozjazdem na wszystkie strony. U nas budowa jednego tunelu pod Świną, o długości 1,8 km, trwała lat 50 i otwierano go z wielką pompą, jako wielkie osiągnięcie polskiej myśli inżynierskiej. Jak Ci Norwegowie to wybudowali i to nie jest dzieło lat ostatnich? 
 
Bajeczne widoki fiordów, wysokie wodospady, to nie spotykane zjawiska krajobrazowe. Olbrzymią frajdę, ale i emocje, nie raz zwykły strach, wywołuje przejechanie tzw. tras narodowych. Jest ich 18, wytyczonych przez Norwegów. Większość z nich prowadzi przez górski płaskowyż, czasami przez szczyty gór, na poziomie czasami ponad 2000 metrów n.p.m. Jazda samochodem po drodze szutrowej, na której nie mogą się minąć dwa samochody, bez barier ochronnych, na metr od krawędzi, gdy za krawędzią jest tylko przepaść to niezłe wrażenie. Nie polecam tego, tym o słabych nerwach czy posiadających lęk wysokości. A taka jazda trwa czasami przez 20-30 km. Sam, delikatnie pisząc, nie byłem tym zachwycony w przeciwieństwie do żony, która prowadziła samochód i najwyraźniej moje niezadowolenie (pisząc oględnie) serdecznie ją bawiło. Tak że adrenaliny nie brakuje. 
 
Tras takich zaliczyliśmy osiem. Na szczęście nie wszystkie były ekstremalne. M.in. odwiedziliśmy miejscowość Rajkun w okręgu Telemark, gdzie Niemcy w czasie II wojny produkowali tzw. ciężką wodę. Fabrykę, a właściwie elektrownię, częściowo zniszczoną prze norweski ruch oporu. Sama elektrownia położona na zboczu góry niedostępna, imponująca pod względem technicznym, robi wrażenie. W niej i w okolicy kręcono film „Bohaterowie Telemarku” z Kirkiem Douglasem. Oslo piękne, z imponującą filharmonią, większa od naszej gorzowskiej ze dwanaście razy – w formie białego lodowca. Trudno ją sobie wyobrazić trzeba zobaczyć. Obok muzeum Edwarda Muncha ze słynnym obrazem (właściwie grafiką) „Krzyk”, przy którym to dziele, jako jedynym, stała straż je chroniąca. Sam gmach, wielopiętrowy z całym dorobkiem artysty, a także np. z wyposażeniem jego domu, ubraniem z epoki, itd. Malarstwo Muncha dla znawców ekscytujące, dla mnie zastanawiające, melancholijne, smutne, bardzo refleksyjne. Dzieł Muncha w muzeum kilkaset. Absolutnie warto zobaczyć. 
 
W tym samym miejscu – stolicy – 12-sto piętrowa Biblioteka Narodowa Norwegii. Zgromadzono w niej pół miliona książek (jest też dział polski), czynna od rana do wieczora, wstęp wolny, w której można przebywać przez dowolny czas. Na każdym piętrze miejsca do czytania, do pracy, także z komputerem, przy każdym stanowisku zasilacz. Są tylko trzy warunki. Zachowywać się cicho, nie można kupić, ani wynieść żadnej książki i nie można jeść. Biblioteka nosi miano Deichmanna, ale to nie chodzi o koncern obuwniczy, a jest to nazwisko działacza kulturalnego, który kilkaset lat temu założył pierwszą bibliotekę publiczną w Norwegii. Ciekawostka: toalety są koedukacyjne, oznaczone trzema znakami, trzeci znak dla osób binarnych czy LGBT, jak kto woli. 
 
Gmachy parlamentu czyli Stortingu oraz Pałac Królewski oglądaliśmy tylko zewnątrz gdyż w niedzielę, kiedy „zaliczaliśmy” Oslo były niedostępne dla turystów, zwiedzanie tylko w dni powszednie. Polaków dużo, spotykaliśmy w restauracji, w hotelu, na promie, piszę o pracujących tam. Zadowoleni, podkreślali stabilność pobytu, uczciwość pracodawców, brak charakterystycznego dla Polski wiecznego napięcia, wynikającego z brutalnej walki politycznej, spokój, względny dobrobyt – to wartości dla nich najważniejsze. Część wróci, inni nie chcą o tym myśleć. Byli pełni uznania i szacunku dla Norwegów, ale podkreślali ich dystans do przybyszów. Jedni określali ich jako rasistów, kiedy rozmawialiśmy na temat migrantów (są), inni temu przeczyli. Jak jest naprawdę nie nam oceniać. Ale na pewno nie ma wobec migrantów wrogości i szczucia na nich, jak w innym znanym nam dobrze kraju. Jest raczej troska jak rozwiązać problem. W sumie Norwegia jest piękna, ludzie wspaniali (zapewne nie wszyscy) więc jedźcie tam  i cieszcie się z białych nocy oraz zdrowego powietrza. Norwegowie zdecydowanie dbają o ekologię (elektryczne samochody Tesla wręcz powszechne), ale to temat na inne opowiadanie.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x