przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

Samorządowa polemika radnej z radnym

Z MIASTA

oprac. ao
2016-09-26 22:33
60912

(fot. Michał Kapuściński)

Radny Wierchowicz w dosadnym tekście ocenia miejskie fakty – decyzję o zakupie Przemysłówki, odejściu dyrektor z filharmonii, także o konsultacjach w sprawie rad dzielnic i w ogóle o konsultacjach. Bynajmniej nie jest to laurka. Na polemikę decyduje się radna Bejnar-Bejnarowicz.

Poniżej tekst-odpowiedź radnej Marty Bejnar-Bejnarowicz na komentarz Jerzego Wierchowicza opublikowany w dziale blogów jednego z gorzowskich portali. 
 
Szanowni Państwo, 
Chciałabym przekazać Wam (mieszkańcom i radnym) swój komentarz do spraw, które poruszył na swoim blogu radny Jerzy Wierchowicz.
 
I z tego miejsca kieruję do Ciebie, Jerzy, gorącą prośbę: nie traktuj mojego artykułu personalnie. Po prostu w jednym akapicie skumulowałeś rzeczy, które mówi wielu radnych, a o których już dawno chciałam rozmawiać publicznie, ale jakoś nie było punktu odniesienia. Proszę, potraktuj mój tekst jako konstruktywną krytykę stanu rzeczy w naszej Radzie Miasta, nie zaś Twojej osoby - a ja ze swojej strony zapewniam, że zawsze i wszędzie usiądę z Tobą do stołu, aby o tym podyskutować. Nawet publicznie.
 
A zatem po kolei:
„ (…) Po klapie konsultacji w sprawie rad dzielnic (…)”
 
a) Konsultacje nie dotyczyły RAD tylko DZIELNIC. 
To, czy dzielnica będzie miała swoją radę, czy o sprawach lokalnych decydować będzie ogólne zebranie mieszkańców dzielnicy - to jest zupełnie inna sprawa. Dzielnica nie znaczy Rada.
b) Nie dostrzegam klapy. 
 
A jeśli masz na myśli niską frekwencję, to powieśmy za to nas - radnych i prezydenta na jednym kołku. Rozliczmy się z niewypełniania, a wręcz sabotowania obowiązku ustawowego, który brzmi: zadaniem własnym gminy jest „wspieranie i upowszechnianie idei samorządowej, w tym tworzenie warunków do działania i rozwoju jednostek pomocniczych (czyli – po naszemu: dzielnic) i wdrażania programów pobudzania aktywności obywatelskiej (u nas to na przykład konsultacje)”. Wystąpienia medialne radnych i prezydenta, z których wynikało, że nie widzą sensu w dzielnicach, a konsultacje uważają za fanaberię ale - niech już sobie będą, skoro są - to książkowy sabotaż. Wystąpienie pisemne pana Kolegi Jana Kaczanowskiego uważam za przejaw skrajnego niezrozumienia swojej roli, jako radnego. Radny ma być łącznikiem między mieszkańcami, a prezydentem. Nie ma mędrkować o swoich prywatnych przemyśleniach, ale przedstawiać prezydentowi i Radzie Miasta postulaty mieszkańców i utrzymywać z nimi więź – to nasze ustawowe obowiązki. I właśnie zdanie mieszkańców chcieliśmy w procesie konsultacji poznać. Nie kolegów radnych, ale mieszkańców.
 
Panie Radny Kaczanowski, a teraz bardzo ważne: dzielnica nie ma być organem konsultacyjnym, jak Pan to przedstawiał (i krytykował) w swoim wystąpieniu. Tu właśnie jest pies pogrzebany. Dzielnica ma dysponować częścią majątku miasta w ramach przekazanych jej zadań, czy to oświatowych, czy inwestycyjnych, czy innych. Tak tak, to oznacza zmniejszenie tego wielkiego „wora z kasą”, który rozdzielają radni na sesjach, i oddanie sakiewki mieszkańcom dzielnicy. Tak, to oznacza też zmniejszenie wpływów radnych. Rozumiem, że jest się czego obawiać i co krytykować, bo podzielić się władzą jest trudno. Ale jeśli tak, to bądźmy uczciwi wobec mieszkańców i powiedzmy im to wprost:
 
„mimo że prawo i narzędzia ustawowe na to pozwalają, nie chcemy Wam oddawać kawałka swojej władzy. My, radni miejscy, chcemy decydować o tym, co dla Was dobre, a od Was chcemy, żebyście przychodzili do nas prosić o różne sprawy, które będziemy „załatwiali”, a w zamian Wy zagłosujecie na nas w kolejnych wyborach. Nie możemy pozwolić na omijanie nas w tej ścieżce po miejskie dobra”. 
 
I jeszcze jedno, panie kolego Janie: wstąpił Pan do klubu radnych, który na założycielskiej konferencji prasowej deklarował, że będzie realizował programy wszystkich jego członków – a są w nim „uciekinierzy” z Ludzi dla Miasta. Zatem przed napisaniem peanu na temat tako rzeczę Ja, proszę choć przeczytać program LDM i prezydenta, który – według deklaracji – pan realizuje.
 
Wracając do artykułu radnego Wierchowicza. Kolejny cytat:
„(…) przeprowadzono kolejne w sprawie urządzenia urbanistycznego okolic tzw. kwadratu w centrum Miasta. (…) jak się orientuję przeprowadzała je firma zewnętrzna.”
 
Tak, przeprowadzała je firma zewnętrzna w ramach zadań:
1. Koncepcja zagospodarowania, urządzenia i uzbrojenia ul. Chrobrego 
2. Koncepcja zagospodarowania, urządzenia i uzbrojenia terenu wraz z opracowaniem pełnobranżowej dokumentacji projektowej dla Placu Nieznanego Żołnierza z uzyskaniem prawomocnej decyzji administracyjnej zezwalającej na prowadzenie robót (…)
 
Jest to tzw. projektowanie z komponentem partycypacyjnym. Sformułowanie w Gorzowie do dziś nieznane, choć na świecie od dawna i z powodzeniem stosowane, nawet w Polsce. Jest szczęśliwie rok 2016, a nie 1989 i o tym ile chleba i kiełbasy potrzebują mieszkańcy osiedla nie decyduje Okręgowa Handlowo Usługowa Spółdzielnia Spożywców, a decydują o tym sami mieszkańcy. Tak jak i o tym, jak będzie wyglądało ich miasto, ulica, park. Bo to oni na to dają pieniądze. Rozumiem, że wszelkie „nowinki” zawsze przyjmowane były z niechęcią, strachem lub obśmiewane, taka cecha części społeczeństwa. Takie były reakcje na przykład na pierwsze samochody czy telefony przenośne. Zapewniam, że konsultacje nie są zagrożeniem a naturalną konsekwencją rozwoju społeczeństw  i cywilizacji. Czas wyjść ze średniowiecza. Gorzów na to zasługuje. 
 
Firma zewnętrzna wystartowała w przetargu na tę dokumentację projektową (jedyna oferta) i to zadanie wykonuje. I w mojej ocenie wykonuje je wzorowo. A po czym to oceniam? Raz: jestem architektem i pewne rzeczy umiem ocenić na visus; Dwa: BO BYŁAM NA KONSULTACJACH. A po co tam poszłam? Bo ustawa o samorządzie gminnym mówi jasno:
 
Art. 23. 1. (…) Radny utrzymuje stałą więź z mieszkańcami oraz ich organizacjami, a w szczególności przyjmuje zgłaszane przez mieszkańców gminy postulaty i przedstawia je organom gminy do rozpatrzenia (…)
 
I nie ma w ustawie nic o tym, że radny wygłasza swoje osobiste opinie, choćby były najmądrzejsze, ani że dba o interes swojej partii, organizacji czy prezydenta. Radny ma przyjmować i przedstawiać postulaty mieszkańców. A żeby je poznać, to musi z mieszkańcami rozmawiać, bywać z nimi, pytać i SŁUCHAĆ. Dodam, że ustawa nic a nic nie wspomina o dyżurach, na których radny „czeka”, aż ktoś z mieszkańców przyjdzie. To na radnego ustawa nakłada aktywność, to po jego stronie leży obowiązek utrzymywania więzi z mieszkańcami, a nie „bycie do dyspozycji” na dyżurach w urzędowym gabinecie raz w miesiącu. Realizacja tego obowiązku to nie stwarzanie mieszkańcom możliwości przyjścia na audiencję do radnego. To radny ma się wysilić i tę więź tworzyć.
 
Następnie:
„Bo ludzie po to wybierają władze by te podejmowały decyzje. Po to są fachowcy w Urzędzie by proponowali konkretne rozwiązania. Niech władza rządzi, a nie zawraca głowy obywatelom, gdyż oni mają swoje problemy.”
 
Prezydent mówi pierwszego dnia: "Obejmując urząd prezydenta miasta, uroczyście ślubuję, że dochowam wierności prawu, a powierzony mi urząd sprawować będę tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców miasta.”
Ja tego nie czytam - „będę sobie teraz uprawiał prywatny folwark, a wy będziecie mi na to dawać kasę, czy wam się spodoba mój pomysł, czy nie.” Ja to czytam tak: „jako prezydent będę się dowiadywał, czego Wam trzeba (również przez radnych, którzy się od Was tego dowiedzą) i będę to traktował poważnie i brał pod uwagę w podejmowanych decyzjach, jeśli tylko będzie to dla dobra wspólnoty samorządowej”.
 
I tak to się dzieje na Kwadracie i Chrobrego. I chwała za to Wójcickiemu, że się dzieje. I dziękuję, że nic na ten temat publicznie nie mówi, bo jest szansa, że nikomu nie uda się tego zepsuć. Nie dzieje się to natomiast na Sikorskiego – tu brak konsultacji jednakowoż bardzo zabolał i radnych i mieszkańców. Zamiast więc dyskredytować konsultacje pomyślmy o  tym, że w ustawie o samorządzie aż 9 razy pojawiają się „konsultacje z mieszkańcami” i ani razu „konsultacje z radnymi”.
 
Kolejna sprawa: po co te konsultacje?
 
Otóż: 
- Jakby nie było konsultacji obszaru rewitalizacji, to byśmy nie mogli zacząć prac nad Gminnym Programem Rewitalizacji;
- Jakby nie było potem konsultacji samego GPR-u, to byśmy nie mogli go potem uchwalić (ustawa to reguluje);
- Jakbyśmy nie uchwalili GPR-u, to byśmy, niestety, kasy na rewitalizację nie zobaczyli.
 
Zatem zanim wygłosimy jakąś plemienną mądrość typu na grzyba nam konsultacje?, to najpierw poczytajmy, co to za konsultacje i po co. I nie wprowadzajmy w błąd opinii publicznej. Bo może nas to dużo kosztować. 
 
Dodam na koniec, że mieszkańcy SAMI napisali REGULAMIN KONSULTACJI i tam określili, co życzą sobie, aby prezydent konsultował. Do zespołu piszącego regulamin mógł się zgłosić KAŻDY – bez wyjątków. I taka jest mieszkańców wola, którą należy uszanować, bo to oni płacą na to, co się w mieście robi. Czy to z unijnych, czy centralnych, czy miejskich: żadne pieniądze nie rosną na drzewach. Wszystkie są z naszych podatków. I nasze diety również.
I jak mieszkańców władza pyta, czy chcą dzielnice, to żaden radny czy prezydent nie ma moralnego prawa nic powiedzieć, zanim mieszkańców woli nie usłyszy. 
 
I na koniec: 
„A zapytać to można radnych, bo też po to są.” 
 
No oczywiście, że po to są. Pod warunkiem, że wiedzą co chcą ludzie, których reprezentują. Bo osobiste zdanie radnego, to – przepraszam – powinno obchodzić jego żonę, co najwyżej. Radny nie wróżka. Jeżeli od ludzi się nie dowie, czego chcą, to sam, co najwyżej, zgadnie. A to prezydentowi akurat nie pomoże.
 
Mam teraz tzw. „Latające Dyżury”. Jeżdżę po osiedlach: gdzie mnie chcą, tam lecę. I gdzie się pojawię, tam mówią to samo: gdzie są radni z naszej dzielnicy? Dlaczego oni do nas nie „latają”? Skąd mają wiedzieć, czego nam potrzeba? Jak mają realizować naszą wolę, jeśli nie mają pojęcia, co nas boli? Czemu reprezentują tylko jedną stronę sporu, zamiast spotkać się z obydwoma i porozmawiać?
 
I co ja mam im powiedzieć? 
 
W nagrodę za odczytanie całego mojego wywodu mam dla Was niespodziankę: fragment sprawozdania z tych rzekomo nieudanych konsultacji społecznych ws. dzielnic. Tam nam - radnym mieszkańcy wystawili odpowiednią laurkę. W ramach pokuty każdy radny dziś wieczorem w milczeniu przeczyta ze zrozumieniem Art. 23 ustawy o samorządzie gminnym.
0.radna.jpg
0
0

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x