Synowiec: liście nie załatwią za nas TEJ sprawy
Z MIASTA
2016-11-03 21:02
51941
1 listopada to dzień, który niemal wszystkich skłania do zadumy. Dzień, kiedy wspominamy naszych nieżyjących bliskich, a czasem tylko znajomych, których jakoś nam brakuje. To dzień, kiedy odwiedzamy gorzowskie cmentarze...
...i ten największy na ulicy Żwirowej i ten nieco już zapomniany przy Warszawskiej, a bywa, że zapalamy znicze na cmentarzu wojskowym przy Walczaka. I tylko żydowski kirkut na osiedlu Słonecznym, choć ostatnio mniej już dewastowany sprawia bardzo smutne wrażenie całkowitego zapomnienia. Z kolei nie ma już niemal śladu po dawnej niemieckiej nekropolii ewangelickiej, ale przynajmniej ocalono choć kilkanaście nagrobnych tablic, zebranych i wyeksponowanych w estetyczny sposób.
Przy okazji odwiedzin na cmentarzach wrzucamy pieniądze na renowację zabytkowego cmentarza na Powązkach, ale też na leżące dzisiaj poza granicami naszego kraju cmentarze Na Rossie w Wilnie i Łyczkowski w Lwowie. Ale niedaleko nas, czasem ledwie kilka kilometrów od centrum naszego miasta leżą cmentarze nie tyle zapomniane i opuszczone, co będące przedmiotem wyrzutu sumienia i ogromnego, dojmującego wstydu. To małe wiejskie cmentarze, gdzie spoczywają kości ludzi, którzy zamieszkiwali te tereny przez kilkaset ostatnich lat, a którzy musieli opuścić swoją ojczyznę, bo taki był wyrok historii. To cmentarze poniemieckie, takie jak ten w Chwalęcicach, ledwie kilometr od granic miasta czy ten w niedalekim Gliniku w gminie Deszczno. Nie są ogrodzone i każdy może tam wejść i niszczyć to, co jeszcze zniszczone nie zostało. Połamane i poprzewracane jest tam wszystko, teren jest zarośnięty i pełen wszelakiego śmiecia, a ludzka, polska ręka nigdy nie zrobiła tam choćby najpotrzebniejszego porządku. A przecież tak niewiele potrzeba, aby takie cmentarze uporządkować. Wystarczy kilku ludzi, jeden traktor z przyczepą i dzień – dwa dni pracy. Nic więcej.
Tak już zrobiono w wielu wcześniej równie zaniedbanych miejscach, jak na przykład w Kłodawie. Przecież domagamy się, aby szanowano nasze cmentarze na wschodzie, aby ich nie dewastowano i nie niszczono. Dlaczego my nie potrafimy zadbać o elementarny choćby porządek na cmentarzach poniemieckich. Miarą naszego człowieczeństwa jest pamięć o grobach. Nie tylko grobach naszych bliskich – o wszystkich grobach. Proszę – pojedźcie na cmentarze w Gliniku i Chwalęcicach – to ledwie parę minut jazdy od Gorzowa. Zobaczycie coś, w co trudno będzie wam uwierzyć. Załączam zdjęcia z Glinika, choć opadające liście na chwilę i choć trochę zakrywają ten bezwstyd.
Komentarze: