Czy rewitalizacja może uratować willę Herzoga?
Z MIASTA
2016-05-12 13:40
57593
Na tak postawiony problem słyszymy w urzędzie miasta: i tak, i nie. Unikalny obiekt przy wschodnim bulwarze to jedna z nieudanych umów sprzedaży miasta, ale... tylko do czasu. Właściciel ma być mobilizowany do podjęcia prac. Ale czy można mu jakoś pomóc?
Willa Herzoga sprzedana przez miasto pod koniec 2009 roku – to już sześć i pół roku bezczynności „nowego” właściciela. Wiceprezydenta Jacka Szymankiewicza pytamy o to, co miasto robi, aby uratować zabytkowy budynek. – To jedna z uporczywie nierealizowanych umów – zaznacza. Ale też przyznaje, że brak działań inwestora ma swoją przyczynę.
Dopóki sąd nie rozstrzygnie...
Ciągle trwa spór w sądzie między właścicielem nieruchomości a wykonawcą bulwaru wschodniego, firmą Interbud West. Przy tym, kilka miesięcy temu i miasto zostało przypozwane przez inwestora do postępowania. Chodzi o naruszenie konstrukcji willi, przyczyną – według właściciela – miałyby być roboty budowlane na bulwarze. Właśnie dlatego od lat czeka na orzeczenie sądu i usunięcie usterki – nie podejmuje żadnych prac przy swoim obiekcie. Z kolei miasto jest zdania, że od strony konserwatorskiej nie ma przeszkód do tego, aby podjąć działania przynajmniej zabezpieczające willę.
Tymczasem próby przeprowadzenia kontroli w budynku podejmowane przez miejskiego konserwatora zabytków kończą się fiaskiem. – Właśnie ustalamy w urzędzie dalszy tryb postępowania. Zaznaczam, że tylko od strony konserwatorskiej, ale przy udziale prawników – przekazał portalowi wiceprezydent.
Dlaczego tak? Miasto nie chce łączyć dwóch odrębnych spraw: sporu cywilnego między właścicielem a wykonawca bulwaru i przypozwanym ostatnio miastem oraz obowiązków właściciela wynikających z ustawy o ochronie i opiece nad zabytkami. Urzędnicy ciągle liczą na minimalny wysiłek ze strony właściciela – zabiegają o to, aby zabezpieczył obiekty przed uszkodzeniem czy zniszczeniem.
Ile można czekać?
Przypomnijmy, właściciel nieruchomości od zakupu miał dwa lata na rozpoczęcie prac budowlanych i cztery na ich zakończenie. Każdy rok zwłoki to kara umowna w wysokości 50 tys. zł. Wiceprezydent ocenia, że prawnie interes miasta był dobrze zabezpieczony. Gdyby nie spór w sądzie, urząd bezwzględnie egzekwowałoby zapis w umowie, bo nie pozostawia żądnych wątpliwości: mijający czas, przekraczanie kolejnych terminów i bezczynność oznaczają dla właściciela stratę finansową.
Jednak sąd zawiesił wszystkie postępowania w tej sprawie – uzależnił dalsze procedury od rozstrzygnięcia sporu między wykonawcą bulwaru a właścicielem willi. W ocenie prawników sprawa może czekać na rozwiązanie latami, bo doprowadzenie do finału nie leży w interesie żadnej ze stron.
Co ważne, miasto nie ma możliwości przejęcia obiektu. Zawarło ważną umowę przenoszącą własność nieruchomości za zapłatą ceny sprzedaży i z warunkami, które dotyczyły nie samej sprzedaży a realizacji inwestycji – to dwie różne sprawy. Jedynym sposobem nabycia nieruchomości od prywatnej osoby – poza trybem cywilno-prawnym – jest wywłaszczenie, ale to może nastąpić tylko i wyłącznie dla celu publicznego. Ponadto przejąć taką nieruchomość w drodze wywłaszczenia można tylko wtedy, gdy cel publiczny nie może być zrealizowany inaczej niż przez nabycie konkretnego obiektu.
Rewitalizacja? A może odpowiedzialność karna?
Czy w rozwiązaniu problemu willi Herzoga może pomóc realizacja programu rewitalizacji? – pytamy wiceprezydenta Szymankiewicza. – I tak, i nie... – odpowiada. Otóż ustawa o rewitalizacji, a w konsekwencji miejski program rewitalizacji przewiduje ustanowienie specjalnej strefy, gdzie można zastosować wyjątkowe instrumenty prawne. Jednak dotyczą takich sytuacji gdy miasto chce wykluczyć wprowadzenie niekorzystnej społecznie funkcji. Przykład: Nowe Miasto – jakiś inwestor zamierza wybudować market. Z kolei mieszkańcy go nie chcą, bo zablokuje rozwój drobnego handlu. Wtedy miasto może użyć wspomnianych narzędzi. – W przypadku willi Herzoga sytuacja nabrałaby innego wymiaru gdyby wprowadzić tam funkcję mieszkaniową, ale w tym miejscu, w obecnych warunkach się nie sprawdzi – podkreśla wiceprezydent.
Miasto liczy na jeszcze inne rozwiązanie problemu willi przy rzece. Niedawno pojawiły się w obrocie prawnym wyroki dotyczące odpowiedzialności karnej za naruszenie wymogów konserwatorskich – zaniedbanie zabytku, doprowadzenie go do stanu uszkodzenia czy zniszczenia. Są już pierwsze orzeczenia sądów karnych w podobnych sprawach. Wiceprezydent Szymankiewicz przyznaje, że nie jest to zręczna forma nacisku na inwestora, ale jeżeli nie będzie wyjścia, nie zawaha się pójść tą drogą. – Gdy konserwator nadal nie będzie mógł wejść i zweryfikować stanu willi, bo właściciel jej nie udostępnia to posłużymy się drastycznymi narzędziami – podsumowuje.
Komentarze: