przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Koniec sejmiku? Tak, najdalej za dwa lata

Z MIASTA


2016-11-26 21:50
55002

Koniec sejmiku nie będzie wynikał z oceny prac władz regionów, za to będzie wynikiem pragmatyzmu PiS-u – to ocena Tomasza Możejki, radnego sejmiku. – Posłowie partii rządzącej przegłosują ordynację, taką która da im władzę też w województwach – mówi z przekonaniem.

Tomasz Możejko – radny sejmiku lubuskiego, były członek PO. Przez 13 lat mocno zaangażowany w działania Platformy, od 2003 do 2016 roku. Historyk po UAM w Poznaniu o specjalności pedagogicznej i archiwalnej – pasjonuje go pierwsza połowa XX wieku, okres tzw. drugiej wojny trzydziestoletniej (1914 – 1945). Poza działalnością samorządową prowadzi własną firmę. Obecnie jest poza klubem radnych PO, nie należy też do innego, ani z żadnym nie sympatyzuje. 
 
W sejmiku obowiązuje koalicja PO, PSL i SLD. Ma większość. Poza tą grupą są Bezpartyjni Samorządowcy, PiS i kilku radnych niezależnych, w tym Tomasz Możejko. W rozmowie z portalem zastrzega, że głosuje zgodnie z interesem województwa. Ma pełną samodzielność w podejmowaniu decyzji – na jego za, przeciw czy wstrzymanie się od głosu nie ma wpływu żaden nacisk polityczny, nie podlega też konsultacjom klubowym. – Biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenia to dla mnie komfortowa sytuacja – zauważa z pewną satysfakcją. Przy tym istotny atut, bo kierownictwa partii w województwie – szczególnie Waldemar Sługocki, Jolanta Fedak i Bogusław Wontor – wpływają na opinie swoich radnych, czy też kształtują uchwały poszczególnych klubów.
 
Nasz rozmówca zapytany o sejmikowe kuluary mówi krótko, że jest mobilnie i nikt z radnych dokładnie nie wie, co w najbliższym czasie czeka samorządy. Kontrola w urzędzie marszałkowskim nie wypada najlepiej lub też jej finał nie może wypaść najlepiej – takie informacje docierają pośrednio do samorządowców wojewódzkich. Stąd w środowisku radnych spekulacje i próba przewidzenia: czy zarząd województwa utrzyma się w obecnym kształcie personalnym (marszałek, wicemarszałek i dwóch członków zarządu), czy też dojdzie do zmian w składzie? Są też opinie, że może zostać wprowadzony zarząd komisaryczny.
 
Co ważne, PiS – partia rządząca w Polsce – wnikliwie bada działalność samorządów i podział środków unijnych w latach 2015 – 2016. Są informacje o nieprawidłowościach w podkarpackim czy też w dużych miastach – Warszawie, Gdańsku, Lublinie, Poznaniu  i Łodzi. – Co prawda lubuskie w tych doniesieniach nie występuje, ale na listopadowej sesji radny Marek Suramcz bezpośrednio postawił pewne zarzuty radnemu koalicyjnemu i odesłał do dokumentów organu kontrolnego na trzy litery. Taka sytuacja nie ma precedensu w sejmiku obecnej kadencji i wskazuje, że podobne oskarżenia będą się pojawiać coraz częściej na kolejnych sesjach – podejrzewa radny.     
 
Tomasz Możejko ocenia, że zachowanie Surmacza to zaledwie preludium do tego, co będzie się działo w 2017 roku. – Jest duże prawdopodobieństwo, że dostanie się każdemu, kto nie jest powiązany z PiS-em, bo takie jest zapotrzebowanie polityczne partii Kaczyńskiego – nie ma złudzeń nasz rozmówca. 
 
Radni spotykają się także poza sejmikiem – nie tylko na sesjach, komisjach czy tzw. oficjałkach. Rozmawiają ze sobą w przeróżnych okazjach, w przeróżnych miejscach w całym województwie. Nasz rozmówca nie ukrywa, że są próby wciągania poszczególnych samorządowców do klubów konkurencyjnych, zarysowywane pewne propozycje personalne. Co ciekawe, prowadzone jest rozdawnictwo stanowisk, proces realizuje PO i PSL. Co szczególnie przykre dla T. Możejki, równolegle odbywają czystki wśród członków Platformy, którzy w wyborach przewodniczącego z 2013 roku poparli Bożennę Bukiewicz a nie Marcina Jabłońskiego. Chodzi o osoby funkcyjne w instytucjach sejmiku lubuskiego.   
 
Przypomnijmy, wybory szefa partii w regionie sprzed trzech lat na dobre podzieliły lubuską Platformę. Obecnie osoby odpowiedzialne za kształt partii (Waldemar Sługocki, Krystyna Sibińska i Marcin Jabłoński oddelegowany do zadań politycznych w lubuskim przez Grzegorza Schetynę) „czyszczą teren” z ludzi od lat pracujących na rzecz regionu tylko dlatego, że opowiedzieli się po stronie Bożenny Bukiewicz.     
 
Radny Możejko nie ma wątpliwości, że dawne animozje w PO podsycają zarazem zaostrzają twarde rządy PiS-u w kraju oraz fakt, że Platforma i PSL są w opozycji. Stąd w tych partiach górę bierze element rywalizacji poszczególnych członków o względy ekonomiczne i polityczne. Problem jednak w tym, że nie ma już co dzielić. Za wspomniany podział stanowisk już się wziął i proces będzie kontynuował PiS.     
 
Wydaje się, że bycie w opozycji powinno zintegrować ludzi jeszcze do niedawna rządzących, ale tak nie jest – to środowisko jest kompletnie rozbite, przy tym chwyta się każdej szansy na awans w urzędzie marszałkowskim, bo tylko tam rządzi jeszcze PO, PSL i SLD. Dowód? Ostatnie zatrudnienia nowych osób w departamentach prowadzonych przez PSL czy awanse w strukturze urzędu członków SLD z Gorzowa i Zielonej Góry – przypomina nasz rozmówca. Zaznacza zarazem, że aktualnie sytuacja w sejmiku jest raczej klarowna – są radni PiS i reszta bardzo źle nastawiona do samorządowców z partii rządzącej. Z kolei sam urząd marszałkowski stanowi w praktyce centrum opozycji w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości. 
   
Atmosfery w zarządzie województwa nie poprawia stan absorpcji środków unijnych z nowej perspektywy finansowej – wystarczy zajrzeć do danych zawartych na stronie urzędu, lubuskie.pl. Okazuje się, że mamy rozdysponowanych zaledwie siedem procent z dostępnej kwoty i załatwionych 115 wniosków. Gdy porównamy te dane z sytuacją w pozostałych 15 województwach wychodzi, że lubuskie jest na szarym końcu. – Za sytuację odpowiadają tylko i wyłącznie członkowie zarządu województwa – kierują poszczególnymi departamentami, dysponują środkami unijnymi i to im należy przypisywać sukcesy również porażki lubuskiego. Już dawno po negocjacjach z rządem, zatem wina za opóźnienia leży po stronie województwa – zaznacza Możejko.       
 
W jego ocenie, potrójna koalicja w sejmiku być może dotrwa do wyborów 2018 roku, ale równie prawdopodobny jest inny wariant: odejście jednego z koalicjantów i przystąpienie PiS-u razem z niezależnymi do grupy sprawującej władzę w województwie. Możliwe też, że kadencja będzie skrócona i PiS wprowadzi zarząd komisaryczny. Jednak najbardziej niepokojące pomysły płyną z parlamentu. Chodzi o próbę zmiany ordynacji wyborczej do samorządu województwa czyli zwiększenie liczby okręgów wyborczych z pięciu do siedmiu. To wpłynie na wyniki kandydatów partii czy komitetów wyborczych. Przy pięciu okręgach wyborczych PiS może mieć najwyżej 10 radnych, z kolei przy siedmiu aż 14 na 30. To oznacza, że potencjalnie ma szansę na bezwzględną większość w sejmiku i może rządzić bez koalicjanta. – W sejmie, w dzień lub w nocy, można przegłosować wszystko – zatem tylko od rządu zależy jaki będzie finał spraw także na szczeblu województwa. PiS myśli pragmatycznie zatem skorzystanie z takiej szansy jest niemal pewne – podsumowuje radny Tomasz Możejko. 

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x