Na trasie z Dzikimi Dzikami [FOTO]
Z MIASTA
Adam Oziewicz
2019-09-30 10:03
21860
Nie ma w drużynie dwóch identycznych modeli treningowych – każdy zawodnik ma swój. Za to są regularne ćwiczenia siłowe na sali CF1 przy Zielonej. Ponadto przynajmniej raz w tygodniu są w terenie, w parku Słowiańskim – biegają, ale też pokonują rozmaite przeszkody.
Trening Dzikich Dzików z Gorzowa? Program zależy od zapału biegacza, ale jest jeszcze coś, co ma wpływ na plan ćwiczeń, bo jednemu pokonanie przeszkody przychodzi łatwiej, drugiemu trudniej. – Ktoś może potrzebować więcej jednostek treningowych, aby złapać oczekiwaną formę – zaznacza Marcin Palczarski, opowiedział nam o przygotowaniach w grupie. Zatem, jak w każdym innym sporcie czy rekreacji – jeden zawodnik w ogóle nie ma problemów z szybkim bieganiem i ma żelazna kondycję, innemu właśnie te elementy treningu sprawiają największy kłopot. Może być i tak, że komuś brakuje siły w rękach, wtedy koncentruje się na tego typu wzmocnieniu.
Trening siłowy i doskonalenie techniki pokonywania przeszkód realizowany jest na sali CF1. Są przygotowane tory z zawieszonymi różnego typu uchwytami, w przeróżnych konfiguracjach. To Dzikom znacząco ułatwia sprawę, bo wysokości przeszkód, odległości między uchwytami, stopień trudności na sali są zbliżone do tych przygotowywanych na zawodach. Zresztą sam rodzaj uchwytu jest również ważny i warto się z nim zapoznać wcześniej – mogą to być zawieszone kółka, linki, kulki, odcinki rury, pręta czy drewniany klocek. Założycielem klubu CF1 przy Zielonej jest Marcin Filipiak – ściśle współpracuje z Dzikimi Dzikami. To on zorganizował i prowadzi w Gorzowie grupę kettlebell – w ostatnim czasie przygotowywał zawodników do wrześniowych mistrzostw Polski w pięcioboju kettlebell w Gorzowie. M. Palczarski również w nich startował.
W Gorzowie Tropem Dzika
Przygotowali dwie edycje Biegu Tropem Dzika (kwiecień 2016 i 2017 roku) – impreza była chwalona, ciekawa, zgromadziła sporą grupę biegaczy. Dzikie Dziki do dziś są pytani o ciąg dalszy. M. Palczarski tłumaczy, że bieg wymaga pewnego wysiłku finansowego. – Takie zawody pochłaniają czas i środki, stąd go zawiesiliśmy... Też żałuję, ale nie wykluczone, że wrócimy do tego pomysłu. Ani w Gorzowie, ani w najbliższej okolicy nie ma takiej imprezy. Z kolei w kraju jest ich coraz więcej, robią się modne – zwraca uwagę nasz rozmówca. Najważniejsi są zawodnicy, tor i... nagrody. Aby bieg rzeczywiści kusił trzeba też uważnie śledzić kalendarz imprez. Jest ich wiele – są takie, co świetnie się zapowiadają, ale w tym samym czasie jest ich kilka, aż w końcu brakuje chętnych albo jest ich zbyt mało. Co nie bez znaczenia, tam gdzie pula nagród jest wyższa, tam jest więcej osób na liście startowej. Można też przygotować bieg „po kosztach”, z mniejszym zaangażowaniem czasu, ale nie miałby oczekiwanego poziomu organizacyjnego.
Biegu Tropem Dzika przynajmniej na razie nie będzie, za to jest dobra informacja dla pasjonatów tras survivalowych: w ramach budżetu obywatelskiego ma powstać brama do ćwiczeń. To wielofunkcyjny sprzęt treningowy wielkości 12 na 6 metrów. Będzie wyposażony w typowe przeszkody na jakie można natrafić w biegach OCR. To trochę jak kombajn – w jednym miejscu nagromadzone są narzędzia do ćwiczeń, jedna wielka konstrukcja. Wartość projektu to około 70 tys. zł, będzie w sąsiedztwie kładki prowadzącej na cmentarz komunalny nad Słowiańską – jadąc w kierunku Tesco, za wiaduktem po prawej stronie na łuku.
Ciężar Dzika
Dzikie Dziki zalecają zdrowy tryb życia, w tym zbilansowaną dietę – bez niej trudno o zachowanie odpowiedniej wagi. Z kolei od niej zależy kondycja, siła, wytrzymałość oraz sam wynik indywidualny czy drużynowy. Dla czołowych zawodników optymalną wagą jest około 65 kg – przy wzroście 180 cm czy nawet 170 cm wcale nie jest łatwa do osiągnięcia. Wydawałoby się, że to dyscyplina wytrzymałościowa, ale przede wszystkim siłowa, tymczasem gdy ktoś przesadzi z masą ciała może mieć spory kłopot z osiągnięciem dobrego wyniku. Można być dobrym biegaczem, ale gdy nie ma się odpowiedniej techniki pokonywania przeszkód to napotykamy na barierę nie do pokonania – tracimy siły i czas.
M. Palczarski wspomina, że z jego aktywnością sportową bywało różnie. Za dzieciaka biegał po podwórku za piłką – jak wszyscy. Gdy dorastał miał mniej ruchu. – Nabrałem zbędnych kilogramów. Przyszedł moment gdy zaczęło mi to przeszkadzać, stąd decyzja o siłowni – chciałem zgubić trochę tłuszczu, zyskać sportową sylwetkę – przedstawia sytuację sprzed kilku lat. Wtedy też zaczął biegać, startować w biegach ulicznych – indywidualnie, jako niezrzeszony, tylko dla siebie. W pierwszym swoim starcie, w biegu na 10 kilometrów zajął trzecie miejsce w kategorii zawodników do 30 roku życia. Pomyślał, że skoro z nie najmniejszą masą może tak dobrze się rozpędzić to nieźle...
Trzeba być mocnym
Aby ukończyć bieg na przykład cyklu Runmageddon – być sklasyfikowanym w kategorii elite – każdą przeszkodę trzeba pokonać samodzielnie. Ma się nieograniczoną liczbę prób, ale przez to na trasie tworzą się kolejki, robi się zamieszanie, traci płynność. To był jeden z problemów na tegorocznych mistrzostwach Europy w Gdyni. Są też biegi gdzie opuszczenie przeszkody skutkuje karą, dodatkowym zadaniem – np. 30 padnij powstań czy pętlą z obciążeniem albo dodatkowym kółeczkiem z workiem pełnym piasku. Ostatecznie na mecie liczy się czas, najszybszy wygrywa. Przy przeszkodach są sędziowie – kontrolują czy zawodnik prawidłowo je pokonuje. Jeżeli coś jest nie tak, mogą zdyskwalifikować – na niektórych przeszkodach nie można sobie pomagać nogami, czy też łapać za niedozwolone elementy. – Koleżanka z drużyny biegła w upale, a znajoma na trasie podała jej wodę. Jednak w regulaminie jest, że żadnej pomocy zewnątrz, nawet butelki podać nie można. Mieć przy sobie i z niej korzystać – tak, ale nie inaczej – wspomina sytuacje z jednego z biegów M. Palczarski.
Dzikim Dzikom dużo jeszcze brakuje do najlepszych w Polsce? – pytamy. – W optymalnym składzie moglibyśmy powalczyć o czołowe miejsca w kraju – ocenia nasz rozmówca. Ale zastrzega, że każdego roku składy drużyn rotują. Wszyscy starają się wzmocnić – szukają dobrych zawodników i zachęcają ich do startów u siebie. Stąd poziom rywalizacji z sezonu na sezon jest coraz wyższy. Ponadto w biegach przeszkodowych coraz częściej pojawiają się pieniądze: zawodnikom są opłacane koszty startowe, także dojazdy i noclegi. Suma całkowita za bieg to nawet ponad 1000 zł – gdy są sponsorzy, taki wydatek pokryć znacznie łatwiej…
Nowe wyzwania
Marcin Palczarski przyznaje, że w tym roku odpuścił biegi przeszkodowe – postawił na rodzinę i... długie dystanse. Z powodzeniem startował w Biegu Rzeźnika w Bieszczadach – 80 km po górach. Momentami był to bieg tylko z nazwy, raczej brodzenie w błocie pod górę. – Kawał drogi w trudnych warunkach. W dodatku złapała nas burza – trasa zaczęła pływać. Strach było zbiegać. W tej sytuacji zawodnicy z czołowych pozycji tracili wszystko. Powód: kontuzje, pech, fatalna aura – opowiada.
Bieg Rzeźnika to start w parach – zawodnicy z drużyny nie mogą się oddalić od siebie więcej niż na 200 metrów, inaczej dyskwalifikacja. Podczas tegorocznej edycji jeden z zawodników upadł, rozciął kolano do kości. Ta para biegła na drugiej pozycji z bezpieczną przewagą – wydawało, że nikt im nie odbierze dobrego wyniku, tymczasem musieli przerwać przez kontuzję jednego z zawodników. Marcin pokonał dystans w 16 i pół godziny. Tydzień wcześniej wziął ślub, dlatego szczególnie zależało mu na przywiezieniu małżonce dobrego wyniku. – Był ból, mocno pozacierana skóra, ale jechać kilkaset kilometry w góry i nie ukończyć biegu – nie darowałbym sobie… Choćby na rękach, ale dobiec do celu! – wspomina z uśmiechem.
Bywa, że ktoś piesze do Dzikich Dzików – chce zobaczyć, przyjść na trening. Zainteresowanych każdego roku może być około 20. Ale ostatecznie na wizytę w klubie decyduje się garstka, może trzy. – Boją się czy co? – dziwi się M. Palczarski. Zapewnia, że nikomu nic nie grozi, warto przynajmniej spróbować.
poniżej zdjęcia z treningu Dzikich Dzików
Komentarze: