przejdź do treści strony kontakt
strona główna 501 936 975 menu wyszukiwarka

więcej

Bagiński: Moja córka Dominika zdaje maturę...

KOMENTARZE

Robert Bagiński
2019-04-14 15:40
108770

(fot. Adam Oziewicz/archiwum portalu)

Dominika zdaje w tym roku egzamin dojrzałości, ale majowe scenariusze wkraczają na niebezpieczną ścieżkę. Sekwencja zdarzeń jest istotna, bo jeśli nauczyciele nie wystawią ocen końcowych, do matur może nie dojść.

Nad tym pesymistycznym wariantem nie chce wyjść słońce, bo ciemne chmury są na rękę politykom. Zapowiedzi sparaliżowania matur w imię obrony partykularnych interesów jednej grupy zawodowej, to jawna blaga. Nauczyciele mają prawo do protestu, ale jest jednak parę „ale”. W kwestii nauczycielskich protestów wszyscy próbują łączyć kropki, ale każdemu wychodzi coś innego. Niestety, kapitałem zakładowym nauczycielskich protestów jest polityka.
 
Z mieszanką zdziwienia oraz irytacji należy przyjąć zapowiedzi nauczycieli, że zrobią wiele, aby do egzaminu maturalnego nie doszło. Te słowa są jak głazy, obok których żaden rodzic nie może przejść obojętnie. Strajkowa paranoja przekroczy Rubikon, jeśli nauczyciele dadzą się podpuścić politykom opozycji i nie wystawią ocen, a w konsekwencji tego, doprowadzą do sparaliżowania tegorocznych matur. Wtedy rodzicom takim jak ja nie pozostanie nic innego, jak powiedzieć: „Kości zostały rzucone”. Miejsca na empatię i zrozumienie nie będzie wiele, a na pogardę znajdzie się sporo.
 
Zapowiadając sabotowanie działań, które są niezbędne do tego, aby uczniowie mogli przystąpić do matur, nauczyciele stąpają po cienkim lodzie. Blokując dostęp do egzaminu dojrzałości, sami go nie zdają. Wszystko wygląda słabo, bo gdy nauczyciele z desperacją rannego zwierza próbują pożrać własne dzieci, w kieszeni otwiera się nóż. Policjant walczący o podwyżkę na lewym zwolnieniu, dalej jest policjantem. Tyle tylko, że dmuchając w alkomat, patrzymy na niego z pogardą i politowaniem. Nie inaczej będzie z nauczycielami, którzy zakończą strajk i w końcu wystawią maturzystom oceny, ale nawet tysiąc złotych nie jest warte tego, co stracą przez straszenie zablokowaniem matur.
 
Szkopuł w tym, że matura w roli zakładnika, to nie jest wariant atomowy, ale meteorytowy. Taki, który doprowadził kilkadziesiąt milionów lat temu do zagłady dinozaurów. Wśród nauczycieli wrzało i bulgotało od dawna. Wiem to, bo mam wśród znajomych wielu wspaniałych nauczycieli, których lubię i szanuję. Bardzo się boję, że efektem ich niemądrej walki z maturalnym pistoletem w ręku, będzie parafraza słów „Autobiografii” Perfectu: „pokonaliśmy się sami”. 
 
Strajk mógłby być bardziej wiarygodny, ale tylko wtedy, gdyby chodziło w nim o coś więcej, niż tylko o pieniądze. Zdaje się, że polityczni dublerzy już to wiedzą, bo narracja zaczyna się zmieniać – od soboty nie chodzi o pieniądze, ale o godność. Pada jednak uzasadnione pytanie: jakiej lekcji udzielili przyszłym maturzystom nauczyciele? Myślę, że jej efekty wrócą do nich jak bumerang i to szybciej niż myślą. Rzekoma powszechność poparcia dla nauczycieli to produkt marketingowy w wojnie polsko-polskiej. Podobny do tego, gdy na ulice wyszły kobiety czy obrońcy sądów, ale po tamtych protestach wiele nie pozostało, choć były wspaniałe i mądre. Niestety zostały upolitycznione.
 
Najsmutniejsze jest to, że gdy nadejdzie powyborczy odpływ, dowiemy się kto z zagrzewających do nauczycielskich protestów pływał nago, a komu chodziło o coś więcej, niż tworzenie sztucznych fal. Polityków nie interesuje nic poza wynikami dwóch wyborczych wydarzeń. Jeśli kandydat Arłukowicz wymienia w „Kawie na ławę” szkoły w Gorzowie i Międzyrzeczu, to nie dlatego, że chodzi mu o tamtejszych nauczycieli lub uczniów, ale o wyborcze poparcie w tych miastach. „Musicie wytrzymać” – zagrzewa on i jemu podobni cynicy z antyPiS-u. Poseł Sibińska z tubą na proteście nauczycieli to nie jest groteska, to jest żenujący spektakl. Jest coś interesującego w fakcie, że polityków opozycji sytuacja nauczycieli przejęła dopiero teraz. Ich gadulstwo, to jak palenie papierosa, gdy dookoła dzieje się duży pożar. 
 
Nie chwaląc się, moja córka jest cholernie zdolna i jako maturzystka celuje w najlepsze uniwersytety w kraju. Do matury przygotuje się sama i nauczyciele nie są jej tutaj do niczego potrzebni. Wśród jej kolegów i koleżanek są jednak tacy, którzy w tych ostatnich dniach przed maturą mają zagrożenia lub chcieliby swoje oceny poprawić. Nie mogą, bo nauczyciele strajkują, a w dodatku grożą nie wystawieniem ocen końcowych. Krajobraz po tym strajku będzie dla nauczycieli niekorzystny i nie naprawią tego żadne zszyte ściemą oraz populizmem słowa polityków – tych z rządu, i tych z opozycji. Koniec. Kropka. Nie ten czas i nie w taki sposób. 
 
Z tego, że nauczyciele rzeczywiście zasługują na podwyżki nie wynika, że mają prawo do blokowania egzaminu dojrzałości, albo chociaż zapowiadania takiej akcji. Ich prawo do strajku nie może pozbawiać prawa młodych ludzi do udziału w najważniejszym egzaminie w życiu. Gorzka prawda jest taka: strajk pokazał prawdę o nauczycielach. Tą o politykach jako „klasie próżniaczej” znaliśmy od dawna.

Komentarze:

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x