Konkursy ważne, ale biuro urbanistyczne jeszcze ważniejsze [cz. 3 z 4]
Z MIASTA
2015-06-14 14:05
67330
Na pierwszym planie architekt Paweł Sierakowski
Debata o architekturze. Zaproszeni przez portal rozmawiali o zmianach w urzędzie – o biurze planowania przestrzennego i architekcie miejskim. Także o nowym studium zagospodarowania przestrzennego. Ale to dopiero po zakończeniu wątku o konkursach...
Dariusz Górny, architekt, prezes gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów RP:
- Przypominam, konkursy dla obu lokalizacji Centrum Edukacji Artystycznej wygrał ten sam zespół, bodajże z Bytomia. Architekci w obu przypadkach zastosowali ten sam zabieg: mocno podeszli do kształtowania otoczenia. Zajęli się nie tylko obiektem, samą kubaturą, ale również urbanistyką. Wytworzyli doskonałe powiązania z ulicą Warszawską – właśnie tego obecnej filharmonii bardzo brakuje. Teraz pokonujemy od głównej arterii ogromną odległość przez nic – mijamy pustą nudną przestrzeń. Zwycięska praca projektowała aleję sztuki wiodącą od CEA do samej Warszawskiej. Paweł, również angażowałeś się w tę lokalizację i to otoczenie – był pomysł, aby trakt od Teatru Osterwy do Filharmonii – skoro ona już tam jest – zagospodarować jako centrum kulturalne. Zwycięski zespół zaprojektował aleję sztuki. W rezultacie miałoby się dochodzić do filharmonii wzdłuż ulicy nasyconej galeriami, elementami wystawienniczymi. Było też miejsce dla zespołu szkół artystycznych. Oczywiście wszystkie prace konkursowe, także ta zwycięska, miały charakter koncepcyjny – to były pewne idee... Podkreślam, w mojej opinii najlepszy projekt dawał ogromną szansę na w pełni satysfakcjonujący efekt dla miasta. I to nawet w lokalizacji za placem po kinie Kopernik. Dlaczego? Bo zwycięscy dobrze zdefiniowali problem: ulokowanie filharmonii w dolince powodowało, że powstanie martwa przestrzeń – w rezultacie obiekt jest strasznie odizolowany i nie spełnia oczekiwanej roli. W ogóle nie bierze udziału w kreowaniu przestrzeni miejskiej, tkanki urbanistycznej.
Jacek Bachalski, polityk, przedsiębiorca, wydawca portalu gorzow24.pl:
- Ale przecież nikt nie powiedział, że taka sytuacja musi zostać na zawsze. Nie macie pokusy, aby jednak powiązać filharmonię z miastem?
Dariusz Górny:
- Oczywiście, trzeba to zrobić. I są na to dobre pomysły. Na miejscu wyburzonego kina Kopernik w pracy konkursowej zlokalizowano kino letnie – zespół zaprojektował wykop w ziemi po to, aby stworzyć ciekawy element, który przyciągnie uwagę. Jestem przekonany, że prosta sprawa – wybranie gruntu, zrobienie prostej trybunki i ekranu – na pewno byłoby krokiem do tego, aby przestrzeń przestała być nudna. To kilka słów na temat Gorzowa, którego nie ma, a z powodzeniem mógłby być... Były gotowe makiety, aż płakać się chce, że wszystko zostało zaprzepaszczone.
Jest spotkanie – debata o architekturze. Korzystając z okazji chciałbym podkreślić, że władze miasta razem z architektami, którzy, mam nadzieję, będą mieli coraz więcej do powiedzenia, będziemy podchodzić do tego typu lokalizacji nie wybiórczo a kompleksowo. Nic gorszego nie może nam się przytrafić niż wyjęcie jednej małej działki i jej zagospodarowanie w oderwaniu od otoczenia. W takiej sytuacji trzeba się potem przyszywać do tysiąca przeróżnych uwarunkowań. Oczywiście, architekci są od tego, aby radzić sobie z trudnymi sytuacjami, ale po co za każdym razem stawać przed kolosalnym problemem...
Teraz warto przejść do kolejnego punktu programu czyli do kwestii biura planowania przestrzennego i funkcji architekta miejskiego. Widzę. że te od dawna podnoszone postulaty zyskują zrozumienie władz Gorzowa. W miastach, które obecnie podziwiamy – Wrocław czy Szczecin – są wdrażane idee, które pomagają unikać błędów. Chodzi mi o modelowanie architektoniczne. W Gorzowie od pewnego czasu mówi się o tym, aby stworzyć wirtualną makietę miasta. Byłaby bardzo przydatna przy planowaniu przestrzennym – pozwoliłaby badać i weryfikować nowe plany od strony architektonicznej. W ocenie takich planów powinien brać udział urbanista miasta jako dyrektor biura planowania przestrzennego, architekt miejski itd. A wszystko po to, aby spojrzeć na sprawę w odpowiednich kategoriach – co dany ruch wywoła, jakie konsekwencje przyniesie określona decyzja, jaki skutek przyniosą działania – na co pozwolą i co ograniczą przy rozpatrywaniu kolejnych planów.
Konkurs jest jedną z takich metod, która pozwala złapać szerszy kontekst. Jak widzicie państwo na ekranie, prace są dobre – aby się o tym przekonać nie trzeba być profesjonalistą. One rzeczywiście nie skupiają się tylko na jednym konkretnym miejscu, ale analizują przestrzeń dookoła, w pełni biorą pod uwagę jak obiekt będzie promieniować. Tyle o konkursach na dwie lokalizacje filharmonii – warto było o nich wspomnieć, bo nawet koledzy architekci o nich zapomnieli. To potwierdza, że po prostu przepadły jak kamień w wodę bez echa. Szkoda.
Paweł Sierakowski, architekt:
- To dowód, że Gorzów nie ma szczęścia do konkursów architektonicznych...
Dariusz Górny:
- Ale zapewniam, od najbliższego na magistrat to się zmieni.
Paweł Sierakowski:
- Cztery lata temu był organizowany konkurs na przebudowę urzędu wojewódzkiego. Ponownie nic z niego nie wyszło. Darek, znasz zwycięską pracę? Znasz realizację? Po raz kolejny trzeba powiedzieć: niestety nie. Tą smutną refleksją chciałbym zamknąć ten wątek. Konkurs jest rzeczą ważną, daje wiele ważnych odpowiedzi, ale... przejdźmy płynnie do wątku pracowni urbanistycznej...
Takie miejsce z fachową obsadą jest trzy razy ważniejsze od konkursu. Dlaczego? Bo konkurs ma charakter jednorazowy, spektakularny – organizuje się go dla konkretnego zadania. Przynosi efektowne rozwiązania. Z kolei urbanistyka i pracownia urbanistyczna z dobrym urbanistą – jakiego mam tu obok siebie (architekt wskazuje Romana Ropelę) – rzeczywiście kształtuje miasto. Bo miasto organizują pokolenia i dziesiątki lat ciągłości planowania. To żmudna praca wielu następujących po sobie grup.
Wracając do makiet przed momentem prezentowanych na ekranie. Nie mówimy o rzeczach nowych. Podobne modele widziałem w Sztokholmie już w 1991 roku. Całe centrum Sztokholmu było w jednej piwnicy na wielkiej makiecie. Każdy kto coś robił w obrębie stolicy Szwecji musiał wykonać obiekt w skali. Zbierała się komisja, wkładano model do makiety i oceniano. To było ćwierć wieku temu... Gdyby podobne, proste rozwiązanie zastosować u nas, miasto pewnie inaczej by wyglądało.
Dariusz Górny:
- Obecnie mamy narzędzia komputerowe. To o czym Paweł mówisz można zrobić jeszcze prościej. Potrzeba makiety wirtualnej całego miasta w technologii cyfrowej już została zasygnalizowana. Mam nadzieję, że zostanie zrealizowana.
Adam Oziewicz, redakcja gorzow24.pl:
- Jedna z pierwszych decyzji prezydenta Wójcickiego: zmiana struktury urzędu właśnie w dziedzinie planowania i rozwoju miasta. Czy w rezultacie ma doprowadzić do powołania w ramach magistratu pracowni urbanistycznej, takiej jak ją sobie wyobraża Paweł Sierakowski?
Jacek Szymankiewicz, wiceprezydent miasta:
- Nie wiem co pan Paweł sobie wyobraża...
Paweł Sierakowski:
- Mogę dokładnie o tym powiedzieć panie prezydencie...
Jacek Szymankiewicz:
- Na początek o tym, jaki cel przyświecał połączeniu wydziału urbanistycznego z wydziałem administracji budowlanej. Przede wszystkim te jednostki od lat słabo komunikowały się między sobą. Mieliśmy takie sygnały – ta przypadłość była doskonale znana obecnym tu architektom i urbanistom. Niejednokrotnie jeden wydział pisał do drugiego wnioski o interpretację decyzji choćby o warunkach zabudowy. Chodziło o określenie czy będzie zgodność pozwolenia na budowę z wydanymi warunkami zabudowy – zatem sytuacja zgoła absurdalna. Skróciliśmy do minimum proces decyzyjny – pierwszy cel został osiągnięty.
Druga niemniej ważna sprawa – o tym wspomniał już pan Paweł – to przyjęcie odpowiedzialności i wypracowanie ciągłości myśli urbanistycznej dla rozwoju miasta. Właśnie temu ma służyć miejskie biuro planowania przestrzennego. Był to jeden z postulatów prezydenta Wójcickiego jeszcze z kampani wyborczej. Wydaje nam się, że istotny i konieczny do zrealizowania po to, aby podejść kompleksowo do rozwoju miasta. Miejskie biuro planowania przestrzennego ma gwarantować ciągłość myśli urbanistycznej. Krótko mówiąc, niezależnie co będzie się działo: jak będzie kształtował się zespół kierujący miastem, co przyniosą kolejne wybory samorządowe, kto i ile kadencji będzie rządził – uwarunkowania zewnętrzne nie mogą wpływać na ciągłość działalności biura planowania przestrzennego. To też oznacza, że plany będą wypracowywane w samym urzędzie. Zatem chodzi o ciągłość myśli urbanistycznej i rzeczywiste przejęcie przez urząd odpowiedzialności za to co jest planowane.
Jest jeszcze jedna istotna kwestia. Stoimy przed zadaniem utworzenia biura. To oznacza, że musimy się oprzeć na dostępnych zasobach, ale też zasilić biuro osobami z zewnątrz. Ponadto takie biuro musi być odpowiednio wyposażone. Najkrócej mówiąc, musimy zapewnić dostęp do oprogramowania, które pozwoli choćby na wspomniane już tu modelowanie i projektowanie. Tego trzeba się nauczyć – czeka nas pewien proces. Prezydent zapowiedział utworzenie biura w 2016 roku. Obecnie diagnozujemy sytuację w oparciu o doświadczenia innych miast. Na tej bazie będziemy kształtować kadrę u nas, w miejskim biurze planowania przestrzennego. Chętnie posłuchałbym jak to widzą nasi architekci – nie mam takich doświadczeń. Jestem prawnikiem.
Paweł Sierakowski:
- Zgadzam się w stu procentach z wiceprezydentem. Gdy mowa o biurze trzeba podkreślić dwie podstawowe rzeczy: ciągłość myśli urbanistycznej i pełną odpowiedzialność opracowujących plany. Wszyscy koledzy architekci i urbaniści z Gorzowa podnoszą ten sam problem. Cierpimy, bo brutalnym efektem ustawy o zamówieniach publicznych są przetargi na wyrywkowe miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. W rezultacie opracowywali je ludzie z zewnątrz, żeby nie użyć sformułowania przypadkowi ludzie z zewnątrz. Mówiąc ostrzej: najtańsi ludzie z zewnątrz. Roman na pewno potwierdzisz, myśmy wielokrotnie na komisjach zderzali się tym, że młodzi ludzie czy też ludzie z przeróżnych zakątków Polski stawiali przed nami plany miejscowe, o których można było powiedzieć tylko jedno: charakteryzowały się kompletnym niezrozumieniem naszego miasta. Zatem potwierdzam, że pracowania urbanistyczna – zresztą idea nie jest nowa – to dobra, sprawdzona metoda na opanowanie miasta pod względem urbanistycznym, na kreowanie miasta i bycie odpowiedzialnym gospodarzem.
Przed laty, gdy jeszcze działała, gorzowska pracowania liczyła od czterech do siedmiu osób – byli to ludzi autentycznie zaangażowani w sprawę, świetnie znający problematykę miasta. Pisali dobre plany. Na przełomie lat 80. i 90., w okresie przemian gospodarczych, wszystko się posypało. Plan szczegółowy dla miasta Gorzowa przestał obowiązywać – stał się ciasnym gorsetem dla postulowanych zmian. Ktoś w pewnym momencie stwierdził, że odpuszczamy sobie biuro: „nas plany nie interesują, teraz będziemy robili tylko warunki zabudowy”.
Jako środowisko architektów będziemy walczyli o architekta miejskiego. Dlaczego? Bo to przyznanie się i deklaracja miasta, że ranga architekta i urbanisty jest istotna. Tak jak jest ważna księgowa w mieście i budżet, tak ważny jest architekt, bo zagospodarowanie przestrzeni to twarz Gorzowa. Domagamy się, wręcz żądamy, pracowni, bo wiemy, że ona rozwiąże wiele kluczowych problemów. Mało tego, uspokoi nas wewnętrznie, sprawi, że będziemy pracować w normalnych warunkach. Nie chcę rozwijać tematu wydawania warunków zabudowy i oceniać, jak to wszystko teraz funkcjonuje... Uważam, że dopiero pracowania urbanistyczna spełni nasze oczekiwania, jako projektujących w tym mieście architektów.
Dariusz Górny:
- Zresztą, nie musimy wyważać drzwi, bo już są dawno otwarte – podobne struktury od wielu lat dobrze działają w wielu miastach. Architekt miejski powinien pracować jako koordynator działań w zakresie urbanistyki i biura planowania przestrzennego, wydawania decyzji o warunkach zabudowy czy nawet ochrony zabytków czy pełniąc po części rolę plastyka miejskiego, bo jesteśmy również do tego przygotowani. To są skomplikowane sprawy, ale do opanowania bez większego problemu. Jestem po wielu godzinach rozmów z Piotrem Kopczyńskim – jest architektem miejskim we Wrocławiu – i znam jego doświadczenia. Jest jeden podstawowy warunek: musi to być grono fachowców, które ma porozumienie i stały kontakt z władzami miasta. Nie chodzi o architektoniczną dyktaturę lecz o branie pod uwagę dogłębnych analiz problemów związanych z przestrzenią danego fragmentu czy całości miasta.
Paweł Sierakowski:
- Darek, cały czas odwołujesz się do doświadczeń Wrocławia – to duże miasto, powszechnie uznawane za najlepiej rozwijające się w Polsce. Ale nie musimy sięgać tak daleko. W Zielonej Górze jest pracownia urbanistyczna – mam z nią do czynienia i stały kontakt z tymi ludźmi. Potwierdzam w stu procentach: taka pracowania bardzo przydałaby się także w Gorzowie – tam są raptem cztery osoby, a jakże lepiej wygląda tamto miasto...
Jacek Szymankiewicz:
- Z tego co udało mi się zorientować, w Zielonej Górze cztero- czy pięcioosobowa grupa ma w opracowaniu około 25 planów. Wiadomo, że to małe plany – żaden nie obejmuje planu dla ponad 1000 hektarów jaki my mamy teraz w przygotowaniu dla Zawarcia. Chodzi o teren pomiędzy Wartą a ulicą Poznańską. Mamy tam wielką kumulację problemów... Ale rozumiem intencje podejścia do tego planu. Chodziło o zahamowanie – o czym pan Paweł już wspomniał – rozlewania się zabudowy na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, która miała być protezą a stała się normą. Jeżeli uda nam się uchwalić palny, które obecnie są w opracowaniu to pokrycie miasta planami osiągnie poziom 60 procent. Uważam, że to sporo. Problem tylko w tym, że nie mamy planów dla miejsca najważniejszego czyli dla centrum.
Paweł Sierakowski:
- Ten nieuchwalony jeszcze plan dla Poznańskiej to pewnie 45 procent wszystkich obowiązujących planów. To potężny obszar.
Jacek Szymankiewicz:
- Za tym planem kryje się 980 hektarów. To duże wyzwanie. Jest w przygotowaniu już czwarty rok. Ale jest inny ważny problem, który tutaj nie był podnoszony – studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Mamy stare, nieaktualne już, zrobione w warunkach pożarowych studium po to, aby wpisać się w nową ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – ono teraz naprawdę blokuje nam rozwój miasta. Dlatego stajemy przed ogromnym wyzwaniem przygotowania nowego studium. To o czym mówiliśmy również z panem Andrzejem Cegielnikiem z Izby Inżynierów i Dariuszem Górnym na ostatnim spotkaniu w sprawie technicznej możliwości realizacji nowych mostów – to paląca kwestia wypracowania nowego układu drogowego dla miasta... Dopiero potem można planować pozostałą przestrzeń czyli kierunki zagospodarowania miasta w przyszłości. Myślę, że na tym teraz skupimy nasze wysiłki. Widzę też problem innego rodzaju: mam poważne wątpliwości czy biuro planowania przestrzennego w proponowanym kształcie poradzi sobie ze studium. Decyzja o otworzeniu takiej jednostki już jest, ale nawet jak powstanie to muszę przyznać, że nie znam takich biur, które realizowały studia dla dużych miast. Wykonanie tego rodzaju zadania przez biuro dla Gorzowa byłoby niezwykle trudnym wyzwaniem. Zatem trzeba się zastanowić czy tej części prac planistycznych – chyba najważniejszego planu urbanistycznego dla miasta na długie lata – nie trzeba będzie zlecić zespołowi zewnętrznemu. Tu trzeba będzie poszukać takiego modyfikatora, aby odpowiednio dobrać wykonawcę. W tej chwili prawo zamówień publicznych już nie zmusza do kierowania się przy wyborze tylko ceną, ale pozwala uwzględnić inne kryteria. Może zbalansowanie tych kryteriów pozwoli na znalezienie takiego wykonawcy, który zapewni właściwy kierunek rozwoju miasta.
wkrótce czwarta, ostatnia część relacji tekstowej z debaty
Komentarze: