Załatwiła nam mega koncert, my odwdzięczyliśmy się jej super wycieczką
Z MIASTA
2015-09-13 18:45
68160
Mama Edyta Madej z córeczką Mają
Gdyby nie Edyta Madej bulwaru nie byłoby w konkursie Europa to My. A bez rekordowego głosowania mieszkańców nie byłoby ani koncertu, ani nagrody indywidualnej – wycieczki po Europie wartej 20 tys. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że sporo sobie nawzajem zawdzięczamy...
Gorzów – stutysięczne miasto, ale tylko Edyta Madej pomyślała, że zgłosi obiekt wybudowany przy udziale środków unijnych i weźmie udział w konkursie. Wypełniła formularz – bez mrugnięcia okiem wskazała nadwarciański bulwar. A jak trafiła na info o konkursie? Przypadkiem – spoty krążyły w internecie i któregoś razu pojawił się na jej facebookowej tablicy. Wieczorem przeczytała regulamin. Skojarzyła, że w Gorzowie mamy miejsce, które świetnie pasuje do konwencji... Nie przypuszczała, że pomysł okaże się wystrzałowy – wypalił od początku do końca z happy endem w postaci cennej nagrody dla pani Edyty.
– Bulwar sam się broni, żyje, gorzowianie go lubią, nikogo nie trzeba przekonywać do tego miejsca. Z tych powodów zgłoszenie nie wymagało ode mnie wielkiego wysiłku – wystarczyło zrobić kilka prostych zdjęć i krótki opis miejsca. Chodziło tylko o to, aby tekst był ciekawy na tyle, aby przykuł uwagę komisji, która wybierała finałową dwudziestkę inwestycji – opowiada gorzowianka.
Przyznaje, że maila wysłała na ostatnią chwilę – gdy dotarł do organizatorów, pierwsza dziesiątka już była. Bulwar pojawił się na liście w drugim etapie gdy typowano kolejne inwestycje. To było na dzień lub dwa przed zamknięciem zgłoszeń. Później przez trzy tygodnie głosowanie, konkurs trwał w sumie dwa miesiące. Gorzów niemal od razu wyszedł na prowadzenie. Po kilku dniach do rywalizacji dołączył Aleksandrów Łódzki, ale po unieważnieniu części głosów z Aleksandrowa, bulwar zdecydowanie prowadził i wygrał. Klikanie zakończyło się 26 lipca.
Gorzowianie do konkursu podeszli bardzo serio – widać, że zależało im na koncercie. Jednak większość zaangażowanych w głosowanie być może nawet nie zdawała sobie sprawy, że to także konkurs i indywidualna nagroda dla pani Edyty. Czy sam plebiscyt oznaczał duże nerwy? – pytamy gorzowiankę. – Nie aż takie jak wtedy gdy skontaktowali się ze mną organizatorzy z radia Zet i telewizji polskiej – poinformowali, że dostałam się do finałowej dwudziestki. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie – zwierza się pani Edyta.
I od razu rozdzwonił się telefon – pierwszy był z urzędu miasta, następne z kilku lokalnych redakcji. E. Madej podkreśla, że zgłaszając bulwar do konkursu nie sądziła, że może to być tak ważne dla gorzowian i sprawa nabierze aż takiego rozpędu. Przy tym cieszyła się, że jest w finale, bo konkurencja była ogromna – komisja wybierała najlepsze spośród ponad sześciuset zgłoszeń. Ale jeszcze więcej radości miała z tego, że gorzowianie aż tak się zaangażowali w konkurs. Patrząc na to jak duży jest odzew, nie musiała się o nic martwić – czekała spokojnie na finał plebiscytu. – Oczywiście, że śledziłam wyniki, codziennie głosowałam, cieszyłam się z prowadzenia i martwiłam gdy Aleksandrów nas przegonił, ale emocje były już znacznie mniejsze niż te tuż po telefonie z radia i telewizji – przedstawia sytuację.
O konkursie pisały wszystkie miejscowe portale, radia, gazety – namawiały do oddawania głosów na bulwar. Również władze miasta postarały się o to, aby o konkursie było naprawdę głośno. W sprawę zaangażowały się też firmy prywatne – hotele, restauracje, także kluby sportowe, instytucje publiczne. Każdy dołożył swoją cegiełkę do wygranej. Niewiele mówiło się o tym, że pani Edyta dostanie super nagrodę, za to wszyscy powtarzali, że w przypadku zwycięstwa w Gorzowie będzie ogromny koncert z gwiazdami. Na kilka dni przed zakończeniem głosowania bulwar uzyskał ogromną przewagę – z kolei pani Edyta już przeczuwała, że trafi do niej cenna wycieczka. – Byłam spokojna – takiej przewagi już nikt nie mógł zniwelować. Podawano ją w procentach, ale jak sądzę w przeliczeniu na głosy była ogromna – zauważa nasza rozmówczyni.
Przyznaje, że liczyła na nagrodę, bo każdy zgłaszając się do konkursu o niej myśli, ale na główną nigdy w życiu... Sądziła raczej, że w jej zasięgu jest komputer – finałowa dwudziestka zgłaszających miała zagwarantowane laptopy. Z kolei koncert dla Gorzowa był czymś niezwykle odległym – abstrakcją, której nawet nie przeczuwała. Tym bardziej, że nie miała najmniejszego wpływu na wynik głosowania. – W regulaminie były opisane wszystkie etapy konkursu, wiedziałam jak wiele musi się wydarzyć, aby zdobyć najważniejszą nagrodę – to, że gorzowianie aż tak się zmobilizują nie było do przewidzenia dla nikogo – podkreśla E. Madej.
Gorzowianka już po wszystkim cieszy się, że była tylko w tle wielkiego zamieszania, bo obawia się, że gdyby miała odegrać większą rolę w plebiscycie – na przykład sama zachęcać do głosowania – to nie jest pewna czy podołałaby zadaniu. Ostatecznie musiała się jednak pokazać podczas koncertu. – Odbierałam nagrodę, musiałam wyjść przed publiczność mając świadomość, że tyle osób przed sceną, a do tego telewidzowie w całej Polsce. Nigdy wcześniej przed taką masą ludzi nie występowałam. Była trema, ale jakoś przeżyłam – mówi z uśmiechem.
A co z wycieczką? Sama ułożyła plan podróży – organizator konkursu dał możliwość wyboru terminu i kierunku. Pojedzie wiosną przyszłego roku. Biuro wskazali organizatorzy konkursu i w całości sfinansują nagrodę. Voucher jest wart 20 tys., daje spore możliwości – do takiej kwoty może sobie wybrać miasta, które chce odwiedzić – już wie, że będzie ich kilka, bo tak dużą sumę trudno byłoby wykorzystać tylko w jednym miejscu. – Jestem w stałym kontakcie z biurem podróży – dogrywamy szczegóły – mówi szczęśliwa gorzowianka. To będzie trzytygodniowa trasa po dużych europejskich miastach, w których pani Edyta jeszcze nigdy nie była, a zawsze morzyła o tym, aby je zobaczyć – Barcelona, Rzym, Paryż, a na koniec Lazurowe Wybrzeże. – Skorzystam z odrobiny luksusu gdy mam taką okazję, bo nie prędko może się powtórzyć – zauważa pani Edyta. W podróż mogła zabrać nawet kilkuosobową ekipę – ostatecznie będzie to kameralne grono: córka Maja i jedna osoba towarzysząca.
Pani Edyta jest rodowita gorzowianką, uwielbia turystykę, ale na co dzień nie ma na nią za wiele czasu. Pracuje i zajmuje się córką. Gdy w myślach zadała sobie pytanie, co tak naprawdę dały Gorzowowi środki unijne to od razu przyszedł jej do głowy bulwar. – Tam się spotykam ze znajomymi, rodziną... Zresztą wszyscy w większym bądź mniejszym stopniu z niego korzystamy. Jest też wiele innych spraw, które udało się załatwić dzięki pieniądzom z Unii, ale bulwar jest rzeczywiście widoczny i pożyteczny – podsumowuje.
Komentarze: