Są zawiedzeni Bocuse d’Or Poland
Z MIASTA
Adam Oziewicz
2018-08-07 09:21
140740
Grupa gorzowian wspierająca Dawida Szkudlarka podczas tegorocznych przygotowań i samego konkursu kulinarnego w Turynie zażenowana postawą zarządu Bocuse d’Or Poland. – Mieli pomóc, a pozostał niesmak i rozczarowanie – twierdzi w rozmowie z portalem Maria Folińska.
Gorzowianin Dawid Szkudlarek w maju 2016 roku najlepszy w Top Chef, wygrał też dwie polskie eliminacje prestiżowego konkursu dla szefów kuchni Bocuse d’Or – w 2015 i w 2018 roku. Zresztą od lat jest na topie w krajowych konkursach kulinarnych dla profesjonalistów. Również od dawna w czołówce Kulinarnego Pucharu Polski. W mieście jest uznaną marką – był szefem kuchni w hotelach Mieszko, Qubus i Best Western w Gorzowie, a obecnie w restauracji Folwark Folińscy. Do tego uczy w „Gastronomiku” i od kilku miesięcy jest jedną z kilkunastu twarzy miejskiej kampanii promocyjnej „Stąd jestem”.
Skąd tak wielkie rozczarowanie?
28 lutego gorzowianin Dawid Szkudlarek, z pomocą Macieja Pisarka, wygrał polską eliminację Bocuse d’Or. Kolejny etap – konkurs europejski w Turynie – był 10 czerwca. Ten czas miał być wykorzystany do maksimum na przygotowania. W teamie polskim (komitet wykonawczy Bocuse d’Or Poland) poza zwycięską parą byli trenerzy, oferujący wsparcie merytoryczne: Paweł Oszczyk, Łukasz Konik, Adam Chrząstowski, także reprezentujący akademię Jacek Krawczyk, prezes Bocuse d’Or Poland, zarazem dyrektor zarządzający firmy Smarten z sektora HoReCa (hotelarsko-gastronomicznego). Smarten PR to oficjalny reprezentant marki Bocuse d’Or w Polsce.
Co istotne, ideą eliminacji Bocuse d’Or nie jest współzawodnictwo indywidualne kucharzy. To konfrontacja zespołów reprezentujących kraje, a każdy w teamie ma konkretną rolę do spełnienia. Tylko ścisłe współdziałanie i wzajemne wsparcie mogło dać dobry wynik. Zgodnie z zapowiedziami Bocuse d’Or Poland – krajowa branża kulinarna nie miała co do tego żadnych wątpliwości – Dawid miał otrzymać wszechstronne wsparcie w przygotowaniach i wyjeździe na europejskie eliminacje do Turynu. Wszechstronne znaczy takie, które umożliwi odpowiednie przygotowanie i godne reprezentowanie Polski w Europie na prestiżowym konkursie.
Pomoc ze strony Bocuse d’Or Poland była, ale według naszej rozmówczyni jej poziom, jak się okazało, był niewystarczający. Do tego wsparcie było wybiórcze i trzeba było na nie czekać zbyt długo, co paraliżowało przygotowania do konkursu w Turynie. Niejednokrotnie zespół Dawida Szkudlarka, pozostawiany sam sobie, musiał się ratować wyłącznie własnymi siłami, operatywnością i wsparciem przyjaciół. To była jedyna szansa na sprawne przeprowadzenie treningów, zakup materiałów, sprzętu czy organizację transportu do Włoch.
Z pomocą przyszli przyjaciele...
– Bez wsparcia Marii Folińskiej, Folwarku i przyjaciół – finansowego, rzeczowego, łącznie z transportem sprzętu kuchennego do Włoch – Dawid nie byłby w stanie przygotować się do rywalizacji w Turynie. Nie byłoby tego wyjazdu – podkreśla z przekonaniem żona mistrza kuchni, Barbara. Brakowało świadomości, że ma się wsparcie Bocuse d’Or Poland, co mogło mieć znaczenie dla ostatecznego wyniku teamu z Polski. Przypomnijmy, Dawid i Maciej w Turynie na 20 zespołów zajęli 16. miejsce.
Od końca lutego do początku czerwca – trzy miesiące przygotowań. Najpierw polski team czekał na temat od organizatora półfinału w Turynie – do tego momentu niewiele dało się przewidzieć, o konkretnych treningach też nie mogło być mowy. Gdy tylko otrzymali zadanie, zaczęły się przygotowania do startu. Wydawało się, że role w zespole są znane – każdy miał przydzieloną funkcję: trenerzy, prezes, zawodnicy. Każdy był zobowiązany do ich spełnienia. Ostatecznie, nie bardzo było wiadomo, czego od kogo oczekiwać. Gdyby nie żona Dawida Basia, i pomoc wielu osób z grona przyjaciół m.in. Marii Folińskiej i ekipy Folwarku – mistrzowie pozostaliby sami ze swoimi problemami, także związanymi z finansowaniem przygotowań.
Przykład? Tuż przed wylotem na konkurs Dawid i Maciej całą noc do rana pakowali sprzęt kuchenny. Z kolei ekipa Folwarku robiła wszystko, aby dotarli na półfinał przygotowani na tyle, aby w ogóle mogli wystartować. Już na miejscu, w Turynie gdyby nie pomoc przyjaciół przy rozpakowywaniu sprzętu przed startem – było na to tylko 30 minut – Dawid i Maciej najprawdopodobniej musieliby wystartować nie w pełni przygotowani. – Sami po prostu nie daliby rady. Te prace powinien wziąć na siebie patron i organizator czyli Bocuse d’Or Poland, ale z tej strony nie było żadnej pomocy – przedstawia sytuację M. Folińska i nie ma wątpliwości, że z chwilą wygrania przez Dawida i Macieja polskiej eliminacji, skończyła się przychylność ze strony Bocuse d’Or Poland i reprezentującego organizację w Polsce, Jacka Krawczyka.
Spięcie po konkursie Turynie
Kulminacją nieporozumień była impreza podsumowująca europejską eliminację Bocuse d’Or. Wcześniej Maria Folińska poprosiła Dawida, aby zorganizował dwie wejściówki na galę finałową. Nie było problemu – organizatorzy wyrazili zgodę, spisali imiona i nazwiska gości, bo wejściówki były na konkretnie zaproszone osoby. – Pojechaliśmy na galę, ale bez uprzednio awizowanej koleżanki – ostatecznie na gali miałam być ja i Basia Szkudlarek, żona Dawida. Okazało się, że nie ma nas na liście gości. Tylko dzięki obecności Dawida udało nam się wejść jako team Poland. Wydało mi się to bardzo podejrzane… – wspomina M. Folińska.
W rezultacie, na gali siedzieli osobno – przy jednym stoliku Akademia czyli team Poland, a Dawid, Maciej, Basia i Maria z ekipą ze... Szwecji. Na gali doszło też do wyjątkowo nieprzyjemnej konfrontacji – poszło o rozliczenie wejściówek na galę. Prezes Jacek Krawczyk zażądał pieniędzy za zaproszenia na uroczystość. Maria Folińska zapytała o fakturę za wejściówki (kiedy zostanie wystawiona) oraz, dlaczego nie było ich danych na liście zaproszonych gości? – Odpowiedział, że nie będzie na ten temat dyskutował i jeszcze raz kategorycznie zażądał pieniędzy – relacjonuje sytuację pani Maria.
Chodziło o 500 euro, dlatego nasza rozmówczyni zaproponowała na początek 300 euro, z deklaracją, że 200 euro uiści po wystawieniu stosownej faktury za bilety na uroczystość. – Wtedy usłyszeliśmy ostre zarzuty z jego strony i do mnie, i do Dawida – zaczął wykrzykiwać: „na ile jeszcze pieniędzy chcecie mnie naciągnąć?”. Detali nie pamiętam, ale wrażenie fatalne – na całą salę krzyczał „daj mi te 200 euro”, „przyszłaś się nażreć za moje pieniądze”. W nerwach odparłam: nie podaruję panu takiego zachowania!
Zajście można określić w kategorii skandalu – Dawid z przyjaciółmi wychodził z imprezy, a Jacek Krawczyk szedł za nimi i podniesionym głosem: 200 euro! oddaj 200 euro! – Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy opuścić miejsce – goście z całego świata z zażenowaniem obserwowali konflikt w polskim teamie. Bardzo niezręczna sytuacja to mało powiedziane – uważa Barbara Szkudlarek.
Nagrody jak nie było, tak nie ma
Kontrowersje wśród zwycięzców polskiej edycji Bocuse d’Or wzbudzają też nagrody, a właściwie ich brak. Konkretna kwota nie była wskazana w regulaminie, niemniej na symbolicznym czeku Dawida, podczas oficjalnego wręczenia trofeów widniała suma 8000 zł. Na gali było zapewnienie prezesa, że kwoty na pewno trafią na konta zwycięzców. Po tygodniu organizator poinformował, że wypłata będzie do końca marca, ale do dziś takiej nie było, jest tylko kolejna obietnica, że może na koniec wakacji...
……………………………………...
Laureat Bocuse d’Or Poland miał prawo liczyć na specjalne potraktowanie. Zabrakło otwartości i świadomego podejścia do sytuacji ze strony prezesa Krawczyka. – Chodziło nam nie o prestiż czy darmową wycieczkę do Turynu, ale o autentyczną konfrontację z ekipami w Europie i pokazanie, że polski zespół może jak równy z równym walczyć z najlepszymi – zwraca uwagę M. Folińska. Podkreśla też, że taka osoba jak Jacek Krawczyk nie powinna być Ambasadorem Bocuse d’Or, a przede wszystkim w takim sposób reprezentować Polski, przy tym niszczyć czyjeś marzenia!
Choć przygotowania były trudne są sygnały, że Polacy dobrze się zaprezentowali w Turynie – ich praca była świetnie odebrana. Była szansa na pierwszą 10, gdyby tylko trzy miesiące były spokojniejsze, optymalnie wykorzystane na treningi. Niestety. Wrócili podłamani postawą zarządu Bocuse d’Or Poland na gali w Turynie. Za to mają szczere podziękowania dla przyjaciół, ludzi z branży. – Paweł Salomon, Iwona Niemczewska, Paweł Kubera to osoby, którym zawdzięczamy wiele w Turynie, bez nich byłoby o wiele trudniej – podsumowują zgodnie Maria Folińska i Barbara Szkudlarek.
Komentarze: