Chirurdzy nie potwierdzają opinii prezesa
Z MIASTA
ao
2019-02-12 11:14
94791
Problemy pacjentów na chirurgii w Gorzowie – mimo zapewnień zarządu lecznicy o oponowaniu sytuacji – mają ciąg dalszy. Po wczorajszym wystąpieniu prezesa szpitala na sesji sejmiku w Zielonej Górze, głos zabrali chirurdzy. Dziś rano ich stanowisko opublikowało Radio Gorzów.
Wczoraj radni wojewódzcy na sesji sejmiku chcieli wiedzieć wszystko o sytuacji na oddziale chirurgicznym w szpitalu w Gorzowie, z uwagi na odejścia lekarzy chirurgów do innych placówek. Odniósł się do tego prezes szpitala Jerzy Ostrouch. Przyznał, że istnieją problemy z kosztami funkcjonowania oddziału chirurgicznego, ale nie ma żadnego zagrożenia dla funkcjonowania oddziału, o co pytali radni. – Są wykonywane zabiegi planowe i mimo absencji lekarzy, chcemy utrzymać sprawność działania oddziału – powiedział prezes Ostrouch. – Naszym wielkim wyzwaniem jest rozwój onkologii i musimy też pozyskać onkologów, bo to warunek sine qua non rozwoju naszej radioterapii.
Prezes Ostrouch wczoraj tłumaczył radnym na sesji sejmiku, że w ostatnich tygodniach z pracy na oddziale chirurgii zrezygnowało kilku lekarzy, a ordynator złożył rezygnację i poszedł na zwolnienie lekarskie. Prezes gorzowskiego szpitala wyjaśniał, że taka sytuacja jest konsekwencją – jak stwierdził – wygórowanych żądań płacowych lekarzy, których zarząd szpitala nie jest w stanie spełnić. I właśnie dlatego w ubiegłym tygodniu w lecznicy zdecydowano o zawieszeniu przyjęć i planowych operacji na oddziale.
Sytuację zupełnie inaczej opisują sami chirurdzy z oddziału – dziś rano specjalne oświadczenie zespołu chirurgów opublikowało Radio Gorzów.
oto treść pisma:
Gorzów Wlkp. 11.02.2019
„W związku z dzisiejszą „konferencją” prasową przedstawioną w mediach na temat sytuacji zaistniałej na Oddziale Chirurgii w WSzW w Gorzowie jako pracownicy – Lekarze – pracujący na tym oddziale jesteśmy zmuszeni do stanowczego SPRZECIWU wobec kłamstwom, pomówieniom i zafałszowywaniu rzeczywistego obrazu.
NIGDY nie szantażowaliśmy zarządu odejściem od łóżek pacjentów!
NIGDY nie żądaliśmy tak niebotycznych pensji za naszą pracę!
Jest to KŁAMSTWO podane publicznie – bezpodstawne i niestety nie sprawdzone przez Urząd Marszałkowski! Pani Marszałek została wprowadzona w błąd przez manipulację zarządu!
Oczekujemy rzetelnego wysłuchania obu stron konfliktu i sprawdzenia na jakich podstawach Prezes szpitala podał sumę 50 tys. złotych – uważamy, że jest to chęć zszokowania opinii publicznej taką kwotą licząc na brak reakcji z Naszej strony.
Obecna sytuacja w Oddziale jest bardzo zła i wynika ze złej woli, braku konstruktywnych rozmów zarządu z zespołem lekarskim. Notoryczny był brak reakcji na zgłaszane od wielu miesięcy problemy z dostępem do bloku operacyjnego, ograniczania przyjęć planowych i konieczności przesuwania terminów operacji. Problem przyjęć w trybie administracyjnym pacjentów nie wymagających operacji i pobytu w O. chirurgii z powodu braku miejsc na innych oddziałach i konieczność hospitalizacji pacjentów na korytarzu (!)
Mimo zgłaszania tych nieprawidłowości, były zawsze bagatelizowane przez zarząd szpitala. Wielokrotnie wymuszane przez nasz zespół lekarski spotkania z Prezesem, aby pomóc nam w tych problemach kończyły się stwierdzeniami, że Oddział jest niedochodowy (!) i w związku z tym Pan prezes nie jest zainteresowany ISTNIENIEM Chirurgii w Naszym Szpitalu – co budziło nasze zdumienie i niedowierzanie! Nie był zainteresowany losem pacjentów, których zalecał nam wysyłać dokądkolwiek. Był zainteresowany tylko onkologią, ale nie przez pryzmat chorych ludzi lecz procedur. Takie nieetyczne sugestie nie mieściły się w Naszej wyobraźni. Nasze sale operacyjne zostały przekazane na inne „dochodowe” procedury, ale chorzy ludzie zostawali na naszych głowach.
Upór z jakim Pan prezes lekceważył problemy pacjentów chirurgicznych oraz naszego oddziału był tak irracjonalny, że wydaje się nam, że jest to raczej problem natury niechęci personalnej – osobistej – do zespołu. Inaczej trudno to wytłumaczyć.
Konieczność ciągłego odsyłania ludzi, leczenia na korytarzu szpitalnym, brak możliwości racjonalnego zaplanowania pracy, wielokrotnego odbierania sali operacyjnej w dniu zaplanowanych operacji i brak reakcji zarządu na ustne skargi na te sytuacje spowodowały decyzję o odejściu lekarzy. NIKT z zarządu szpitala nie próbował z nimi rozmawiać, aby nie odchodzili – co więcej słyszeliśmy, że dobrze, że odeszli.
W krótkim czasie odeszło z oddziału 4 specjalistów. Pozostali byli zmuszeni do objęcia większej ilości dyżurów. Płace na naszym oddziale były najniższymi w szpitalu w oddziałach zabiegowych mimo, że to my najczęściej operowaliśmy nagłe stany zagrożenia życia w trybie PILNYM, bardzo często w nocy.
Poprosiliśmy o dodatki z uwagi na trudną sytuację personalną powołując się na
dodatki istniejące w innych oddziałach szpitala – jak się wydaje – bardziej lubiane przez
zarząd. Po wielokrotnych – jak zawsze wymuszanych przez nas spotkaniach – zarząd na dwa
miesiące przyznał nam dodatki tylko do dyżurów. Wtedy dopiero nasze płace dorównały płacom na niektórych innych oddziałach. Nie były jednak najwyższe.
W proteście i z nadzieją, że skoro nie można inaczej – złożyliśmy w ubiegłym roku wypowiedzenia z pracy licząc, że to zmusi zarząd do poważnej rozmowy. Jednak przeliczyliśmy się i tak jak napisano wyżej rozmowy były tylko z naszej inicjatywy. Po okresie wypowiedzenia nadal przychodziliśmy do pracy w odpowiedzialności za pacjentów. Przesuwaliśmy wypowiedzenia licząc na opamiętanie zarządu. Tak zwodzono nas do końca roku. 31 grudnia po godzinie 15.00, gdy nie było pewne czy zgodnie z prawem możemy po nowym roku przystąpić do pracy (koniec terminu wypowiedzenia u Ordynatora oraz koniec terminowych umów o pracę u pozostałych) oszukano nas obiecując na piśmie uregulowania dotyczące pracy oddziału. W kolejnych tygodniach zarząd stwierdził, że żadne uzgodnienia go nie obowiązują. Lekarze pracowali bez umów o pracę przez cały styczeń(!).
Z powodu przemęczenia oraz grypy w ostatnim tygodniu sytuacja stała się katastrofalna. Dyrekcja ani razu nie kontaktowała się z nami co do możliwości obsady dyżurowej, natomiast gorączkowo szukała pomocy poza Gorzowem.
Apogeum tej niezdrowej atmosfery nastąpiło 4 i 6 lutego, gdzie sposób zabezpieczenia dyżuru przez zarząd omal nie skończył się tragedią gdy na pierwszym dyżurze pozostawiono dwóch mniej doświadczonych lekarzy i próbowano „na papierze” zabezpieczyć dyżur lekarzem, którego nie było wtedy w szpitalu oraz drugim lekarzem, który pełnił obowiązki w innym oddziale szpitala. Sytuacje – i pacjenta – uratował przyjazd lekarza oddziałowego z domu na prośbę młodszego kolegi.
Sytuacja z 6 lutego była bardziej niebezpieczna ponieważ postanowiono, że dyżur będzie pełnić dwoje rezydentów – jeden to nie znający zupełnie szpitala lekarz ze Szczecina, a specjalista będzie dyżurował pod telefonem w Szczecinie (!). Na szczęście ten nieprzemyślany pomysł nie został zrealizowany ponieważ kolega z oddziału widząc niebezpieczeństwo tej sytuacji zmienił naszą koleżankę i podjął się dyżuru. Na tym dyżurze zdarzyły się 4 ciężkie stany wymagające natychmiastowej operacji – w tym dwa urazy nożem brzucha i klatki piersiowej! Można sobie wyobrazić, jak wyglądałaby pomoc specjalisty będącego w Szczecinie...
Obecnie – mimo naszego zaangażowania, wielu zniechęcających gestów i czynów ze
strony zarządu – nadal pomagamy pacjentom z Gorzowa i województwa. Słowa prezesa są
niesprawiedliwe, obraźliwe wobec nas i pomawiające o rzeczy, które nigdy nie miały
miejsca. Nie dano nam nawet szansy obrony!
Oczekujemy sprawiedliwego osądu i kontroli organów nadzorujących działania zarządu wobec oddziału i bezpieczeństwa pacjentów tj Urzędu Marszałkowskiego, Urzędu Wojewódzkiego, Izb Lekarskich oraz Rady Miasta
Jesteśmy gotowi dalej pracować dla dobrze zarządzanego szpitala.”
Komentarze: