przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Marszałek nie rozpieszcza, ale prezydent nie bez winy

Z MIASTA

Robert Bagiński
2016-10-29 22:38
53835

Lubimy o sobie nad Wartą myśleć bezkrytycznie i definiując się określeniami tylko pozytywnymi, a gdy coś nie idzie jak trzeba, to szybko znajdziemy winnych blisko Odry. Dla tych, którzy zastanawiają się, kto ma rację w głośnym sporze o ZIT-y, jest precyzyjna odpowiedź. 

Miejsce pierwsze zajmuje pewność siebie.  Na drugim jest polityka. Dopiero na trzecim uplasowała się troska o miasto. Okazuje się bowiem, że program, który miał przynieść wielką i pozytywną zmianę w mieście, przyniósł owoce zgoła inne, bardziej lapidarnie – zgniłe. Z wielkich planów i jeszcze większych wizji, po dwóch latach wyszło nam zaledwie 0,8 procent alokacji środków z niebagatelnej sumy 212 milionów.
 
Pełna zgoda, że Gorzów nigdy nie był pieszczochem marszałkowskich urzędników, a sama marszałek Elżbieta Polak w myśl zasady, że „koszula bliższa ciału”, jeśli tylko mogła – faworyzowała Południe. To jedna strona medalu, bo drugą jest inercja gorzowskich urzędników i polityków, którzy nie potrafili zawiązywać taktycznych sojuszy. Najlepszym tego przykładem jest „aktywność” gorzowian w Lubuskim Zespole Parlamentarnym oraz brak spotkań prezydenta Jacka Wójcickiego z miejscowymi posłami i senatorami.
 
Ani wsparcie wojewody Władysława Dajczaka, ani medialna kontrofensywa magistrackich speców od manipulacji, ani nawet tłumaczenie się skróceniem terminów naboru wniosków, nie dadzą efektów, jeśli po dwóch latach od objęcia urzędu przez Wójcickiego oraz wyartykułowaniu ambitnych deklaracji, magistrackie szuflady są wciąż puste. W Zielonej Górze trzeba bronić interesów Gorzowa i pozyskiwać sojuszników, a nie ze strachu przed konsekwencjami własnych zaniedbań zamykać usta, błagać o wydłużenie terminów oraz pucować gabinety urzędników średniego szczebla.
 
Tu gra jest zero jedynkowa i jeśli władze miasta nad Wartą chcą prowadzić otwartą konfrontację z marszałek województwa, to same muszą być bez zarzutu. Sprawa ZIT-ów jest najlepszą ilustracją tego, że tak nie jest. Przykład pierwszy z brzegu to ważny projekt pt. „Kształtowanie kompetencji kluczowych na potrzeby rynku pracy na obszarze MOF Gorzów Wlkp.” (RPLB.08.02.02-08-0001/16). Wartość umowy to 7 109 5888 PLN, konkurs rozstrzygnięty w Urzędzie Marszałkowskim przed terminem z negatywnym skutkiem dla Gorzowa, ale z możliwością poprawienia dokumentów. 23 września beneficjent został poinformowany o konieczności uzupełnienia dokumentów i załączników, gdyż termin upływa w poniedziałek 31 października, ale w czwartek 27 października gorzowscy urzędnicy telefonicznie poinformował, że mają problem ze zgromadzeniem wymaganych załączników.
 
Efektem może być utrata tych środków, ale tylko ten jeden projekt, obrazuje całość. Przesunięcie  części środków z ZIT-ów do postępowania konkursowego, oznaczałoby, że o pieniądze gwarantowane wcześniej tylko dla Gorzowa, będą się mogli starać wszyscy, którzy mają już przygotowaną kompletną dokumentację do swoich przedsięwzięć. Ten ruch Urzędu Marszałkowskiego byłby „ciosem poniżej pasa”, ale może się też okazać jedynym, by środki pozostały w województwie. W przeciwnym razie zasilą budżet centralny jako wiano do realizacji „Strategii odpowiedzialnego rozwoju” w której nie istnieje ani Gorzów, ani Zielona Góra.
Wnioski ? Ta dyskusja o ZIT-ach jest najważniejszą w powojennej historii Gorzowa. Decyduje się przyszłość tego miasta na dziesięciolecia i jeśli zostanie cokolwiek w kwestii Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu oraz przebudowy Kostrzyńskiej zawalone na poziomie wniosków, procedur lub niemożności dotrzymania terminów – nawet jeśli zostały one zmienione nagle i bez uzgodnień – będzie to błąd niewybaczalny.
 
Dziś wybrany jako apolityczny i będący antytezą polityki partyjnej Jacek Wójcicki, wpadł w istocie w partyjne turbulencje. Toczy się wokół niego walka o wpływy koterii, a powinien trwać wyścig na pomysły, wizje oraz szybkość i jakość pisania wniosków o dofinansowanie. Ciśnie się na usta pytanie: co by było gdyby prezydent w spadku po poprzedniku nie otrzymał gotowej „Kawki”, projektu przebudowy ulic, „Planu Transportowego” oraz wynegocjowanych umów w ramach ZIT?
 
Warto powiedzieć wprost: ochłodzenie klimatu relacji z Urzędem Marszałkowskim służy może partii rządzącej krajem, ale dla gorzowian może być mniej przyjemne, niż zmiana temperatury w domach, na skutek hipotetycznej awarii w Elektrociepłowni Gorzów...
 
Robert Bagiński
bloger, były polityk i kandydat na prezydenta miasta

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x